Recenzja: ZAMA 0
Film kostiumowy, gdzie ubrania są komentarzem i podkreśleniem absurdów rzeczywistości? Dzieło, gdzie ta przebieranka mówi o aktualnej dystopii współczesności, a nie jest podróżą w czasie, czy kinem historycznym? Taką odważną metodę narracyjną, awangardową, prześmiewczą i przede wszystkim piekielnie skuteczną podjęła się Lucrecia Martel w filmie ZAMA..
Brzmi to co najmniej osobliwie, chociaż zaczyna się niewinnie. Don Diego de Zama znajduje się tymczasowo na jednej z południowoamerykańskich wysp. Większość swojego czasu poświęca na próby uzyskania ważnego dokumentu. Musi nagabywać osobę wyższą od niego stanowiskiem, mającą moc sprawczą, o wysłanie listu w celu przeniesienia go z obecnego miejsca. Zostało mu to już obiecane bardzo dawno temu, jednak Zama w pewnym momencie zaczyna wydawać się, że jest w potrzasku. Osaczony różnymi czynnikami. Nie tylko zdeterminowany miejscem pobytu – uwięziony dosłownie – ale również popada w spiralę obłędu. A wszystko przez świat, który go otacza pełen niesłuchających go ludzi, skupionych na sobie, zaspokajaniu swoich potrzeb, o podwójnych standardach moralnych. Wszystko coraz bardziej staje na głowie, więc zamieszanie w tejże naszego bohatera jest całkowicie uzasadnione.
W tym szaleństwie jest metoda! Nierówno założone peruki, "nierówno pod sufitem". Don Diego De Zama jest niemalże jak bohater kafkowski. Nic nie robiąc, nie starając się z nikim zadzierać zostaje wmieszany w kolejne surrealistyczne sytuacje. Wpada w sidła nieprawdziwego urzędu, będąc nieprawdziwym urzędnikiem. Wpada w zasieki czasu, miejsca, ludzi. Wszystko z czasem zaczyna być coraz bardziej fikcyjnie, udawane, odgrywane, ale świadomie dla widza – to ma swój cel. Film chce podkreślić ludzkie odruchy XXI wieku, mimo że akcja tylko zachwycająco estetycznie imituje wiek XVIII. Jak gonimy za czymś, bo widzimy, że inni też biegną, ale nikt z nas nie wie co nas czeka na końcu tego maratonu. Jak naśladujemy siebie w poddawaniu się konsumpcji i staliśmy się ofiarami wykonywania automatycznie czynności, bez chwili refleksji. Odnosząc się też do tak odległego czasu reżyserka stawia szczerze tezę jaką bzdurą jest nasz tzw. progres i rozwój cywilizacyjny. Na jakim poziomie?
Zama jest kinem ryzykownym w swojej fantazji przedstawienia, decydując się na zdemaskowanie maskarady współczesności przebraniem jej za wiek XVIII. Ale cóż człowiek współczesny w dużej mierze robi obecnie? Też się przebiera! A król jak był nagi, tak dalej jest.
Ocena: 8/10
Komentarze 0