Piękna historia, zabarwiona nastrojową muzyką, o przemianach młodego ganstera. 8
Gdy dowiedziałem się, że Gavin Hood zaangażował się w nowy projekt to machnąłem na to ręką, gdyż pomyślałem, że nie będę tracił czasu na coś podobnego do „Pustyni i w puszczy”. Jednak się zdziwiłem i muszę zwrócić honor dla pana Hood’a i przyznać, że jednak potrafi nakręcić dobry film.
Fabuła, przynajmniej początkowa, upodabnia się do „Miasto Boga”, tylko z tym, że dzieje się nie na przedmieściach Rio de Janeiro, tylko Johannesburga. Jednak to tylko początek. Później Tsotsi napada na kobietę w aucie, strzela do niej i ucieka z autem. Po przejechaniu kawałka drogi orientuje się, że na tylnim siedzeniu leży dziecko. Początkowo nie wie co robić, ale później postanawia je zatrzymać. Życie młodego gangstera zmienia się o 180 stopni.
Zacznę od największej zalety filmu, czyli muzyki. Tzw. Kwaito, czyli połączenie muzyki tanecznej z hip hopem. Muszę przyznać, że nie lubuję się w tego typu gatunkach, ale obok tła muzycznego w tym filmie nie można przejść obojętnie. To ona buduje klimat tego filmu, klimat przestępstw, biedy i nędzy. Niektóre kawałki wpadają w ucho, idealnie pasują do scen, a nawet jako odrębna część słucha się tego świetnie.
Kolejną zaletą jest na pewno prostota treści. Nie ma tutaj zawiłych historii, w których niektórzy się gubią. Jest to film dla szerszej publiczności, ale jedni wyniosą z kina tylko fajną muzykę, a inni wyłapią też przesłanie filmu. Dla reżysera nie potrzeba było dodatkowych historii, które mieszają trochę w fabule, aby udowodnić widzowi, że nawet z człowieka, który początkowo wydaje się idealnym wcieleniem zła, może stać się dobry człowiek. Przejawiało się to w wielu filmach, być może i niektórzy mają to za bajkę, jednak Hood robi to w należyty sposób. Film ukazuje także skryte cierpienie Tsotsiego z powodu braku rodziny, być może tylko tego mu brakowało do szczęścia? Lance Gewer autor zdjęć popisał się zdjęciami, podobnie jak muzyka tworzy klimat filmu. Za pomocą pięknych i kolorowych zdjęć, potrafił pokazać zarówno piękno jak i nędzę slumsów. Pokazał świat, o którym wiele ludzi zapomina z dużych miast, na które nikt się nie wybiera, gdyż uważane jest za przeklęte.
Aktorstwo jest na dobrym poziomie. Odtwórca roli Tsotsiego potrafił zagrać zarówno złego, jak i dobrego gangstera. Reszta aktorów nie wyglądało na to, aby zbytnio angażowała się do roli, oni mają wygląd zewnętrzny upodobniony do gangsterów, wystarczyła tylko odpowiednia charakteryzacja.
Nie jest to kolejna produkcja Hollywood’u, o złym człowieku, który stał się bohaterem, lub się nawrócił. Jest to po prostu piękna historia młodego gangstera, w którym ujawnił się, skrywany od lat, brak rodziny. Warto obejrzeć przede wszystkim dla zdjęć i muzyki, jednak trzeba to poczuć, gdyż inaczej seans będzie stracony.
5 na 10 I nic więcej – Czytając tych kilka opinii które się tu pojawiły, miałem nadzieje na dobre kino. A dostałem film nudny przewidywalny a nader wszystko naiwny. Tematy poruszone w filmie jak najbardziej godne filmu ale samo wykonanie na 5 ale w skali od 1 do 10.
Jak dla mnie stracone 1,5h. Dodam ze lubię ambitniejsze kino a film np. Mandarynki mnie zauroczył I do głębi poruszyl. Przy Tsotsi ZERO emocji u mnie jako widza.
A film można streścić do. Zły Tsotsi → dobry Tsotsi.