Will to niepoprawny "młodzieżowy" obibok, który unika wszelkiej odpowiedzialności i problemów, takich choćby jak... "męczące" dzieci. Wszystko się zmienia, gdy Will spotyka Marcusa - dziwacznego dwunastolatka, który daje mu niezłą lekcję życia. Adaptacja popularnej książki Nicka Hornby'ego jest pełną humoru historią przyjaźni, która przekonuje nas, że mężczyźni też czasem cierpią z miłości.

Był sobie chłopiec: Historia

Will (Hugh Grant) jest nieuleczalnie "młodzieżowym" trzydziestoośmioletnim londyńczykiem. Bogaty, nieżonaty i bezdzietny, nie robi nic całymi dniami poza byciem na luzie, unikaniem odpowiedzialności i umawianiem się z kobietami. Odkrywa, że miejscem gdzie można poznawać samotne kobiety są koła samotnych rodziców. Tworząc w wyobraźni małego synka o imieniu Ned, Will dołącza do spotykającej się w sąsiedztwie właśnie takiej grupy. Gdy wydaje mu się, że jest na dobrej drodze do uwiedzenia Susie (Victoria Smurfit), spotyka Marcusa, syna przyjaciółki Susie.

Marcus jest odrobinę dziwnym dwunastolatkiem z problemami w domu i szkole. Jego post-hippisowska matka, Fiona (Toni Collette) cierpi na depresję, a on sam jest dręczony przez szkolnych kolegów, bo jest inny niż oni. W dniu, kiedy Will i Marcus się poznają, Fiona próbuje się zabić i podczas gdy Will jest tylko przypadkowym świadkiem tego zdarzenia, Marcus usiłuje traktować go jak rozwiązanie swoich problemów.

Po zdobyciu numeru telefonu Willa od Susie, Marcus dzwoni do niego i chce, by ten zabrał jego i Fionę na lunch. W duchu kosztowania nowych rzeczy, Will zgadza się. W czasie randki, Marcus zdaje sobie sprawę, że Will i Fiona nigdy się nie pobiorą, ale mimo to udaje mu się zaciągnąć Willa do ich mieszkania, gdzie ten zmuszony jest do wysłuchania "Killing Me Softly" w interpretacji Fiony i Marcusa.

Niedługo po "randce", Marcus śledzi Willa i odkrywa, że ten wcale nie jest ojcem. Zaczyna przychodzić do mieszkania Willa każdego dnia po lekcjach w szkole. Z początku, Will oponuje, potem albo z nudów albo pasywności poddaje się i stopniowo Will i Marcus zaczynają się przyjaźnić. Pewnego dnia prześladowcy Marcusa ze szkoły gonią go aż do domu Willa, ciskając w niego słodyczami. Will, będąc świadkiem zajścia, postanawia zmienić Marcusa w bardziej typowego nastolatka. Na początek, zabiera go na zakupy by kupić mu sportowe buty, które upodobniłyby go do jego kolegów. Will spostrzega, że sprawianie radości Marcusowi, daje mu samemu dużą przyjemność.

Kiedy Fiona dowiaduje się, że Marcus odwiedza Willa po szkole, wpada w furię. Zabiera Marcusa i idzie porozmawiać z Willem, znajduje go w restauracji w trakcie kolacji z byłą przyjaciółką Christine (Sharon Small). Po gwałtownej kłótni na oczach innych gości, Fiona uświadamia sobie, że Will ma pozytywny wpływ na Marcusa i że jego intencje są dobre.

Marcus zaprasza Willa na lunch w Boże Narodzenie. Na początku, Will nie czuje się zbyt dobrze w towarzystwie rodziny i przyjaciół Fiony i jej syna. Susie wykorzystuje okazję i gani Willa za wymyślenie syna, ale Marcus broni swego przyjaciela, wyliczając jego zalety. W czasie świątecznej wizyty, Will zdaje sobie sprawę, że w rzeczywistości dobrze się bawi.

Następnie, w czasie przyjęcia sylwestrowego, Will poznaje Rachel (Rachel Weisz) i zakochuje się - od pierwszego wejrzenia i po uszy - po raz pierwszy w życiu. W którymś momencie podczas wieczoru, Will wspomina Marcusa. Rachel przyjmuje, że to syn Willa i Will temu nie przeczy. Sama będąc matką dwunastoletniego chłopca, Rachel sugeruje, że powinni się spotkać wszyscy razem.

Willowi udaje się przekonać Marcusa, by udawał na spotkaniu jego syna, by uniknąć konieczności wyznania prawdy i ryzyka utraty Rachel. Po dniu spędzonym z Rachel i jej synem Ali'm (Augustus Prew), Marcus mówi Willowi, by dłużej nie oszukiwał Rachel. Will wie, że Marcus ma rację i wyznaje prawdę. Rachel jest wściekła i nie chce się więcej spotykać z Willem. Will jest załamany i odkrywa, jak puste jest jego życie.

W tym czasie, Fiona znów pogrąża się w depresji i, kiedy Marcus przychodzi poprosić Willa o pomoc, Will mówi mu, że nie może nic w tej sprawie zrobić. Will jest zbyt skoncentrowany na własnym nieszczęściu, by pomóc komuś innemu. Ale szybko uświadamia sobie, że Marcus jest dla niego bardzo ważny, a to znaczy, że on, Will, musi pomóc Fionie. Kiedy Will znajduje Fionę, dowiaduje się, że Marcus ma wystąpić na szkolnym koncercie, by sprawić matce przyjemność. Wiedząc, że Marcus zrobi z siebie pośmiewisko w oczach kolegów, Will pędzi do szkoły, by go powstrzymać, sam ......robiąc z siebie to, przed czym chciał uratować Marcusa.

Główne role kobiece...

Po skompletowaniu chłopców, pora przyszła na zadbanie o obsadzenie ról kobiecych. W roli Fiony filmowcy zdecydowali się obsadzić Toni Collette. Było ważne, by aktorka grająca matkę Marcusa potrafiła wnieść humor do tej zasadniczo smutnej postaci. Zdaniem Chrisa: "To jedna z najlepszych współcześnie grających aktorek." Paul kontynuuje: "Jest naprawdę zabawna. Wszyscy widzieliśmy Wesele Muriel, gdzie gra tę przejmującą żalem, a jednocześnie tak wesołą postać. Trudno jest znaleźć aktorkę tak uczciwie pokazującą emocje, a zarazem z takim wyczuciem komizmu."

Fiona jest przepełnioną ideałami, usposobioną samobójczą hippiską, która nie pozwala swemu synowi na oddawanie się trywialnym przyjemnościom, bo jest gorącą wyznawczynią nonkonformizmu. Uczy go bycia indywidualistą i z taką pasja zabiega o zachowanie ich indywidualnego sposobu życia, że zupełnie nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo Marcus odstaje od swoich rówieśników. Toni Collette stwierdza: "To złożona, interesująca rola, będąca częścią historii, która mnie osobiście bardzo porusza. Potrzeba było wiedzy i ogromnej determinacji ze strony tego chłopca, by skłonić te dwie jakże odmienne osoby, by zdobyły się na kompromis i zmieniły swe życie." Dobrze pracowało się jej z dwoma partnerami i tak mówi o Hugh: "Jest bardzo staranny w pracy i we wszystkim, co robi." A o Nicholasie: "Jest wspaniały. Dzieci są zawsze bliższe pewnego rodzaju prawdzie, bo mają większy dystans, są bardziej odporne. Nicholas jest kimś wyjątkowym." Jedną z większych zalet powieści "Był sobie chłopiec" jest to, że unika ona zwrócenia się w stronę sentymentalizmu i innych oczywistych rozwiązań. Jest wiele okazji, kiedy Will może związać się z matką Marcusa, ale Hornby nie uległ tej pokusie, bo w prawdziwym życiu sprawy nie układają się w sposób tak prosty i oczywisty. Zamiast tego wybiera bardziej realistyczne rozwiązanie, które zawiera w sobie ideę poszerzonych rodzin. Twórcy filmu mają nadzieje, że publiczność wybaczy im brak związku pomiędzy głównymi bohaterami przez wprowadzenie wątku romansowego z jedną z najatrakcyjniejszych aktorek brytyjskich młodego pokolenia.

Aktorka grająca Rachel musiała być bardzo silna, nie tylko dlatego, że postać przez nią gra na pojawia się dopiero w drugiej połowie filmu, ale też po to, by widownia zrozumiała fascynację nią Willa, jego miłość od pierwszego spojrzenia.

Rachel Weisz wnosi do tej roli piękno, energię, oryginalność, cechy niezbędne według twórców filmu dla zapobieżenia popadnięcia w banał. Paul Weitz mówi: "Rachel ma ekranowy magnetyzm, kiedy widzisz ją po raz pierwszy, zaczynasz rozumieć fascynację Willa. Ale nie oznacza to, że postaci tej, poza wyglądem zewnętrznym, nie cechuje głębia charakteru."

Rachel jest samotną matką wychowującą trudnego dwunastolatka, Alistaira. Jest rysowniczką - przedstawicielką cyganerii artystycznej, niekonwencjonalną, uduchowioną - interesuje się Willem do czasu, aż odkrywa, że ją oszukał, że jest ojcem Marcusa. Dopiero, kiedy staje się świadoma, że Will żywi autentyczne uczucia w stosunku do Marcusa, jest gotowa dać mu następną szansę. Rachel bardzo spodobała się proponowana rola w komedii, postać której nie da się jednoznacznie sklasyfikować, "Pomyślałam, że top zabawna postać, trochę niesforna, nietypowa, nie taka zwykła miła dziewczyna, która zostaje z chłopcem na końcu filmu."

Koniec...

Paul Weitz konkluduje: "Myślę, że istotą tego filmu jest silna mieszanka komedii i uczuć. Jest niezwykle zabawny, ale dotyka niezwykle ważnych problemów, takich jak osamotnienie, rodzina , miłość".

Aby zapewnić braciom reżyserom prawdziwie brytyjskie przeżycie, producenci zorganizowali na zakończenie dni zdjęciowych mecz krykieta. Męska część obsady filmu i ekipy technicznej ćwiczyła klika tygodni przed meczem, w każdej przerwie od zdjęć. Jednej drużynie przewodził Hugh Grant, który wyglądał olśniewająco w białym stroju do krykieta i grał wyśmienicie mimo bólu kręgosłupa. Chris i Paul grali w drużynach przeciwnych. Słońce świeciło, podawano wspaniałe jedzenie i napoje, a aktorzy i ekipa filmowa cieszyli ostatnim wspólnym dniem, zanim wszyscy udali się do swoich spraw.

Od książki na ekran...

Powieść "Był sobie chłopiec" została wydana w 1998 r. To trzecia książka w dorobku Nicka Hornby'ego - po niezwykle popularnych "Fever Pitch" i "High Fidelity" (Wierność w stereo). Na podstawie obu książek zostały zrealizowane filmy fabularne. "Był sobie chłopiec" został sprzedany w ponadmilionowym nakładzie w samej Wielkiej Brytanii, a następnie został w ponad dwudziestu krajach. Powieść zajmowała przez długi czas pierwsze miejsce w Best-seller Charts, the Sydney Herlad Book Charts i Booktrack oraz drugie miejsce w LA Times Bestseller Charts.

W "Był sobie chłopiec" czytelnicy znajdują ten sam rodzaj pocieszenia, którego szukali ostatnio w takich książkach, jak 'Bridget Jones's Diary"/Dziennik Bridget Jones, z jednak wszak różnicą: ta historia potwierdza, że MĘŻCZYŹNI RÓWNIEŻ cierpią z powodu miłości, są tak jak kobiety podatni na zranienie, przestraszeni i wrażliwi. Opowiedziana historia jest równie interesująca dla kobiet, jak i mężczyzn, kobiety rozpoznają w niej nie tylko mężczyzn, których znają, ale też same siebie. Hornby głęboko wnika w emocjonalne życie swoich bohaterów, czyniąc ich zrozumiałymi dla czytelników na całym świecie. Opisuje powszechne zjawiska, jak osamotnienie, strach przed podjęciem zobowiązania, życie w rodzinie, miłość. Jego powieść to doskonała mieszanka humoru i dramatu.

Mająca siedzibę w Nowym Jorku firma produkcyjna Roberta De Niro i Jane Rosenthal, Tribeca Productions, poznała się na potencjale trzeciej powieści Nicka Hornby'ego i nabyła opcję na prawa do ekranizacji w 1998 r., tuż przed jej opublikowaniem. Projekt wylądował w New Line. Dla Jane Rosenthal z Tribeca, decyzja o nabyciu praw była prosta: "Nick Hornby posiada naturalny talent. Nie ma zbyt wielu pisarzy., którzy piszą w sposób, który czyni ich książki łatwymi do przeniesienia na ekran."

Zmiana kierownictwa New Line wkrótce potem sprawiła, że studio to zaczęło zajmować się bardziej niszowymi, mniej komercyjnymi projektami. New Line zaprzestał zajmować się tym projektem i wtedy pojawiła się propozycja z Universal Pictures.

Decydując się na dochowanie wierności powieści, jeśli idzie o lokalizację, Tribeca zaczęła rozglądać się za partnerem produkcyjnym z Wielkiej Brytanii. Naturalnym ruchem było zwrócenie się do mającego siedzibę w Londynie Working Title Films, tym bardziej że firma ta ma długoterminową umowę o współpracy z Universal Pictures. Working Title już wcześniej zaangażowany był w produkcję filmu będącego adaptacją powieści Nicka Hornby- ego Przeboje i podboje i od dawna współpracował z Hugh Grantem, który zagrał w trzech najbardziej dochodowych dla Working Title produkcjach: Cztery wesela i pogrzeb, Notting Hill i Dziennik Bridget Jones i który został już wcześniej zaangażowany do roli w "Był sobie chłopiec". Jane Rosenthal mówi: "Nasi partnerzy z Working Title wykonali nadzwyczajną pracę i bardzo pomogli nam w realizacji filmu poza granicami kraju. Współpraca układała się znakomicie i mamy nadzieję powtórzyć to doświadczenie."

W momencie podjęcia współpracy z Working Title, reżyserzy Paul Weitz i Chris Weitz pracowali już nad adaptacją scenariusza. Jako reżyserzy filmu dla nastolatków American Pie, czyli sprawa dowcipna nie wydawali się najbardziej oczywistymi kandydatami do reżyserowania "About a Boy", ale jak mówi Jane Rosenthal: "Mieli ogromny zapał do pracy nad tym projektem, a to najważniejsze. Mimo tego, iż nie pracowali nigdy przy podobnym filmie, kiedy się ich bliżej poznaje, można zdać sobie sprawę, że ten gatunek jest w gruncie rzeczy bliższy im, niż to, co dotychczas zrobili."

W rzeczywistości, Chris Weitz przeczytał powieść Hornby'ego na wakacjach dwa lata wcześniej, zanim został zatrudniony do pracy nad filmem. Chris Weitz mówi: "Ta książka jest pełna uroku, zafascynowała mnie." Chris przekonywał swojego brata, Paula, że powinni nabyć prawa do ekranizacji "About a Boy." Wkrótce dowiedzieli się, że prawa zostały już sprzedane i zapadła nawet decyzja o wyborze reżysera. Tak czy tak, bracia skomunikowali się z Tribeca Productions, na wypadek gdyby ta sytuacja uległa zmianie. Mieli szczęście, bo tak właśnie się stało. Jak mówi Chris: "Krążyliśmy nad tym projektem jak sępy przez kilka lat i w końcu się udało..."

Po odniesieniu ogromnego sukcesu w komedii dla nastolatków (American Pie), bracia Weitz pragnęli popracować nad czymś bardziej dla dorosłych, gdzie komedia polega na inteligentnym dowcipie, a nie na humorze fizycznym. Paul Weitz stwierdza: "Komedia tej opowieści jest bardzo wyraźnie wyartykułowana, o wiele wyraźniej niż w przypadku innych komedii." Braci Weitz przyciągnął ponadto do tego projektu talent Nicka Hornby'ego do trafnej obserwacji dialogów i umiejętność ich konstruowania. "Jedyną trudnością adaptacji tej powieści na scenariusz filmu była decyzja co wybrać z tego bogactwa dialogów aby zmieścić je w dwugodzinnym filmie", mówi Chris Weitz.

Interesującym wyzwaniem dla scenarzystów filmu było też umiejętne zrównoważenie elementów humorystycznych i dramatycznych. "W każdej komedii, musisz niejako spacerować po linie pomiędzy tym, co zabawne w ludzkich słabostkach, a tym, co jest niepokojące w sposobie, w jaki ludzie się zachowują", kontynuuje Chris Weitz.

Producent filmu, Eric Fellner, mówi: "Ekscytujące było wniesienie amerykańskiego punktu widzenia do tego bardzo brytyjskiego konceptu i obserwowanie, co z tego wyniknie..."

Pozostanie wiernym powieściowej londyńskiej lokalizacji było efektem decyzji podjętej przed zaangażowaniem do pracy nad "Był sobie chłopiec" Chrisa i Paula, ale ci w pełni akceptowali tę ideę, szczególnie Chris, który uczęszczał do St.Paul's, a następnie studiował w Cambridge University. O tym, że wspólnie pracują, bracia mówią, że przynosi im to więcej radości i daje większy komfort i pewność siebie, zarówno w sensie kreatywnym, jak i technicznym, niż praca w pojedynkę.

Praca z dziećmi...

Tribeca Productions poszukiwała kandydata do roli Marcusa świadoma, że znalezienie odpowiedniego chłopca może zająć sporo czasu. Jane Rosenthal mówi: "Potrzebowaliśmy chłopca, którego widownia będzie mogła pokochać. Musiał być trochę dziwaczny, ale miał tez mieć w sobie jakiś magiczny urok."

Marcus to niezdarny dwunastolatek. Nie wiedzie mu się dobrze ani w domu ani w szkole. Jest dręczony przez szkolnych kolegów bo do nich nie pasuje, jednocześnie jest bardzo związany ze swoją matką, Fioną, hippisowską wegetarianką, która wychowuje go, by był inny niż jego rówieśnicy. Kiedy zaczyna się ekranowa historia, Marcus jest jeszcze bardziej nieszczęśliwy z powodu pogłębiającej się depresji Fiony i jej próby samobójczej. Jakkolwiek Will wydaje się być bardzo daleki od ideału ojca, Marcus próbuje go w tej roli obsadzić.

Wydarzenia toczą się w taki sposób, że Will okazuje się być idealnym przyjacielem uczącym Marcusa, jak być dwunastolatkiem, a Marcus wypełnia w życiu Willa istotną lukę.

Po spotkaniach z setkami kandydatów, Nicholas Hoult wydawał się idealnym kandydatem do roli Marcusa. Paul Weitz mówi: "Jest niewiarygodnie naturalny i uczciwy przed kamerą."

Chris i Paul przyznają, że wybór Nicholasa był dość ryzykowny, bo całe jego doświadczenie aktorskie sprowadzało się do kilku małych ról telewizyjnych i tylko jednej większej kilka lat wcześniej, ale Chris stwierdza: "Dzień po dniu, było coraz bardziej oczywiste, że był odpowiednim chłopcem do tej roli i musimy być wdzięczni niebiosom za dokonanie właściwego wyboru. Jest tak naturalny i autentyczny, w jego grze nie ma jednej fałszywej nuty. Gra uczciwie i prosto." Paul kontynuuje: "Ma niebywałą zdolność koncentracji i naprawdę się stara."

Hugh nie pracował wcześniej - w każdym razie w tak szerokim zakresie - z dzieckiem i trochę się tego obawiał. Podczas przesłuchań, w które był bardzo zaangażowany, zauważył, że dzieci traciły zainteresowanie po jednym, dwu ujęciach. Mówi: "Nawet ja wytrzymuję do trzech, zanim się znudzę...ale Nicholas był inny. Jest bardzo skoncentrowany na tym co robi i bardzo dojrzały, jeśli chodzi o sztukę. Ma zawsze wyuczone wszystkie kwestie i nie zachwiany instynkt." Hugh nieraz wnosi coś nowego do granej sceny i jak mówi; "Nicholas zawsze za mną nadążał i wręcz odpowiadał, puentował moje kwestie." Eric Fellner podsumowuje: "Nicholas wykonał swą pracę w sposób zdumiewająco dobry."

Dla Nicholasa szansa zagrania Marcusa była spełnieniem marzeń. Był tak pochłonięty pracą na planie i tak interesował się wszystkimi pozostałym rolami, że jego matka, która opiekowała się nim na planie, musiała go siłą wyciągać z planu zdjęciowego pod koniec każdego dnia. Pozostali aktorzy i ekipa byli zdumieni, że po wielogodzinnym dniu pracy może się wciąż koncentrować i nigdy nie spóźniać, gdy jest potrzebny. Kiedy reżyserzy ogłosili koniec jego pracy, Nicholas rozpłakał się z żalu, że to doświadczenie dobiegło końca. Nawet kiedy bracia Weitz podarowali mu Playstation 2, nie mógł powstrzymać łez.

Nicholas niewzykle przeżywał możliwość pracy z Hugh i tak to komentuje; "Bardzo mi pomagał, podpowiadając mi różne rzeczy i ucząc mnie czegoś nowego każdego dnia. Myślę, że na początku byłem trochę sztywny, ale Hugh pomógł mi to zmienić, grać bardziej naturalnie. A praca z dwoma reżyserami, zamiast z jednym jest lepsza, bo mają dwa razy więcej pomysłów."

Rola Willa...

Hugh Grant wyraził zainteresowanie główną rolą w "Był sobie chłopiec", zanim na horyzoncie pokazali się bracia Weitz. Bardzo podobała mu się książka i też rozważał nabycie praw do jej ekranizacji dla Simian, własnej firmy produkcyjnej. Tribeca Productions z radością odkryła zainteresowanie rolą Granat i podpisała z nim kontrakt w bardzo wczesnym okresie prac nad filmem.

Z początku Hugh zaskoczony był, gdy Tribeca poinformowała go, że reżyserią filmu interesują się bracia Weitz. Oto jego reakcja: "Nikt nie uprawia tu seksu z szarlotką...ale potem spotkałem się z nimi i myślę, że spośród wszystkich amerykańskich filmowców, których kiedykolwiek spotkałem, ci dwaj to najwięksi erudyci." Więcej obaw wzbudził fakt, że będzie pracował z dwoma reżyserami, Hugh uważał to za przepis na katastrofę: "Mam brata i pomysł że miałbym wspólnie z nim reżyserować film jest nie do pomyślenia. Pozabijalibyśmy się po kilku dniach, ale ci dwaj... są nienagannie uprzejmi w stosunku do siebie." Hugh współpracował blisko z Paulem i Chrisem przy pisaniu scenariusza i obydwaj reżyserzy przyznają, że bardzo im to pomogło.

Wcielenie się w postać Willa pozwoliło Hugh na zaprezentowanie innych aspektów swego charakteru - tak, jak uczynił to uprzednio w Dziennik Bridget Jones - i kolejne oddalenie się od obdarzonych słodkim charakterem bohaterów romantycznych, których grał uprzednio i którzy stali się jego wizytówką. Will to uchylający się od obowiązków, unikający stałych związków, nie posiadający ambicji życiowych i nie oddający się autorefleksji trzydziestoośmiolatek. Żyjący z tantiem autorskich za napisaną przed laty przez ojca piosenkę bożonarodzeniową, Will prowadzi próżniacze życie odwiedzając bary kawowe i restauracje, oglądając telewizyjne teleturnieje i seryjnie spotykając się z kobietami.

Ale to wolne od obowiązków życie zmienia się, gdy niespodziewanie, w późnych latach trzydziestych, zaprzyjaźnia się z dwunastoletnim chłopcem. Historia opowiedziana w filmie koncentruje się na tej przyjaźni i tym, jak wpływa ona i zmienia życie obydwu bohaterów, Willa i Marcusa.

Rola Willa wydawała się atrakcyjna dla Hugh z kilku powodów: "To bardzo dobrze opowiedziana historia, bardzo zabawna i pozwalająca mi przełamać kojarzony ze mną stereotyp bohatera filmowego". Pomimo kilku bardzo komicznych scen i dialogów, okoliczności życiowe centralnych bohaterów powieści są dosyć smutne. Hugh komentuje: "Każda dobra komedia zasadza się na smutku w pewien sposób. Jest mnóstwo smutku w tym filmie, szczególnie w życiu chłopca i elementy komediowe są na tym tle jeszcze silniejsze."

Eric Fellner mówi: "Za każdym razem, kiedy pracujemy z Hugh, dostrzegamy w nim coś nowego. To poważniejsza rola, biorąc pod uwagę pozostałe wątki filmu, ale wszystko to przeplecione jest komedią, w której wielokrotnie wcześniej dowiódł swego talentu. Myślę, że publiczność będzie zaskoczona. Naprawdę pokazuje, jakim jest utalentowanym aktorem...

Hugh bardzo serio podchodzi do swojej pracy i jest jej całkowicie oddany. Dużo pracuje nad rolą i musi mieć absolutną, stuprocentową pewność, że wypowiadany dialog pasuje, jest wierny postaci, która go wygłasza i że postać pasuje, jest wierna pokazywanej historii. Poza tym Hugh wnosi zawsze nowe elementy do każdej sceny czy dialogu. Zawsze nas pozytywnie zaskakuje."

Chris Weitz dodaje: "Cechuje go nieprawdopodobna etyka pracy. Kiedy widzisz go przy pracy, wydaje się być zrelaksowany i niedbały, ale dla osiągnięcia tego efektu musiał wcześniej włożyć mnóstwo pracy."

Poza zmianą fryzury, transformacji Hugh w wyglądającego zgodnie z najnowszymi trendami mieszkańca metropolii, dopełniają kostiumy zaprojektowane przez Joannę Johnston, która wybierała stroje topowych marek, jak Fake, Paul and Joe, Joseph, Diesel, Spiewak, Vexed Generation czy Acupunture.

Zdjęcia w Londynie...

Zdjęcia do filmu rozpoczęły się w Londynie we wtorek, 17. kwietnia 2001 r.

Aktorzy i ekipa spędzili siedem tygodni pracując w londyńskich lokalizacjach, począwszy od Clerkenwell, w północnym Londynie. Lokalizacja ta stanowi punkt wyjściowy dla opisu świata Willa w Londynie. Clerkenwell oferuje mniej romantyczny, a bardziej współczesny wizerunek miasta, niż ten do którego od lat filmowcy przyzwyczaili publiczność. Mówi wspołproducent filmu, Nicky Kentish Barnes: "Clerkenwell nieczęsto było wykorzystywane przez filmowców, a zatem wnosimy coś nowego".

Odpowiedzialny za scenografię, Jim Clay, stwierdza: "To inny Londyn, prawdziwy Londyn. Londyn to miejsce wibrujące życiem, cudowne miasto do mieszkania i to właśnie chcieliśmy w tym filmie pokazać, a nie tradycyjnie przedstawiane stare miasto".

Inne lokalizacje w Londynie, to Kentish Town w północnym Londynie i Notting Hill w zachodniej części miasta, tam mieszkają Fiona i Rachel oraz Regent's Park i londyńskie Zoo. Jak zawsze, zdjęcia w Londynie były bardzo trudne logistycznie i ekipa techniczna musiała pokonywać szereg problemów. Poza tym, pracy towarzyszyło nieustające zainteresowanie prasy i mieszkańców miasta.

Atmosfera na planie była dobra przez cały czas i aktorzy pracowali zgodnie z ekipą filmowców przez cały czas trwania zdjęć. Jak zawsze na planie filmowym, to reżyser ustala ton. Wspaniałomyślność i opanowanie braci Weitz stworzyły wspaniałą atmosferę do pracy, każdy dawał z siebie to, co w nim najlepsze. Koproducent, Nicky Kentish Barnes wspomina: "Świetnie się z nimi pracuje. Działają, jakby byli połączeni, jak jedno ciało. Są bardzo pomocni, wielkoduszni i lubią swoją pracę. To był ich cel od samego początku - stworzyć szczęśliwy plan zdjęciowy." Toni Collette dodaje: "To świetni reżyserzy i wspaniali ludzie. Atmosfera na planie była niezwykle przyjemna. Dobrze się bawiłam." Chris i Paul dostarczali też rozrywki na planie zwiększając ustawicznie ilość pompek, w których się ścigali w przerwach pracy kamery - nawet w deszczowe dni na zewnątrz !

Po siedmiu tygodniach kręcenia w Londynie, ekipa przeniosła się do Shepperton Studios, aby robić zdjęcia we wnętrzach - w apartamencie Willa i domu Fiony. Odpowiedzialny za scenografię Jim Clay i jego zespół zaprojektowali dwa zupełnie odmienne światy dla Willa i Fiony, by pokazać ich odmienne charaktery, przywiązując ogromną wagę do detali.

Apartament Willa niejako egzemplifikuje esencję życia współczesnego kawalera. Współczesna i miejska, przestrzeń życiowa Willa wypełniona jest stylowymi sprzętami i modnymi gadżetami, sugerującymi, że Will otoczył się tymi wszystkimi rzeczami by wypełnić pustkę emocjonalną.

Apartament Willa kontrastuje dramatycznie z domem Fiony, który jest tradycyjny i przyjazny. Z wyblakłymi tapetami i zniszczonymi meblami, dom ewokuje odrobinę smutku i uczucie depresji, ale i tak jest ciepły i przytulny. Plakaty przeciw zanieczyszczeniu środowiska, za uwolnieniem Tybetu i tym podobne widzimy w całym mieszkaniu, wraz z wegetariańskim książkami kulinarnymi i totemami etnicznymi nie pozostawiają u widzów wątpliwości, kim jest mieszkaniec tego domu.

Więcej informacji

Proszę czekać…