Młoda studentka szkoły średniej Jill Johnson (Camilla Belle) podczas weekendu opiekuje się dwójką małych dzieci z bogatej rodziny. Co jakiś czas dzwoni telefon i głos w słuchawce dopytuje się o samopoczucie dzieci. Jill czuje niepokój, gdyż telefon dzwoni coraz częściej. W końcu postanawia zadzwonić na policję, aby wyśledzić, skąd dokładnie jest nawiązywana rozmowa telefoniczna. Dowiedziawszy się, że osoba dzwoniąca do niej, znajduje się w tym samym domu co ona, Jill wpada w prawdziwą panikę. W niebezpieczeństwie jest nie tylko Jill, ale także dwójka dzieci.

Casting... dom

Drugą niezwykle istotną rzeczą z punktu widzenia powodzenia filmu było znalezienie odpowiedniego pomieszczenia, w którym miały się rozgrywać przedstawione w filmie wydarzenia. Przy filmie zatrudniony został scenograf Jon Gary Steele, którego rolą miało być między innymi znalezienie odpowiedniego miejsca i stworzenie odpowiedniej atmosfery napięcia. Twórcy filmu zgodni byli co do tego, żeby nie popaść w wytarte wyobrażenie o 'nawiedzonym domu', strasznym miejscu w stylu gotyckim, wiktoriańskim, czy tez klasycznym amerykańskim domu tak dobrze znanym z ekranu filmowego. Kontekst, w którym rozgrywa się akcja filmu był niezwykle istotny i stanowił jedną z kluczowych części scenariusza, zakładającego dom z charakterystycznym atrium. Producenci zdawali sobie sprawę, że nie będzie łatwo znaleźć miejsce, które mogłoby sprostać wymogom realiów zarysowanych w scenariuszu, z uwagi na trudność kręcenia tego rodzaju zdjęć w istniejącym domu. Jon Gary Steele i Simon West postanowili zatem zaprojektować wnętrza domu, w którym miała rozgrywać się akcja, zwracając uwagę na takie szczegóły jak wymiary pomieszczeń, układ pokojów i rozmieszczenia atrium.

Jak mówi Wall: "Przyświecała nam myśl, żeby stworzyć miejsce wyjątkowe, niepodobne do tych, które aż za bardzo kojarzą się z filmami grozy i horrorami. Domy w stylu gotyckim tak naprawdę dzisiaj wzbudzają raczej śmiech niż przerażenie, podobnie jak nie niosą ze sobą odpowiedniego ładunku emocji wnętrza klasycznych amerykańskich domów. Chciałem zatem stworzyć coś wyjątkowego, co pozwalałoby nam odkrywać nowe wymiary i obserwować jak w tym otoczeniu zachowuje się Jill. A trzeba przyznać, że i na niej ten dom musiał zrobić wrażenie. Takiego efektu oczekiwaliśmy."

"W założeniu pomieszczenia, w których rozgrywa się akcja to jakby przeniesienia atmosfery tajemniczości otaczającej ten dom od zewnątrz do jego wnętrza. Z takiego punktu widzenia sprawą zasadniczą jest atrium. Atrium sprawia, że tak naprawdę czujemy, że ktoś obserwuje dziewczynę z zewnątrz, że wygląda ona jak okaz, który brany jest pod lupę, czy też ćma zamknięta w słoiku. To właśnie dzięki takim zabiegom możemy uwierzyć, że dziewczyna będąca sama w domu jest stale obserwowana, a dzwoniący do niej mężczyzna śledzi każdy jej ruch."

Ostatecznie zaprojektowaniem domu zajął się Jon Gary Steele. Wnętrza powstały w ciągu pięciu tygodni, a umieszczono je na scenie dźwiękowej Culver Studios. Za plan zewnętrznej części domu posłużyło otoczenie jeziora we Franklin Canyon w Los Angeles, parku narodowym, który miał w filmie imitować Kolorado. Projekt Steele'a przybrał wiele form. Jak mówi scenograf: "Chcieliśmy osiągnąć efekt miejsca, które będzie nowoczesne, a jednocześnie nie sterylne i zimne. Miało był to miejsce z dużą ilością elementów drewnianych i ciepłymi kolorami ziemi. Jednocześnie nie miały to być pomieszczenia 'elitarne', ale w charakterze dość zamożne. Dodaliśmy zatem takie elementy jak rzeźby, obrazy i piękne meble, które dopełniały całości tego atrakcyjnego miejsca."

Główni bohaterowie: Dziewczyna, dom, telefon

Zadaniem o zasadniczym znaczeniu dla powodzenia filmu było z punktu widzenia jego twórców znalezienie odpowiedniej odtwórczyni głównej roli Jill, która wzięłaby na swoje barki zadanie wiarygodnego przedstawienia rozgrywających się na ekranie wydarzeń, jak również pokazania zamierzonych przez twórców elementów w odpowiednim świetle. Wiarygodność i niewinność miały zasadnicze znaczenie. Szesnastoletnia niania to z jednej strony dziewczyna na progu dojrzałości, a z drugiej jeszcze bardzo niewinna osoba. Nie zapominajmy jeszcze i o tym, że mimo wszystko musi się wykazać dużą determinacją i myśleniem, żeby poradzić sobie z nieznanym przeciwnikiem i wyjść z tego starcia obronną ręką. A zatem idealna wydawała się kombinacja luźnego podejścia nastolatki, która jest w stanie sprostać przeżyciom całkowicie traumatycznym. Przy tym większość siły wyrazu musiała się zawierać w mimice twarzy, podpierając się jedynie dialogami. Do tego rodzaju zadania Camilla Belle wydawała się być idealną kandydatką.

Jak mówi Simon West: "Zdecydowaliśmy się zatrudnić do roli Jill właśnie Camillę z kilku względów. Po pierwsze, widziałem poprzednie nakręcone z jej udziałem filmy i zrobiła na mnie wrażenie osoby inteligentnej i dojrzałej ponad swój wiek. Kolejnym atutem była delikatna, niewinna wręcz ekspresja Camilli, co nie jest zjawiskiem częstym wśród młodych aktorek, ponieważ w tej profesji szybko się dorasta. Nie było zatem łatwo znaleźć kandydatki do roli Jill, która łączyłaby w sobie te właśnie elementy - delikatności i doświadczenia zawodowego."

West dodaje: "Oprócz niewątpliwie ciekawej urody, dużym plusem Camilli jest jej umiejętność przykuwania uwagi widza w sposób, w którym dialogi wydają się być prawie zbędne. Ona pochłania swoja osobą uwagę, a wszystko co myśli i czuje odzwierciedla się w jej oczach."

"Musiałem szczególnie namawiać Camillę do przyjęcia tej roli, ponieważ w przeszłości miała do czynienia raczej z niezależnym kinem i nieco bardziej pogłębionymi psychologicznie rolami niż można tego oczekiwać od thrillera. Jednak przekonywałem ją, że jako młoda aktorka nie zawsze będzie miała okazję zagrać w produkcji, w której cała uwaga, w każdej scenie i ujęciu skupia się właśnie na niej. Dla niej jako aktorki z pewnością jest to duża szansa pokazania swoich umiejętności."

Reżyser dodaje: "Dzisiejsza widownia jest o wiele bardziej wyrafinowana niż w roku 1978, kiedy oryginał filmu wchodził na ekrany. Widownia oczekuje dzisiaj od ekranowych postaci o dużo więcej i stawia im wysoką poprzeczkę. Widać to szczególnie w przypadku damskich odtwórczyń ról, które mają więcej do powiedzenia i są dziewczynami z ikrą. To między innymi dlatego spodobała mi się postać Jill. Jill nie jest ofiarą! Ona jest zwycięzcą tego pojedynku. Co prawda przeżywa strach i jest przerażona, ale w sytuacji zagrożenia podejmuje rzuconą jej rękawicę i używając swojego sprytu oraz rozumu walczy o przetrwanie. Jill to z punktu widzenia młodych dziewczyn prawdziwa bohaterka, wzór do naśladowania."

Dla Camilli, fakt, że rola dawała jej możliwość zmierzenia się z nowym aktorskim wyzwaniem, jak również wcielenia się w postać silnej dziewczyny był swego rodzaju magnesem. Jak mówi: "Jill to bardzo silna, młoda dziewczyna, która tak naprawdę jest siłą napędową tego filmu. Dla niej rozgrywające się wydarzenia to bardzo emocjonalna, osobista podróż. Z jednej strony jest odpowiedzialna za dzieci i musi walczyć o ich bezpieczeństwo, z drugiej chodzi tu również o nią samą. Na jej barkach spoczywa ciężar wyprowadzenia wszystkich z tej opresji."

Aktorka dodaje: "Dla mnie było to spore wyzwanie również z tego względu, że na planie nie było możliwości odegrania scen i wsparcia się na innych aktorach. Moimi najczęstszymi partnerami były dom i telefon. W pewien sposób musiałam grać sama ze sobą, kreując obraz scen w głowie. Prawdę mówiąc musiałam wytworzyć w sobie do pewnego stopnia element szaleństwa, wyobrażając sobie co też może się dziać koło mnie, czy też kryć za tajemniczymi komendami "Czy sprawdziłaś co u dzieci?" Z mojego punktu widzenia najtrudniejszą rzeczą było zbudowanie napięcia pomiędzy graną przeze mnie postacią, a tajemniczym nieznajomym, którego głos słyszałam w słuchawce. Te emocje musiały być pokazane w sposób jak najbardziej wiarygodny, na najwyższym poziomie przerażenia, a w miarę rozgrywania się kolejnych scen nabierać siły i intensywności. Nie jest przy tym łatwo budować napięcie słysząc w słuchawce głos jednego z członków ekipy filmowej, wyobrażając sobie jednocześnie, że to jakiś nawiedzony psychopata. W dużej mierze polegało to na graniu z samym sobą, nie mając punktu odniesienia w innej osobie na planie. Trzeba przy tym dokonywać manipulacji na swoim własnym umyśle, kreując coś, czego tak naprawdę nie ma."

Rola Jill była również w pewnym sensie wyzwaniem dla Camilli od strony fizycznej. Aktorka pracowała z trenerem miesiąc przed rozpoczęciem zdjęć do filmu, szlifując odpowiednią formę i pracując na siłowni nad figurą. Jak tłumaczy Camilla: "Jill jest wysportowaną dziewczyną. Trenuje biegi, więc pod względem fizycznym jest silna. Ma niezłą kondycję, która tak naprawdę pomaga jej przetrwać w momencie, kiedy dochodzi do potyczki z Nieznajomym. To właśnie kondycja i siła fizyczna decyduje o jej przewadze nad przeciwnikiem."

Informacje produkcyjne

W 1978 roku, na ekrany kin wszedł jeden z najbardziej przerażających filmów tego okresu z gatunku thrillerów. Za jego sprawą blady strach padł na wszystkie niemal dziewczyny wykonujące pracę opiekunek do dzieci. Często imitowany (np. w Krzyku" /Scream/, nigdy jednak w formie remake'u) film "Kiedy dzwoni nieznajomy" /When a Stranger Calls/ wykorzystywał motywy młodej niani ... nieustannie dzwoniącego telefonu ... wypowiadanych szeptem gróźb, których mieszanka sprawiła, że stał się jednym z bardziej przerażających obrazów kiedykolwiek nakręconych. Carol Kane zagrała w nim rolę niani, dręczonej telefonami od nieznajomego powtarzającego do znudzenia te same złowieszcze słowa: "czy sprawdziłaś co u dzieci?" Film od czasu swojej premiery zyskał sobie grono zagorzałych zwolenników i uznawany zaczął być za obraz kultowy, wyznaczając jednocześnie nowe ścieżki gatunku thrillera psychologicznego.

Ponad dwadzieścia pięć lat później, Ken Lemberger, były prezes Sony Pictures Entertainment, zainteresował się możliwością nakręcenia remake'u tego filmu. Jak wspomina: "Kiedy opuściłem Sony, zapytałem Amy Pascal czy miałaby coś przeciwko przejrzeniu przeze mnie listy odrzuconych projektów i adaptacji, które z mojego punktu widzenia mogły wydać się ciekawe. Szukałem filmów, które w swoim czasie nie odniosły szalonego sukcesu komercyjnego, a które jednak miały w sobie duży potencjał. Pierwszym z obrazów, który przyciągnął moją uwagę był właśnie "Kiedy dzwoni nieznajomy". Pamiętałem dobrze ten oryginał i miałem wrażenie, że był to film, którego pierwsze dwadzieścia minut dosłownie zmroziły mnie z przerażenia."

Lemberger zgłosił się ze swoim pomysłem do Clinta Culpeppera, prezesa Screen Gems. Obaj zgodzili się co do tego, że pierwowzór łączył w sobie materiał, którego starczyłoby na trzy różne filmy. Mieli również wspólne przekonanie co do tego, że ich adaptacja skupiała by uwagę na najbardziej charakterystycznym i zapadającym w pamięć początku oryginału. Właśnie ta część miała stanowić ramy dla nowego thrillera.

Producent filmu John Davis, który ma na swoim koncie ponad sześćdziesiąt siedem filmów, wśród nich kilka remake'ów, również nie krył swojego uwielbienia jeśli chodzi o oryginalny produkt hollywoodzki z 1978 roku. On sam stwierdza również, że nie lubi nazywać swojego najnowszego przedsięwzięcia 'remakiem', ale raczej wariacją na temat pierwowzoru. Jak mówi: "Kiedy dzwoni nieznajomy" był niesamowicie przerażającym, ponadczasowym thrillerem. Kiedy go obejrzałem po raz pierwszy w mojej głowie ciągle brzmiały słowa - "Czy sprawdziłaś co u dzieci?", dosłownie nie mogłem się od nich opędzić."

Uaktualnienie przedstawionych w pierwowzorze filmu wydarzeń z pewnością było sporym wyzwaniem z punktu widzenia jego twórców. Pewne rzeczy musiały ulec zmianie, chcąc przemawiać z równą siłą do widzów 28 lat później. Jak tłumaczy Davies: "Zgodni byliśmy co do tego, że film musi być w swoim charakterze thrillerem psychologicznym jeszcze bardziej niż oryginał. Przerażenie leży tam, gdzie go tak naprawdę nie widać, a zaczyna z wyjątkową siłą działać wyobraźnia. Już sam pomysł młodej dziewczyny uwięzionej w domu na odludziu i do tego nękanej telefonami przez niewidzialnego 'psychopatę' sprawia, że przebiegają nam ciarki po plecach. Każdy z nas może sobie taką sytuację wyobrazić, a wielu po prostu kiedyś znalazło się w niej samemu. Ten osobisty punkt odniesienia, realność całej sytuacji, sprawiają, że możemy wyobrazić sobie naszą własną reakcję. To może przydarzyć się prawie każdemu z nas, albo bliskiej nam osobie. To chyba jeden z najgorszych koszmarów."

Kompletowanie zespołu

Kiedy już wiadomo było, kto będzie nadzorował prace przy filmie od strony producenckiej, przyszła kolej na zastanowienie się, komu zostanie powierzone zadanie napisania scenariusza do filmu. Jake Wade Wall był właśnie w drodze na tygodniowy wypoczynek w oddalonym domku w Newadzie, kiedy otrzymał telefon od swojego agenta z informacją, że nadarza się wyjątkowa okazja napisania tekstu scenariusza do remake'u "Kiedy dzwoni nieznajomy". Jak wspomina Wall: "Tyle, co pamiętałem z oryginalnego filmu to było przede wszystkim uczucie grozy, obraz samotnej niani w domu, z dzieciakami pod opieką oraz przerażające telefony, powtarzające się z zagadkową częstotliwością. To robiło wrażenie! Kiedy dojechałem już na miejsce do domu mojej siostry, natychmiast udałem się do wypożyczalni wideo, żeby jeszcze raz odświeżyć sobie te obrazy. Kiedy oglądałem kasetę zdałem sobie sprawę, że to, co utkwiło w mojej pamięci to tak naprawdę pierwsza część filmu, naładowana napięciem do granic możliwości. Później już, kiedy zostałem sam w dużym domu mojej siostry, prawie każdy szelest przyprawiał mnie o szybsze bicie serca - stąpanie po skrzypiącej posadzce, włączająca się i wyłączająca za chwilę lodówka, no i to wycie wiatru... Za każdym razem omal nie podskakiwałem do góry, nie mówiąc już o pójściu do innego pokoju po szklankę wody. Byłem naprawdę przerażony!"

Wyprawa Jake'a zakończyła się na szczęście bez większych perypetii i jak zwykle okazało się, że strach ma wielkie oczy. Po powrocie miał jednak ukształtowaną wizję nowego scenariusza filmu i gotów był na spotkanie ze Screen Gems. Pomysł Jake'a polegał na skróceniu oryginalnego filmu do tych kilku pierwszych elektryzujących scen - samotna młoda dziewczyna w dużym domu i przekształcenia tej właśnie części w pełnometrażowy obraz. Pomysł chwycił, a Jake otrzymał zlecenie na napisanie scenariusza.

"Ciągle przypominałem sobie ten epizod, kiedy przez cały tydzień pozostawałem sam na odludziu w domu mojej siostry, gdzie wszystko, nawet najmniejsze szczegóły wydawały się przerażające i właściwe zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę nie potrzeba nam uzbrojonego w ociekający krwią nóż faceta goniącego po domu dziewczynę żeby tak naprawdę siedzieć przed ekranem ze ściśniętym gardłem. To, co nas faktycznie przeraża, to oczekiwanie czegoś niewiadomego i niebezpiecznego, wyobrażenia o tym, co może się wydarzyć zakorzenione w naszej własnej wyobraźni. Wszystko, co możemy sobie wyobrazić jest z całą pewnością bardziej przerażające niż siekiera, czy też jakiś psychopata trzymający w rękach ociekającą krwią głowę swojej ofiary. W taki właśnie sposób zainspirował mnie Hitchcock. Jeśli pamięta się scenę pod prysznicem z "Psychozy", w której tak naprawdę widz widzi strużkę krwi i przerażenie na twarzy dziewczyny, to jest to obraz o wiele bardziej przemawiający do wyobraźni i przejmujący niż fotograficzna rejestracja wydarzeń. "Kiedy dzwoni nieznajomy" miał w założeniu być takim właśnie filmem."

Kolejnym zadaniem producenckim było znalezienie do projektu reżysera, którego wizja artystyczna byłaby zbieżna z oczekiwaniami reszty zespołu filmowców. Simon West okazał się właśnie być tą odpowiednią osobą. Reżyser, który ma na swoim koncie takie duże produkcje jak "Lot skazańców" /Con Air/ i "Lara Croft: Tomb Raider" znany jest ze swoich umiejętności przenoszenia na ekran zarówno atmosfery niepewności, tworzenia suspensu, jak i dużego emocjonalnego ładunku obrazu. Producentowi Johnowi Davisowi bardzo przypadł do gustu wizualny styl jaki reżyser zaprezentował w swoich poprzednich pracach, w szczególności zaś w filmach reklamowych nakręconych w Anglii. Uznał zatem, że będzie to odpowiednia osoba, która stanie za reżyserskim sterem jego najnowszej produkcji.

Kiedy w ręce Simona po raz pierwszy trafił tekst scenariusza, spodobał mu się pomysł przedstawienia akcji zamkniętej w jednym miejscu - górskim domu na odludziu. Wiele z dużych filmów akcji oraz obrazów dramatycznych, które wyreżyserował w ostatnim czasie rozgrywały się w dzikiej scenerii dżungli, czy też pustynnych odludzi, przy założeniu co najmniej 100 dni produkcji za każdym razem. Jeśli chodzi o "Kiedy dzwoni nieznajomy" Simon dostrzegł w tym projekcie szansę na pokazanie swoich możliwości w nieco inny sposób. Jak mówi: "Ten projekt wydawał się dużo bardziej wyszukany pod względem artystycznym niż filmy akcji, z którymi miałem wcześniej do czynienia. Jest w nim tak naprawdę niewiele elementów, nad którymi trzeba było bardzo wnikliwie i szczegółowo popracować. Ten rodzaj zadania reżyserskiego wydał mi się bardzo ciekawy, stąd też nie zastanawiałem się długo, kiedy zaproponowano mi pracę przy filmie."

Jak sam dodaje: "Nie jestem wielkim fanem filmów z gatunku horroru, ale muszę przyznać, że uwielbiam thrillery, a to jest właśnie czystej wody thriller. Tego rodzaju filmy są inteligentne i błyskotliwe, dają jednocześnie reżyserom możliwość manipulowania widownią w bardzo subtelny sposób, a nie jak w przypadku horrorów serwując przerażenie gotowe na talerzu. Bardzo podoba mi się to, że historia przedstawiona na ekranie jest tak realna. Na miejscu filmowej Jill mógłby przecież znaleźć się każdy. Wielu z nas doświadczyło w swoim życiu czegoś na kształt wydarzeń przedstawionych w filmie - samotne wieczory w pustym domu, dziwne odgłosy dochodzące nie wiadomo skąd. Zwykle to nasza wyobraźnia płata nam figle i zmusza do tworzenia wyolbrzymionych obrazów. A jednak taka sytuacja może przydarzyć się każdemu. Naszym zadaniem było przedstawienie całej akcji w sposób jak najbardziej realny, ale jednocześnie niedopowiedziany. Zakładaliśmy, że resztę 'pracy twórczej' wykona wyobraźnia każdego z widzów."

Więcej informacji

Proszę czekać…