Kobiety mogą być wszędzie i mogą robić wszystko - bez nieprawdopodobnego superbohaterstwa, a skupiony na działaniach hołd dla buntowniczek! 7
Nieprzeegzaltowany, niepatetyczny film o prawdziwej kobiecie mocy, urzeczywistniającej wizję, że płeć nie zdeterminuje i nie zdecyduje w patriarchalnym świecie o jej miejscu. Można zdobyć ziemię, ale czemu nie kosmos? Kobiety są wszędzie i mogą wszystko! O tym z czułością, bez histerii, czy sensacji opowiada Proxima, będąc solidnie zbudowanym filmowo hołdem dla buntowniczek, poddającymi do aktualizacji spróchniały układ ustalony przez mężczyzn.
Sara to astronautka i jednocześnie matka. Tak, jak marzy o bezpieczeństwie i szczęściu swojej córki, tak samo od wielu lat pragnie polecieć w kosmos. Jest zdolna, silna, ale też wrażliwa. Trafia jako jedyna kobieta na szkolenie do Europejskiej Agencji Kosmicznej, by tam przygotowywać się jako reprezentantka Europy do lotu w kosmos wraz z dwoma innymi towarzyszami z Ameryki i Rosji. Przyglądamy się bardzo szczegółowo ekstremalnym ćwiczeniom, które nie dają jej słusznie żadnej taryfy ulgowej. Sara robi swoje, stara się zachować kontakt z córką do ostatniego momentu, jednak ciężko stać w rozkroku w dwóch rzeczywistościach – roli matki i astronautki. To więcej, niż dwa etaty. Subtelnie, bez żadnych wielkich przemów, tylko w czynach oglądamy jej zmagania nie tylko z własnymi granicami wytrzymałości, ale i męskocentrycznym środowiskiem.
Alice Winocour świetnie skupia się na posiadaniu pasji i braku jej przynależności do jakiejkolwiek płci, a nie pójściu na wojnę z mężczyznami z narracją: samiec to Twój wróg. Jest cały czas skupiona na Sarze i jej osobistym wysiłku, który dotyczy w takiej sytuacji każdego. Nie oglądamy Sary w kosmosie, ale jak przeżywa te ziemskie starcia, które mogą być równie trudne i wymagające. To kino szczere, bez nazywania kogokolwiek bohaterem, a pokazujące absurd nierównowagi płciowej. Sara, kiedy trzeba ćwiczy i skupia się całkowicie na przygotowaniach. Mężczyźni też mają tutaj chwile zwątpienia, czytają wiersze – żadna cecha nie jest przypisana jednej z płci. Intrygujące jest również jak Alice tu komentuje i odnosi się do problemu, kiedy kobiety w rolach według krzywdzących kanonów przypisanych mężczyznom zaczynają ich naśladować i wyzbywać się swojej oryginalności, wyjątkowości i przyjmować inny, niż miały wcześniej sposób bycia. Robią to, by nie być transparentne w swojej kobiecości i poddańczo spróbować się dopasować, by przetrwać stosując te same zachowania. Sara tego nie robi. Jest konsekwentnie sobą, kobietą z wielkimi marzeniami, które chce je urzeczywistnić i kochającą matką, pozwalającą sobie na różnorakie emocje. Jedno drugiego nie wyklucza, jak pokazuje mądrze reżyserka. Ostatecznie dla wszystkich w drużynie wspólny cel jest ważniejszy od nieustannych przepychanek płciowych.
Nie ulegając ckliwości, a raczej z uczuciem Proxima pokazuje świetną metaforę kosmosu i jej symboliczne znaczenie dla wielu czynów w życiu kobiet. Dla Sary jest to dosłownie lot w kosmos, a jednocześnie jej córka pierwszy raz jedzie na rowerze, uczy się kolejnych rzeczy, doświadcza nowego. To różne przykłady dążące tego samego stwierdzenia, że odwaga jest kobietą. Sara zasiewa ziarno buntu, które będzie kiełkowało w nowym pokoleniu kobiet.
Proxima ze skupieniem i uwagą, emocjonalną prawdomównością opowiada o wyzwaniach. Seans ładnie i mądrze mówi o kosmosie, ale z perspektywy przyziemnej. O niezwykłej karierze niezwykłej kobiety w niezwykle zwyczajny sposób nieumniejszający jej dokonaniom, a skupiający się na działaniu, a nie oratorskich przemowach.
Chce lecieć w kosmos i ma rozterki i wątpliwości,ogólnie nic ciekawego ;)