Marian Paździoch postanawia założyć chór męski. Cel jest prosty – podbić śpiewem serca Polonii amerykańskiej w Chicago… i zarobić na tym grube dolary. Do przedsięwzięcia angażuje sąsiadów, Ferdynanda Kiepskiego i Arnolda Boczka oraz kilku emerytów. Sam zaś zostaje dyrygentem chóru.