O produkcji
Ostatnia miłość na Ziemi to najnowszy owoc współpracy firm producenckich Sigma Films i Zentropa, należącej do Larsa von Triera. Poprzednio pracowały one przy produkcji m.in nagrodzonego w Cannes obrazu Andrei Arnold Red Road oraz przy dwóch filmach von Triera: Dogville i Manderlay.
- Przez lata staliśmy się świetnymi partnerami i sojusznikami – mówi reżyser David Mackenzie. - Ufam ich ocenom i kiedy pokazali mi ten scenariusz czułem, że to będzie coś wyjątkowego. Już po 10 stronach wciągnął mnie całkowicie, był fantastyczny. Z jednej strony miał niesamowity rozmach, z drugiej był kameralną, intymną i prostą opowieścią. Jak baśń. Od samego początku był dla mnie afirmacją radości życia. Dawał szansę na film, po którym widzowie zapragną wyciągnąć rękę do drugiego człowieka.
W głowie scenarzysty, Kima Fupza Aakesona, ta historia pojawiła się zupełnie nieoczekiwanie. - To najbardziej fantastyczny scenariusz, jaki kiedykolwiek napisałem – twierdzi. - Moje wcześniejsze filmy były mocno zanurzone w rzeczywistości, wymagały dogłębnego przygotowania, jak na przykład przyglądanie się życiu prostytutek przez kilka tygodni. Z kolei w książkach dla dzieci, którymi również się zajmuję, często sięgałem po baśnie i magię. Ostatnia miłość na Ziemi łączy te dwa podejścia, dając w efekcie zupełnie nowy ton w mojej twórczości.
Scenariusz Aakesona ma prostotę alegorycznej przypowieści, a jednocześnie jest bardzo współczesny - zderza romans z rozpadającym się światem. Pisarz przyznaje, że ważne dla niego jest mówienie o aktualnych problemach, ale zawsze stara się dać coś więcej niż tylko negatywny obraz. - Jest wiele historii pełnych anarchii, pokazujących ludzi zwracających się przeciwko sobie, ale przecież zachowania pozytywne też są faktem. W obliczu katastrof, ludzie cały czas pracują, jedzą, zakochują się. Chciałem opowiedzieć historię ludzkiej miłości i pokazać jej siłę.
Dla Davida Mackenziego to właśnie ta historia miłosna, wkroczenie na teren bardzo skonwencjonalizowanego filmowego gatunku, była największym wyzwaniem. - Bardzo trudno opowiadać o współczesnej miłości, bo łatwo popaść w zgrane klisze. To jak z popową piosenką – jak dzisiaj napisać taką o miłości, żeby było w niej coś świeżego? Moim więc zadaniem stało się odpowiedzieć na pytanie – co tę miłość czyni tak wyjątkową? Czym różni się ona od tysięcy innych miłosnych historii? Jesteśmy dzisiaj tak przeżarci cynizmem, że czasem potrzeba silnego wstrząsu, byśmy spojrzeli na to uczucie z zupełnie innej perspektywy. Piękno naszej historii wynika ze zderzenia jej z ekstremalnymi okolicznościami.
Reżyserowi i scenarzyście od początku przyświecał wspólny cel – stworzyć intymny portret pary, która odnajduje się bez względu na wszelkie przeciwności. By tę wyjątkową opowieść powołać do życia potrzebowali obsady największego kalibru.