Siemaneczko. Oglądalem raz taki jeden fajny film o muzyce .
Mały opis filmu (postaram sie by był zrozumiały)
Jeden raper, który nie ukazywał się na scenie, pracował u swojego Taty (który był pastorem) w kościele jako chórzysta. Jego rodzice nie wiedzieli nic na temat tego iż ich syn interesuje sie Hip Hopem/Rapem. Wręcz Pastor był PRZECIWNY Hip Hopowi, twierdził iż HipHop zmienia młodzież na gorsze.
Nazwijmy tego rapera , osobą X.
Ten X miał dobrego kumpla Y , który przechwalał się że jest raperem.. prawdziwym artystą, a tak na prawdę nie potrafił wiele.
X nagrał jakis swój kawałek, który spodobał się Y. W tym czasie był KONKURS na jakis najlepszy kawałek i ten właśnie Y wysłal kawałek X, i przywłaszczył sobie ten kawałek.
Kawałek ten wygrał konkurs, a organizatorką tego konkursu była koleżanka X i Y… X za czasów szkoły kochał się w tej koleżance (nazwiemy ją koleżanką O) . Koleżanka O byla już sławna na scenie itd.
Kolega X zaczął pomagać swojemu kumplowi Y i nagrywał kawałki dla niego, aby mógł nagrać płyte. Kiedy już nagrał płyte, zaczęły się problemy. Koleżanka O i kolega Y stali się parą, więc chcieli mieć wspólny kawałek.
Koleżanka O chciała mieć koncert ze swoim Y, lecz on wiedział że nic nie potrafi.
Na koncercie ludzie się dowiedzieli że prawdziwym artystą i prawdziwym właścicielem tych kawałków jest X a nie Y.
Mam nadzieje że jakoś sensownie to wyszło, bardzo prosze o pomoc.
Proszę czekać…