Auta

7,2
Gwiazda wyścigów Zygzak McQueen żyje na wysokich obrotach, aż do dnia, w którym trafia do Chłodnicy Górskiej, zapomnianej mieściny na trasie 66. Poznaje tam Złomka, Sally, Wójta Hudsona i całą gamę przezabawnych bohaterów, którzy pomogą mu zrozumieć, że są w życiu sprawy ważniejsze niż sława.

Cadillacami po autostradzie

W 2001 roku najważniejsi członkowie ekipy, w tym Lasseter, Ranft, producentka Darla Anderson oraz scenografowie, polecieli do Oklahoma City. Tam czekały na nich cztery białe cadillaki. Udali się nimi w dziewięciodniową podróż po trasie 66. Przewodnikiem był historyk, autor kilku książek i niezliczonej ilości artykułów na temat tej słynnej drogi, Michael Wallis. Wallis od lat jest nią zafascynowany: Ta szosa to zwierciadło naszego narodu. Dla wielu ludzi to najsłynniejsza trasa na świecie, która przecina cały kraj, od Chicago aż po Pacyfik. Właściwie każdy mieszkaniec Ameryki znalazł się na niej choć raz. To droga naszych dziadków, ojców i nasza. Powstała w latach 20. Podczas Wielkiego Kryzysu stała się trasą wielkich wędrówek w poszukiwaniu pracy, przede wszystkim do Kalifornii. Podczas II wojny światowej właśnie tamtędy przejeżdżały konwoje pełne poborowych, a od lat 50. szukali na niej szczęścia liczni wędrowcy. Ukazując ją na ekranie trzeba pamiętać o jej niezwykłym statusie – tłumaczył Wallis. – Po drodze odwiedzaliśmy motele i bary, rozmawialiśmy z miejscowymi mieszkańcami, kowbojami, kelnerkami i kierowcami. Spotkaliśmy wielu „wojowników drogi”, którzy znają „sześćdziesiątkę szóstkę”, nazywaną też „Matką Dróg”, na wylot. Ich historie były porywające – wspominał dalej przewodnik.

Filmowcy szczególną uwagę poświęcili zróżnicowanym formacjom skalnym, jakie można zauważyć przy drodze oraz swoistej kolorystyce budynków koło autostrady. Barwy elewacji, ze względu na wpływ warunków atmosferycznych, wiatru, deszczu, pyłu, a w mniejszym stopniu – spalin, szybko się patynują. Twórcy studiowali tamtejszą faunę i florę oraz charakterystyczne układy obłoków. Bill Cone, główny scenograf, powracał na autostradę jeszcze kilkakrotnie. Opuszczone budynki, stare pompy paliwowe, zniszczone znaki drogowe, miasteczka zaginione wśród pustyni – wszystko to wywiera niepowtarzalne wrażenie. Starałem się to oddać w naszym filmie. Spokojny świat Chłodnicy Górskiej zderzamy z innym miejscem akcji – torem wyścigowym, pełnym hałasu, gwaru i agresywnych barw – opowiadał o swej pracy scenograf.

Sophie Vincelette, która była odpowiedzialna za wygląd roślinności i skał, wspominała, że zdecydowano się pokazać aż 24 gatunki flory oraz wiele odmian skał i piasku. Główna trudność polegała na tym, żeby jak najbardziej oddalić się od wrażenia, że mamy do czynienia z animacją komputerową. Uzyskanie obrazu roślin i piasku jest przy użyciu odpowiednich programów komputerowych dziecinnie łatwe. Rzecz w tym, że wszystko to wygląda sztucznie i nienaturalnie – „jak z komputera”. A tego właśnie chcieliśmy uniknąć.

Bob Pauley odpowiadał z kolei za wygląd i ruchy samochodów. Studiował próbki lakieru oryginalnych modeli, ich sposób jazdy i hydraulikę. Oczywiście, w naszym filmie będzie to wyglądać inaczej niż w rzeczywistości, pewne cechy będą wyolbrzymione – mówił. – Ale punktem wyjścia jest oryginalny wygląd i cechy charakterystyczne poszczególnych, klasycznych już często modeli samochodów. Zwłaszcza wiarygodny wygląd chromowanych części aut sprawił nam wielkie techniczne kłopoty.

Dan Scanlon i Steve Purcell też poznali trasę 66 na wylot. To bardzo ważni członkowie ekipy. Przez cztery lata koordynowali poczynania i pomysły całego zespołu. Odwiedzili też tor wyścigowy w Las Vegas, ponieważ niemal identyczny miał „zagrać” w filmie. Purcell wspominał: Należeliśmy do tych nudziarzy, którzy bezustannie czepiają się szczegółów: wypytywaliśmy o gagi, zastanawialiśmy się nad tym, jak auto ma zadzwonić przez telefon. I przypominaliśmy wszystkim bez przerwy: trzeba myśleć o samochodach jak o prawdziwych żywych postaciach, a wtedy właściwe rozwiązania same się nasuną.

Dwie miłości Johna L.

W szkole średniej późniejszy reżyser John Lasseter przeczytał książkę Boba Thomasa „The Art of Animation”, opowiadającą o realizacji disnejowskiego filmu „Śpiąca królewna”. Pomyślałem sobie wtedy, że przecież ludzie z tego żyją. Pomyślałem też, że bardzo lubię rysować, więc może i ja mógłbym spróbować szczęścia. W Pixarze robimy filmy, które sami chcielibyśmy zobaczyć, i na których uwielbiamy się śmiać. Pamiętam jednak ciągle o maksymie Walta Disneya, który mówił, że w każdym uśmiechu kryje się łza. Osobiście lubię filmy, które budzą prawdziwe, a nie powierzchowne emocje. Filmy, na których płaczę. Gdy je oglądam, myślę o tym, w jaki sposób ich twórcy to osiągnęli – tłumaczył swe credo reżyser.

Te zasady Lasseter pragnął zachować także przy realizacji swego najnowszego filmu – „Auta”. Przyznał, że to jeden z jego najbardziej osobistych projektów, mający źródło w dawnych doświadczeniach i fascynacjach. Ojciec reżysera pracował jako diler Chevroleta w rodzinnym Whittier, w stanie Kalifornia. Młody John uwielbiał bywać u ojca w pracy, a gdy skończył 16 lat, pracował tam sezonowo jako „chłopak do wszystkiego”.

Samochody kochałem od zawsze – wspomina dziś reżyser. – Można powiedzieć, że w moich żyłach płynie krew miłośnika filmów Disneya i olej napędowy. Połączenie tych dwóch pasji w filmie było tylko kwestią czasu.

Po raz pierwszy myśl o stworzeniu animowanej opowieści z samochodami jako bohaterami, pojawiła się w 1998 roku. Lasseter współpracował wtedy z Joe Ranftem, który uczestniczył w pracach nad „Autami” przez wiele lat. Ten zasłużony animator Pixara zmarł niestety jesienią 2005 roku. Lasseter, uznając jego zasługi przy realizacji „Aut”, postanowił umieścić go w czołówce jako współreżysera filmu. Ranft był stałym współpracownikiem Lassetera, twórcą wielu pomysłów fabularnych i rozwiązań technicznych w jego poprzednich filmach.

Właśnie w 1998 roku obejrzeliśmy z Joe dokumentalny film „Divided Highways”, opowiadający o słynnej trasie międzystanowej numer 66. Zrobił na nas duże wrażenie. Wiele miejsca poświęcono w nim historii małych miasteczek, które mija się pędząc drogą. To dało nam twórczy impuls. Zaczęliśmy czytać i oglądać filmy o „sześćdziesiątce szóstce”.

Roboczy tytuł filmu brzmiał „Route 66”, ale zmieniono go, by nie kojarzył się z popularnym programem telewizyjnym z 1960 roku.

Kolejnym ważnym wydarzeniem były... wakacje 2001 roku. Wtedy to żona Lassetera, Nancy, wymogła na nim, by pojechał na długo odkładany urlop. Wraz z rodziną Lasseter w swoim domu na kółkach wybrał się w dwumiesięczną podróż po Stanach, od Pacyfiku po Atlantyk. Reżyser wspominał: To był świetny pomysł. Gdy wróciliśmy z włóczęgi, czułem niespotykaną bliskość z rodziną. Mocne więzy, rozluźnione przez pracę, na nowo bardzo się zacieśniły. Wtedy zrozumiałem, co powinno być głównym tematem filmu i natychmiast opowiedziałem o swej koncepcji Joe’mu, który się ze mną zgodził. Prawdziwa podróż ma w sobie coś z nagrody. Ale żeby miała ona rzeczywistą wartość, jej trudy i niespodzianki musisz dzielić z rodziną i przyjaciółmi. Tak, po dyskusjach z Joe, powstał nasz bohater, Zygzak McQueen, który myśli, że jest najlepszy i najszybszy – ale powinien zwolnić. Tak, jak ja to zrobiłem podczas podróży z Nancy i dzieciakami. Szczerze mówiąc, pierwszy raz podczas całej zawodowej kariery tak zdecydowanie zwolniłem tempo życia. Dało to zdumiewające rezultaty! Myślę, że przesłanie naszego filmu jest wyraziste: trzeba zwracać uwagę na „tu i teraz”, a nie myśleć tylko o wyścigu po sukcesy. Nie jest najważniejsze, dokąd zmierzasz, ale co spotyka cię w czasie podróży. Nasz film miał być przede wszystkim wzruszający i zabawny.

Każde auto to charakter

Zygzak McQueen (głos Piotra Adamczyka)

Diabelnie narwany młodziak. Ma szansę zostać najmłodszym zwycięzcą wielkiego wyścigu. Uwielbia wygrywać i także, szczerze mówiąc, zadzierać nosa.

Wójt Hudson (głos Daniela Olbrychskiego)

Miejscowy doktor – mechanik i jednocześnie sędzia. Hudson Hornet, rocznik 1951. Tajemniczy i bardzo małomówny. Samochwała McQueen nie robi na nim wrażenia. Przybysz traktuje go jak nudnego dziadziusia, ale przekona się, że można się od niego sporo nauczyć. Jak się okaże, Hudson potrafi naprawdę zaskoczyć…

Sally Carrera (głos Doroty Segdy)

Porsche 911, rocznik 2002. Dorastała w Kalifornii, znużyło ją jednak obowiązujące tam zawrotne tempo życia i jazdy. Znalazła cichą przystań w Chłodnicy Górskiej. Właścicielka Cozy Done Motel po cichu marzy o powrocie do szybkiego życia. Optymistka, w dodatku inteligentna. Pomoże podjąć McQueenowi właściwe decyzje.

Złomek (głos Witolda Pyrkosza)

Stara ciężarówka – holownik, z wierzchu zardzewiały, ale o złotym sercu i zawsze skłonny do pomocy. Poza tym, nie taki ślamazarny jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Najlepszy i niezwykle wierny kumpel McQueena.

Ogórek (głos Jerzego Kryszaka)

Volkswagen Bus o burzliwej hipisowskiej przeszłości, korzysta tylko z naturalnych paliw, trochę nawiedzony i skłonny do pouczania. Ma mnóstwo teorii na temat antysamochodowych spisków, co bardzo denerwuje jego sąsiada, Kamasza. Choć stale się sprzeczają, żyć bez siebie nie mogą.

Kamasz (głos Włodzimierza Bednarskiego)

Prowadzi sklep z wyposażeniem militarnym. Willys, czyli wojskowy jeep z 1942 roku, o bardzo patriotycznych poglądach i przeszłości wojennego weterana. W stałym sporze ze swym sąsiadem Ogórkiem, który go irytuje swoimi poglądami. W gruncie rzeczy bez dyskusji z nim czułby się samotnie.

Roman (głos Damiana Damięckiego)

Chevrolet Impala, rocznik 1959, właściciel Ramone’s House of Body Art. Prawdziwy mistrz malowania i lakierowania, po prostu artysta. Niestety, jego talenty od wielu lat nie były wykorzystywane. Z nudów i żeby nie wyjść z wprawy, codziennie przemalowuje sam siebie. Liczy, że jego klientem zostanie McQueen.

Lola (głos Stanisławy Celińskiej)

Żona Romana, ich miłość rozkwitła od pierwszego wejrzenia. Prowadzi „Flo’s V 8 Caffé”, gdzie serwuje „najlepsze paliwo w 50 stanach”. Można tam też wpaść na ploteczki albo wysłuchać jej matczynych rad.

Luigi (głos Artura Barcisia)

Fiat 500, rocznik 1959. Wraz ze swym przyjacielem i pomocnikiem Guido prowadzi sklep z ogumieniem. Niezwykle towarzyski, głośny i gadatliwy. Ekscytuje się wieloma rzeczami, jest wielkim wielbicielem wyścigów Ferrari.

Szeryf (głos Krzysztofa Kowalewskiego)

Mercury Police Cruiser, rocznik 1949. Miejscowy strażnik prawa, pilnuje, by nikt nie przekraczał w mieście dozwolonej prędkości. Uwielbia opowiadać o swej ukochanej autostradzie 66, lubi też dyskretnie zdrzemnąć się za miejscowym billboardem.

Pan Król (głos Andrzeja Blumenfelda)

Plymouth Superbird 1970. Wygrał najwięcej wyścigów o Złoty Tłok w historii. Wie jednak, że są ważniejsze rzeczy niż nagrody. Nie lubi się przechwalać. Ze swoją żoną Queen prowadzi ciche i spokojne życie. Wierzy w ciężką pracę i ducha pracy zespołowej. Właśnie odszedł na emeryturę.

Marek Marucha (głos Adama Ferencego)

Weteran wyścigów, który nigdy nie przebierał w środkach, nieraz uciekając się do oszustw i paskudnych sztuczek. Ma kompleks wobec częściej zwyciężającego Pana Króla i liczy, że po jego wycofaniu się zdobędzie dominującą pozycję. Schlebia McQueenowi i jego próżności, chcąc go wykorzystać do własnych celów.

Maniek (głos Sylwestra Maciejewskiego)

Mack Super- Liner, 1985. Wie wszystko o przepisach wyścigów.

Nie tylko dla fanów

Lasseter wspominał, że żona ostrzegała go, by przypadkiem nie nakręcił filmu wyłącznie dla wielbicieli samochodów. Wziął sobie tę radę głęboko do serca: Ta historia musiała być zrozumiała dla wszystkich, nie tylko dla fanów czterech kółek – cały czas pamiętałem, co mi mówiła Nancy.

Co do motoryzacyjnych upodobań reżysera, to wyznał on, że jeździ Jaguarem XK 120, model z 1952 roku, ma też Corvette, rocznik 1957, który uznaje za jeden z najpiękniejszych samochodów, jakie kiedykolwiek zaprojektowano.

O reżyserze

John Lasseter

Urodził się 12.02.1957 roku w Hollywood, w Kalifornii. Pierwszą nagrodę w życiu (15 dolarów) zdobył za rysunek jeźdźca bez głowy w konkursie zorganizowanym przez Model Grocery Market w Whitter. Kształcił się w California Institute of the Arts w Valencii. Podczas studiów zdobył dwukrotnie Student Academy Award za filmy „Lady and the Lamp” (1979) oraz „Nitemare” (1980). Po studiach znalazł zatrudnienie w Lucasfilm Ltd., gdzie pracował m.in. przy filmie „Piramida strachu” (1985). Dwukrotnie zdobył Oscara –­­­ za prowadzenie zespołu „Toy Story” (dostał też nominację za scenariusz do filmu animowanego) oraz za najlepszy animowany film krótkometrażowy – „Tin Toy” (1988, wspólnie ze Stevem Reevesem). Lasseter na stałe jest związany ze słynną wytwórnią Pixar Animation Studios. Obecnie jest jej wiceprezesem. Był producentem wykonawczym przy kolejnych wielkich przebojach Pixara: „Potwory i spółka”, „Gdzie jest Nemo” oraz „Iniemamocni”. Zdobył też wiele innych prestiżowych wyróżnień. W 2004 roku Art Directors Guild nagrodziła go „Outstanding Contribution to Cinematic Imagery”. W tym samym roku American Film Institute uhonorował go specjalnym wyróżnieniem. Po pierwsze i najważniejsze: to, co może zainteresować publiczność, to nie technologia, tylko ciekawa historia. Kiedy oglądasz ekscytujący film, nie myślisz, że to jest tak wciągające, bo wykorzystali tę nową kamerę Panavision. Komputer to tylko narzędzie, które służy do opowiadania – oto artystyczne credo twórcy. Reżyser ma żonę Nancy i pięciu synów.

Randy, Sheryl i inni

Lasseter znany jest z niezwykłej dbałości o dobór muzyki i piosenek do swoich filmów. Muszą się ściśle łączyć z akcją, uzupełniać ją i inteligentnie komentować. Bez wahania po raz kolejny do współpracy zaprosił słynnego piosenkarza Randy’ego Newmana, z którym współpracuje od czasów „Toy Story”. Newman zdobył już cztery nominacje do Oscara za filmy Lassetera: dzięki muzyce do „Toy Story” i „Dawno temu w trawie” oraz piosenkom z „Toy Story” i „Toy Story 2”.

Chętnie pracuję z Randym, bo on nie ma zwyczaju się powtarzać. Muzyka do każdego filmu jest całkiem inna. Randy ma zdolność do komponowania piosenek niezwykle emocjonalnych, poruszających serce, a jednocześnie humorystycznych, zabawnych – tłumaczył swą decyzję reżyser. – Moim zdaniem to najlepsze, co Randy dotąd stworzył do filmu. Nasza koncepcja była prosta: trzeba skontrastować dwa światy: współczesny świat konkurencji i gorączki wyścigów oraz światek Chłodnicy Górskiej, gdzie czas płynie wolno, leniwie, bez pośpiechu. Randy dokładnie to zrobił. Świat wyścigów to u niego potężna dawka naprawdę ostrego rock&rolla. Kreując zaś klimat Chłodnicy Górskiej, Randy wykorzystał bluegrass, jazz i inne rodzaje tradycyjnej muzyki amerykańskiej.

Skomponowaną na potrzeby filmu piosenkę Newmana – balladę „Our Town”, zaśpiewał niezwykle popularny w latach 70. ubiegłego wieku piosenkarz James Taylor. To melancholijny utwór o podupadającym mieście, gdzie „główna ulica nie jest już główną ulicą”.

Natomiast słynna rockmanka Sheryl Crow napisała wraz z producentem Johnem Shanksem otwierający film utwór „Real Gone”. Piosenka oddaje nastrój ekscytacji towarzyszący wyścigom samochodowym. Znany wykonawca muzyki country, Brad Paisley, napisał i wykonał dwa liryczne utwory: „Find Yourself” oraz „Behind the Clouds” (współautorem drugiego był Frank Rogers, także producent nagrań). Oprócz tego, grupa country Rascal Flatts wykonała nową wersję klasycznego utworu Toma Cochrana – „Life on the Highway”, a wokalista i gitarzysta John Mayer odkurzył standard Bobby’ego Troupa – „Route 66”. Na ścieżce dźwiękowej pojawia się też dawna wersja tego utworu w wykonaniu Chucka Berry’ego oraz stare klasyki Hanka Williamsa czy The Chords („Sh-Boom”).

Siedemnaście godzin na klatkę

Dla ekipy Pixara realizacja „Aut” była wielkim wyzwaniem technicznym. By powstała jedna klatka filmu, animatorzy musieli pracować aż siedemnaście godzin! Założeniem twórców filmu był jak najbardziej realistyczny wygląd samochodów. Największym problemem były refleksy świetlne, które bezustannie generuje karoseria. By ukazać to w sposób wiarygodny, użyto specjalnej eksperymentalnej techniki nazwanej „ray tracing”.

Przy realizacji filmu pracowało ponad 3 tysiące komputerów. Lasseter zwracał szczególną uwagę na to, by wygenerowane komputerowo samochody wyglądały jak z prawdziwego metalu. W tym celu przeprowadzono serię testów, czasem bardzo szczegółowych.

Operator Jean-Claude Kalache opowiadał, że jeśli to było możliwe, oświetlano na różne sposoby prawdziwe auta tych marek, które pojawiają się w filmie, a potem wykorzystywano fotografie w dalszej obróbce komputerowej.

Steve May, specjalista od efektów specjalnych, odpowiedzialny za dym, ogień, eksplozje oraz zachowania samochodów, mówił: Złomek miał, zgodnie ze scenariuszem, spluwać. To naprawdę nie było łatwe. Najwięcej kłopotów sprawił nam jednak kurz, który unosi się za pędzącymi przez pustynię samochodami. Musieliśmy się nieźle napocić. Trzeba było zaprojektować 50 tysięcy drobinek, a potem je zmultiplikować – tłumaczył.

Główni animatorzy – Jim Murphy i Bobby Podesta – by oddać mimikę samochodów, odbyli bardzo szybką przejażdżkę po torze wyścigowym, studiowali też mimikę słynnych sportowców podczas wysiłku. Ich modelami były takie sławy, jak Tiger Woods, Andre Agassi, Shaquille O’Neill czy Michael Jordan. Lasseter zwracał szczególną uwagę animatorów na to, by cały czas myśleli o osobowości bohaterów – musiała być mocno powiązana z typem samochodu, jaki miał pojawić się na ekranie. Nalegał też, by nie obawiali się nadawać bohaterom cech własnej osobowości. Bardzo ważnym źródłem inspiracji dla twórców filmu stała się krótkometrażówka Disneya z 1952 roku „Susie the Little Blue Coup” zrealizowana przez Ollie’ego Johnstona. Lassetera zachwyciło w niej to, że samochód, który tam występuje, ma bardzo wyraziste oczy. Wielokrotnie konsultował się z dziewięćdziesięciodwuletnim dziś Johnstonem, chcąc osiągnąć podobny, a raczej jeszcze lepszy efekt.

Lasseter zauważył, że choć techniczne uwarunkowania się zmieniają, sposób realizacji filmów Pixara w gruncie rzeczy niewiele się różni od tradycyjnego systemu produkcji w wytwórni Disneya. Najpierw powstaje scenariusz, który jest udoskonalany i wzbogacany przez zespół pisarzy. Następnie powstają pierwsze rysunki i projekty postaci, kolejno głos podczas „burzy mózgów” zabierają scenografowie i specjaliści od oświetlenia, przedstawiając propozycje najlepszych rozwiązań. Powstaje ostateczna wersja scenariusza i, co za tym idzie, konkretne projekty postaci i scenografii.

Lasseter opowiadał też o specyficznej atmosferze panującej w Pixar Studios: Na pierwszy rzut oka wygląda to na jakąś majówkę. Nie ma u nas zamkniętych przestrzeni, ludzie jeżdżą na deskach i wrotkach. To pozorna beztroska. Prawda jest taka, że ogromną część czasu nasi ludzie spędzają przy pracy sam ma sam z komputerem. Wobec tego jest konieczne, by mogli nabrać oddechu, odprężyć się i swobodnie przedyskutować z kolegami swoje koncepcje. W przeciwnym razie, prawdopodobieństwo popadnięcia w rutynę byłoby zbyt duże. A to nie jest dobre ani dla ludzi, ani dla filmu.

Więcej informacji

Proszę czekać…