Tomasz Nowakowski

@tomasznowakowski1992

Aktywność

Zakonnica II (2023)

A więc wracamy do świata demonicznych zakonnic i nawiedzonych klasztorów. "Zakonnica 2", reżyserowany przez Michaela Chavesa i napisany przez Akelę Cooper, to sequel, który miał potencjał, ale niestety nieco się zagubił w swojej własnej mitologii. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to atmosfera. Chaves zna się na rzeczy, jeśli chodzi o budowanie napięcia. Sceneria Francji z 1956 roku jest wręcz klimatyczna, a dźwięk i muzyka są na wysokim poziomie.

Ale zanim zaczniemy się zachwycać, musimy porozmawiać o scenariuszu. Akela Cooper stworzyła opowieść, która ma swoje momenty, ale niestety brakuje jej spójności. Siostra Irene, która ponownie staje twarzą w twarz z Valak, nie dostaje wystarczająco dużo materiału, by jej postać mogła się rozwijać. Zamiast tego, film skupia się na efektownych, ale płytkich scenach strachu.

Nie można też nie wspomnieć o pewnych niewykorzystanych okazjach. Mamy tu do czynienia z sequelem globalnego przeboju, więc oczekiwania były wysokie. Niestety, film nieco się gubi w swojej własnej mitologii i wprowadza elementy, które więcej komplikują niż wyjaśniają.

Jeśli jesteś fanem uniwersum "The Conjuring", to film z pewnością dostarczy ci dawkę adrenaliny. Ale jeśli szukasz czegoś więcej – głębokiej fabuły, rozwiniętych postaci i przemyślanej mitologii – to możesz się poczuć rozczarowany.

Podsumowując, "Zakonnica 2" to film, który miał wszystko, by być kolejnym hitem w uniwersum "The Conjuring", ale niestety nieco się zaplątał. Dlatego moja ocena to solidne 6/10. Nie jest to film, który zostanie zapamiętany na lata, ale jeśli szukasz czystej rozrywki i kilku przerażających momentów, to warto dać mu szansę.

Bez litości 3. Ostatni rozdział (2023)

Okej, więc właśnie wróciłem z seansu "Bez litości 3" i muszę przyznać, że to była całkiem przyzwoita jazda. Nie jest to arcydzieło, które zmieni twoje życie, ale z pewnością jest to solidny film akcji z kilkoma chwilami, które naprawdę cię zaciekawią. Oceniam go na 7/10, i oto dlaczego.

Po pierwsze, Denzel Washington. Człowiek ten jest jak wino – im starszy, tym lepszy. Jego postać, Robert McCall, jest tak samo charyzmatyczna i magnetyczna jak w poprzednich odsłonach. Denzel daje nam tu pełen wachlarz emocji: od zimnego, wyważonego zabójcy do czułego mentora i przyjaciela. Nie ma wątpliwości, że jest on kręgosłupem tego filmu.

Reżyseria Antoine’a Fuqua jest tutaj na punkcie. Zna on swoją rzecz, kiedy chodzi o tworzenie napięcia i akcji. Sceny walki są dobrze zrealizowane, a tempo filmu utrzymuje się na odpowiednim poziomie. Nie jest to jednak "Training Day", więc nie spodziewajcie się głębokich przemyśleń na temat moralności czy społeczeństwa.

Scenariusz Richarda Wenka jest… no cóż, jest OK. Nie jest to nic, co by cię powaliło, ale też nie jest źle. Jest kilka momentów, w których dialogi są trochę sztampowe, ale to jest thriller akcji, więc czego się spodziewać?

Co do fabuły, jest ona dość prosta, ale efektywna. McCall wyrusza do Włoch i wpada w tarapaty z mafią. To nie jest "Ojciec Chrzestny", ale też nie jest to "Taken 3". Jest wystarczająco dużo zwrotów akcji i niespodzianek, żeby cię zainteresować, ale nie na tyle dużo, żeby cię zdezorientować.

Jeśli chodzi o minusy, to film mógłby być trochę krótszy. Czas trwania 1 godziny i 43 minut to nie jest wiele, ale są momenty, w których akcja się nieco rozciąga. Ponadto, chociaż jest to trzecia część serii, nie wnosi ona zbyt wiele nowego do uniwersum "Equalizera". To trochę jak słuchać ulubionego zespołu, który gra te same hity na każdym koncercie.

Podsumowując, "Bez litości 3" to solidny film akcji, który dostarczy ci rozrywki na kilka godzin. Nie jest to film, który zostanie zapamiętany na lata, ale jeśli jesteś fanem serii lub po prostu chcesz zobaczyć Denzela w akcji, to warto dać mu szansę.

Proszę czekać…