Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Pokot 0

Gdzie są w polskim kinie Młodzi Gniewni? Z postulatami,z jakimś niepokojem, dreszczami moralności i wypowiadający rewolucyjne zdania niedrżącym głosem, z wiarą w kosmiczną siłę kina wpływania na rzeczywistość pozafilmową? Dlatego to właśnie 68-letnia Agnieszka Holland uzupełnia te lukę poetyckiego kina postulatów Pokotem.

Naszą bohaterką jest Duszejko (nie Duszenko, lepiej się nie pomylić w jej obcności). Silna kobieta, zaradna, mieszkająca na wsi, mając za najbliższych dwa oddane jej psy. Mit O wsi spokojna, o wsi wesoła zostaje szybko roztrzaskany. To trochę baza ludzi jeszcze nie umarłych. Nagle giną psy Duszejko. W wiosce mieszka więcej kłusowników i polujących, niż ekologów i miłośników zwierząt. To niby, jedna z wielu prowincji, ale mamy na niej bohaterke, która jest gotowa kłócić się z księdzem, że zwierzęta mają duszę i chodzić na policję w celu zgłoszenia morderstwa, jeżeli ginie zwierzę.

W onirycznej atmosferze wsi Holland wraz z Tokarczuk snują smutną przypowieść o obojętności, bierności i bylejakości współczesnego człowieka. O jego egoizmie i własnym interesie, o tym że miłość i pokój to słowa, tak często jeszcze spotykane, jak prawdziwi hippisi. Nie ma tutaj żadnego młodego aktywisty. Nasze pokolenie jest rozleniwione. Reżyserki nie robią tego gorzko, bezradnie czy zrzucając rękawice. Nie, idą do boju!

W tym filmie nie ma strachu ani żadnej poprawności i to sprawia, że poezja łączy się tutaj z radykalizmem narracyjnym, tak skutecznie tworząc silny i dobry filmowo splot. Do tego pojawia nam się gatunek kryminalny, niczym z Twin Peaks, gdzie zagadkę morderstw rozwiązują młody stażysta, analityk, z Brukseli, który wpada do tej dziury z powodów zdrowotnych (ma ataki epilepsji), starsza kobieta uważana przez połowę wsi za wiedźmę i wariatkę, staruszek który kiedyś podpalił urząd i młoda dziewczyna pracująca w używanej odzieży – to odszczepieńcy. Ta groteskowo-komiczna mieszanka gra sobie w ciuciubabkę zgrabnie z gatunkiem, nie zapominając że tutaj chodzi o języka używanie, a nie pokazywanie go.

W polsce powstaje też film, który bez wątpienia można zakwalifikować do Animal Studies, nakrapiany realizmem magicznym. Natura też jest tutaj bohaterką, a na pewno poszkodowaną, na której zlecenie pracuje wyżej wymiony skład rozwiązujący zagadkę i nie musi paść zdanie: morderca jest wśród nas.

No i co najważniejsze, a jednak zostawione na koniec. Pokot, to bezkompromisowy, moralny rebus, przypowieść o tym, czy gwałt wskrzesza, czy oko za oko ma sens i czy nasza przewaga nad przyrodą pozwala przybierać nam rolę tyranów? Może chwilami siła filmu słabnie i robi się akcja obuchem w łeb, jednak ten film ma potężny nerw.

O rewolucji językiem poetyckim nie jest łatwo. Jeszcze trudniej jest robić kino ważne, ale nie zawsze w narracji poważne. Pokot to hybryda gatunkowa, ale przede wszystkim dzieło wkurzone i wygłaszające rock and rollową mowę o przepaści, nad którą stoi cywilizacja, w niepozornej, malowniczej przestrzeni. Milczenie nie przynosi spokoju, a zazwyczaj krzywdę i nadchodzącą katastrofę.

Ocena: 7,5

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…