Redaktor Naczelny FDB. Od czasu do czasu, lubię obejrzeć sobie jakiś film :)

Recenzja: Kapitan Marvel 0

Na kilka tygodni przed premierą największego kinowego widowiska ostatnich lat, Marvel Studios wprowadził do swojego uniwersum nową postać, która w zamierzeniu będzie miała zmienić losy starcia z Thanosem – Kapitan Marvel. Czy najnowsza superprodukcja należąca do MCU wnosi coś nowego do świata zapoczątkowanego przez Iron Mana w 2008 roku? Moje odpowiedź brzmi – nie.

Główną bohaterką filmu jest Vers, kobieta pochodząca z Ziemi, która w wyniku kontaktu z kosmiczną rasą Kree zyskuje supermoce. Szkolona przez wojownika Yon-Rogga próbuje odkryć drzemiący w niej potencjał. Niestety mętlik w głowie spowodowany niemożnością przypomnienia sobie kim tak naprawdę jest i skąd pochodzi sprawia, że jej umiejętności są blokowane. I na tym powinienem poprzestać, ponieważ każda kolejna informacja na temat fabuły może zostać potraktowana jako spoiler.

Kapitan Marvel to całkiem ciekawe podejście do genezy superbohatera Kinowego Uniwersum Marvela. Podobnie, jak tytułowa bohaterka niewiele wiemy i razem z nią odkrywamy kolejne karty z jej przeszłości. O ile sam pomysł jest całkiem fajny, to jest on pokazany w sposób dosyć nudny. Reżyseria duetu Anna Bodén oraz Ryan Fleck jest toporna i wydaje się, że rękach kogoś bardziej utalentowanego mogłoby to wyglądać dużo lepiej. Pierwsza godzina filmu była dla mnie prawdziwą walką przed zerkaniem na zegarek. Nie licząc humorystycznych wstawek Samuela L. Jacksona (chociaż w pewnym momencie człowiek może czuć się już nasycony kolejnymi żartami rzucanymi przez Nicka Fury’ego), to dialogi w większości są drętwe i nużące – szczególnie w momentach dramatycznych dla Carol Danvers, w których bohaterka ma okazję poznać prawdę o sobie. Napisane są one bez większego polotu.

Jeśli chodzi o wspomnianego Samuela L. Jacksona to jest on prawdziwym motorem napędowym tego filmu. Co prawda wspomniałem, że w pewnym momencie jego żarty stają się męczące, to mimo wszystko właśnie on rozładowuje nadętą atmosferę, która niekiedy potrafi zapanować na ekranie. W duecie z kotem o imieniu Goose robią prawdziwą furorę, nawet jeśli niektóre wstawki humorystyczne wydają się wciśnięte na siłę. Jako comic-relify sprawdzają się w stu procentach. Zresztą brawa należą się także osobom od efektów komputerowych, którzy odmłodzili twarz Jacksona. Naprawdę spisali się kapitalnie, czego niestety nie mogę powiedzieć o postaci Agenta Coulsona – może to tylko moje widzimisię, ale w niektórych scenach jego odmłodzona twarz nie wygląda dobrze.

Wybór Brie Larson na Kapitan Marvel był szeroko komentowany i wiele osób krytykowało włodarzy Marvela, że zdecydowano się właśnie na tę aktorkę. Ja sam większych zastrzeżeń do jej gry nie mam – były może ze dwa momenty, w których Larson irytuje jakąś dziwną manierą, którą trudno mi opisać (scena przejścia przez pociąg metra), ale w ogólnym rozrachunku wykreowała na ekranie postać sympatyczną, potrafiącą zażartować, ale także spoważnieć w odpowiednim momencie. Na plus wypada także Ben Mendelsohn, który pod tonami charakteryzacji stworzył naprawdę dobrą i nieoczywistą postać złoczyńcy. Z plejady gwiazd, które pojawiają się na ekranie najgorzej wypada Jude Law, który może usprawiedliwić się tym, że nie miał kompletnie nic do zagrania – po prostu był i wcielił się w schematyczną do bólu postać.

Oczywiście prywatna historia Kapitan Marvel to jedno, a wojna pomiędzy dwoma kosmicznymi rasami to drugie, to nie sposób nie wspomnieć o konflikcie pomiędzy Kree, a Skrullami. Szczerze? Do pewnego momentu nie czułem absolutnie wagi kosmicznej wojny, która według słów Yon-Rogga i reszty postaci miała wielkie znaczenie. Nie wzbudził on we mnie chociażby nutki zainteresowania i po raz kolejny mam wrażenie, że ktoś z dużo większym talentem aniżeli Boden i Fleck potrafiłby wyciągnąć z tego więcej. Na szczęście dla duetu reżyserskiego w pewnym momencie dochodzi do dosyć mocnego zwrotu akcji, który wagę konfliktu zmniejsza do poziomu czegoś kameralnego, żeby nie napisać prywatnego. Wtedy naprawdę zaczyna robić się ciekawiej.

Kapitan Marvel, który od początku kampanii promocyjnej wydawał się być feministycznym głosem w kinie superbohaterskim, tak naprawdę tym głosem nie jest. To kino, które w bardzo ograniczony sposób o to zahacza i nie wybrzmiewa tak jak powinno. Pod tym względem Wonder Woman jest filmem zdecydowanie bardziej odważnym. W moim odczuciu Carol Danvers miała kilka okazji, aby pokazać swoją kobiecą siłę (i nie chodzi tutaj o siłę superbohaterską), ale tego nie zrobiła. Twórcy natomiast w finałowej walce postanowili nas uraczyć piosenką "Just a girl" grupy No Doubt.

Zresztą jeśli chodzi o muzykę w filmie to możemy posłuchać kilku naprawdę fajnych kawałków, ale… tak naprawdę nie mają one większego znaczenia w kontekście fabuły. Co z tego, że w tle słychać Nirvanę czy wspomniane No Doubt, jeśli nie ma to jakiego odniesienia poza pokazaniem, że Kapitan Marvel rozgrywa się w latach 90. Cała ta nostalgiczna otoczka nie działa, po prostu nie działa. Ubiór Carol Danvers, muzyka, stare komputery czy samochody – to tylko rekwizyty, które w żaden sposób nie budują klimatu tego filmu.

Kapitan Marvel to zbędne kino superbohaterskie, bez którego MCU mogłoby się obejść. To film, który nie wnosi kompletnie nic do marvelowskiego świata. Oczywiście ma on swoje atuty, jednak nie jest to żaden przełom w kontekście całego uniwersum. To po prostu kolejny przystanek na mapie MCU, na którym można się dobrze bawić przy odrobinie dobrej woli. Powinniście się jednak uzbroić w cierpliwość, ponieważ pierwszy akt może być dla niektórych osób nieco nużący.

Ocena: 5/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 5

Ishiro

Sceny akcji jakieś super nie były i chyba to głównie wina montażu, fabuła też szału nie robiła ale ratował to plot twist jednak film kupił mnie humorem głównie za sprawą duetu Kapitan Marvel i Fury’ego. A no i kot też był jedną z najlepszych części filmu.

Może nie jest to jakieś arcydzieło ale mnie film przypadł do gustu :) scena po napisach też fajna :)

Bercik022

To samo było z ant-manem 2 film mnie wynudzil, całe wyczekiwanie tylko po to by zobaczyć scenę po napisach:/

ZSGifMan

Kiedy sądziłem już, że niema kompletnie nic co byłoby w stanie zachęcić mnie do obejrzenia tego super bohaterskiego "dzieła", pojawiła się ta średnio przychylna opinia i teraz sam już nie wiem… Chyba jednak w wolnej chwili rzucę okiem, żeby się przekonać, że przecież wcześniej miałem rację :P                                                                                      

@ZSGifMan Świetne spojrzenie na sprawę – lubię ten rodzaj humoru -D

Proszę czekać…