Zróbmy uczciwy film
Historią Childersa zainteresował się już kilka lat temu scenarzysta Jason Keller. Swój tekst napisał po części na podstawie wspomnień Childersa "Another Man’s War: The True Story of One Man's Battle to Save Children in the Sudan" (2009), który nie krył, że kiedyś bez wahania atakował ludzi nożem, gdy tylko go zirytowali. Według krytyki, książka charakteryzowała się brutalną szczerością. Podczas promocji Childers wielokrotnie występował w programach telewizyjnych i stał się powszechnie znany.
Z Childersem kilkakrotnie spotkali się Forster, Keller i Butler. Jego silna osobowość wywarła na nich wielkie wrażenie. – Sam uwielbia sprawdzać ludzi, bo chce wiedzieć, z kim ma do czynienia. Mnie na przykład podał broń, po czym, gdy zacząłem się nią bawić, uprzedził, że jest nabita. Jasonowi uścisnął dłoń tak silnie, że mało mu jej nie urwał – wspominał aktor. Twórcy filmu podkreślali, że najtrudniejszym zadaniem było uchwycić złożoność, a nawet dwuznaczność bohatera, bez popadania w łatwy hollywoodzki melodramatyzm. – Czy Childers to rzeczywiście głęboko nawrócony grzesznik, czy mściciel ulegający mrocznym instynktom? Chodziło nam o to, by nie podsuwać widzom na tacy łatwej odpowiedzi – wyjaśniał reżyser Marc Forster. Childers wziął udział w promocji filmu podczas festiwalu filmowego w Toronto, gdzie film miał premierę. Choć obawiał się, że "ten, kto sprzedaje swe życie Hollywood, traci nad nim kontrolę", zawierzył filmowcom, bo grali fair. Konsultowali z nim kontrowersyjne z jego punktu widzenia rozwiązania. Nie zabrakło na przykład sceny, w której Childers oskarżany jest o sposób działania, będący zwierciadlanym odbiciem brutalnych metod Bożej Armii Oporu. Zaakceptował też fikcyjną, a ważną fabularnie postać Donniego, przyjaciela głównego bohatera i dawnego heroinisty, który opiekuje się jego rodziną, gdy Childers przebywa w Afryce. – To połączenie jakichś sześciu prawdziwych osób, które nam w tym czasie pomagały – mówił Childers. Twierdził też, że nigdy w prawdziwym życiu nie miała miejsca scena, gdy jest pod wpływem narkotyków w obecności swej córki. Zaakceptował ją jednak na prawach dramaturgicznego skrótu. Opowiadał, że jego działalność spotykała się z krytyką, ponieważ na przemoc ugandyjskiej Lord's Resistance Army odpowiadał przemocą. Pisano więc o nim jako o karykaturze Rambo. – Wielu ludzi uważało, że miałem rację; inni mieli przeciwne zdanie. Ale kiedy raz zobaczysz gwałcone trzyletnie dzieciaki, czy dzieciaki, które się okalecza, obcinając im usta – tego nie da się zapomnieć. Po prostu przez chwilę wyobraźcie sobie, że to wasze dziecko i pomyślcie, co byście zrobili – mówił Childers.
Budżet filmu wyniósł jedynie 30 milionów dolarów (wielkie studia obawiały się kontrowersyjności tematu), zdjęcia trwały 51 dni i kręcono je na dwóch kontynentach. Kluczową rolę Lynn miała początkowo grać Vera Farmiga, ale gdy okazało się, że jest w ciąży, zastąpiła ją Michelle Monaghan. Jak wspominał reżyser, Butler nie rozstawał się podczas kręcenia z albumem zdjęć okaleczonych dzieci. – Szczerze mówiąc, pod koniec pracy nie byłem w zbyt dobrej psychicznej formie – przyznawał aktor. – Kiedy pierwszy raz przeczytałem scenariusz, pomyślałem: to nie mogło wydarzyć się naprawdę! A jednak, gdy głębiej zaznajomiłem się z tematem, okazało się, że tak właśnie było. Childersowi przydarzyło się w życiu tyle dramatów, że wystarczyłoby ich na dziesięć przeciętnych życiorysów. Scenarzysta Keller opowiadał, że świadomie zrezygnował z ukazania niektórych znanych epizodów z życia Childersa sprzed nawrócenia, ponieważ były one zbyt gwałtowne i drastyczne. W epilogu filmu pojawia się sam Childers, broniąc swego postępowania, dowiadujemy się też o dalszych losach sportretowanych w filmie postaci. Na premierę czeka dokument "Another Man's War: The Machine Gun Preacher Story", w którym wykorzystano piosenkę znanego w USA wykonawcy Aarona Hendry'ego, poświęconą Childersowi. Forster podkreślał, że chciał uniknąć łatwego moralizowania, ale dodawał, że film ma ukazać sprawy, o których rzadko się szerzej wspomina. Childers trochę się skarżył, że zbyt mało miejsca poświęcono jego szeroko zakrojonej działalności w USA, gdzie prowadzi wykłady ostrzegające przed uzależnieniami. Na wieść o realizacji filmu spadły datki na jego fundację. – Ludzie sobie myślą: pewnie dostał milion dolarów. A ja na razie nie dostałem nic. Bo najważniejsze dla nas było to, by przekonać publiczność, że ten film jest skierowany do każdego widza z osobna. Pierwsze reakcje widzów świadczą o tym, że ten cel udało się osiągnąć.