Recenzja: Zwierzęta 0
Grzegorz Zieliński z ogromnymi ambicjami i chęcią odrzucenia przyzwyczajeń widza, odebrania mu poczucia bezpieczeństwa w świecie przedstawionym, jest niestety nieskuteczny. Ten film naśladuje kino awangardowe, czy surrealistyczne, niezgrabnie realizuje jego postulaty z bardzo niedbale napisanym scenariuszem. Świetne próby gimnastyki stylizacją, zabawy konwencją, ale ostatecznie odczuwamy nadmiernie wykoncypowane dziwadełko, z którego za wiele nie wynika. Rozbierając je ze wszystkich sztuczek i igraszek narracyjnych niewiele zostaje materiału do myślenia i odczuwania.
Nick i Annie próbują znaleźć panaceum na swój kryzys w małżeństwie. Decydują się, że ich kołem ratunkowym będzie wyjazd do Szwajcarii, gdzie Annie będzie mogła z odświeżonym umysłem i swobodą wrócić do pisania książki. Nick natomiast planuje poświęcić ten czas na rozwój swojej restauracji smakując i degustując oraz poznając historię lokalnej kuchni. Wyjeżdżają z ogromną nadzieją nadchodzącej przestrzeni i nieskrępowania oraz złapania oddechu. Jednak wjadą w drogę pełną nieprzewidywalnych sytuacji dla ich umysłów. Nikt nie będzie w pewnym momencie wiedział niczego.
Niestety, widz też nie za wiele, a przede wszystkim po co to wszystko. Ta dezorientacja, która następuje poprzez nielinearność historii, gubienie tropów, zamieszanie umyślnie wprowadzone, jest na początku intrygujące, ale później zaczyna być irytujące, bo zatacza koło. Akcja filmu i akcje tym obiecującym obłędem spadają, kiedy nie ciągną za sobą żadnych znaczeń ani refleksji. Psychologiczna żonglerka, kliniczna obserwacja człowieka wystraszonego, kiedy ma oderwane nogi od ziemi, w stylu Francois Ozona, bądź Romana Polańskiego dociera do karykatury. A skrupulatnie budowany nastrój zaczyna się rozjeżdżać poprzez utrudnianie do poziomu absurdu tego slalomu. To jest bałagan twórczy, ale bez uroku i sprytu tworzenia tego zamętu. Bliżej nam do uczucia, że autor w pewnym momencie potęguje chaos niepotrzebnie i co najgorsze sam w nim się znajduje. Pogranicze snu i jawy, czy grzebanie w odmętach ludzkiej psychiki nie ma tutaj miejsca, bo jest wytwarzane bardzo prostymi i dosyć kanciastymi metodami.
W Zwierzętach zabawa formą nie wychodzi i nie daje satysfakcji, bo nic z niej nie wynika. Zagubiony na autostradzie. Jeżeli już odnieść się jakoś do Davida Lyncha, którym niewątpliwie zachwycony jest reżyser. Niestety, zapowiadał się pokaz doskonałej hipnozy i mistrzostwa iluzji. Zamiast tego dostajemy kapelusz, z którego królik gdzieś uciekł przed występem.
Moja cena: 4,5/10
Komentarze 0