W grudniu 1970 roku na Wybrzeżu polskie wojsko wystrzeliło 46 tysięcy pocisków różnego kalibru do demonstrujących Polaków. Jeden z tych pocisków trafił w 18-latka, który przeszedł do legendy... Największa polska produkcja od czasu filmu Popiełuszko. Wolność jest w nas. W przejmującym obrazie, porównywanym do nagrodzonej Złotym Niedźwiedziem Krwawej niedzieli Paula Greengrassa, Antoni Krauze przypomina jedną z najmroczniejszych kart z historii PRL-u. Widowiskową rekonstrukcję dramatycznych wydarzeń w Gdyni, zakończonych brutalną pacyfikacją manifestantów przez oddziały wojska i milicji w grudniu 1970 roku, wyróżniają nie tylko rozmach inscenizacyjny i trzymająca w napięciu akcja. Warto zwrócić uwagę na wybitne kreacje Piotra Fronczewskiego jako Zenona Kliszki oraz Wojciecha Pszoniaka jako Władysława Gomułki.

Antoni Krauze o filmie

- Tłum niesie zabitego i krzyczy „Mordercy!”. Ta grupa jest już na

Świętojańskiej. Sztandar niosą zakrwawiony i tego zabitego.

- „Śliwa”, tu „Ataman”. Tego zabitego niosą aż od Stoczni. Ludzie

się zatrzymują, zdejmują czapki z głów, płaczą. Wszyscy dołączają.

Może być niebezpiecznie...

Z rozmów funkcjonariuszy SB rozstawionych 17 grudnia 1970 r. na ulicach Gdyni, porozumiewających się przez krótkofalówki.

Będzie to film wielkich emocji. GNIEW stoczniowców, którzy w proteście przeciwko podwyżce cen zebrali się tłumnie przed siedzibą władz miasta. ROZPACZ ludzi, do których strzelano na przystanku kolejki elektrycznej Gdynia Stocznia. DETERMINACJA tłumu podążającego z ciałem zabitego w stronę centrum miasta. Wreszcie BEZSILNOŚĆ demonstrantów, z którymi wojsko i milicja stoczyły w środku Gdyni kilkugodzinną bitwę, podczas której znowu zginęli bezbronni ludzie, a dziesiątki rannych zwieziono z ulic do przepełnionych szpitali. Zabitych chowano nocą, na pustych cmentarzach otoczonych przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. W pogrzebach uczestniczyli tylko najbliżsi, tak aby nikt, poza nimi, nie wiedział, gdzie znajdują się groby ofiar represji. W ten sposób komunistyczna władza starała się zatrzeć ślady swojej zbrodni.

Film CZARNY CZWARTEK będzie fabularną rekonstrukcją tragicznych wydarzeń sprzed 40 lat. Scenariusz, oparty na drobiazgowo przeprowadzonej dokumentacji, jest tak dramatyczny, że wymaga adekwatnego sposobu filmowania. Dlatego w pełnych napięcia scenach zbiorowych kamera będzie pokazywać akcję z bliska, w ruchu, „uczestnicząc” niejako w rejestrowanych wydarzeniach (w bliskich planach użyjemy obiektywy szerokie, o małej ogniskowej). Krótkie, dynamicznie montowane ujęcia (szczególnie tam, gdzie kamera pokaże drastyczne obrazy ran i śmiertelnych obrażeń) uzupełnią szerokie plany, które ukażą skalę rekonstruowanych wydarzeń (tu zastosujemy obiektywy długoogniskowe, aby skupić się na tym, co będzie najważniejsze w kadrze, eliminując małą głębią ostrości elementy współczesnego tła).

Główny wątek filmu, dramat Brunona i Stefanii Drywów, opowiemy w odmienny sposób. Kamera skupi się na twarzach bohaterów, pokaże ich wzajemne kontakty, drobne gesty, czułości i codzienne, rutynowe zachowania. Sposób narracji zmieni się wraz z rodzącym się w Stefanii niepokojem o los męża. Rytm ujęć stanie się pospieszny, coraz gwałtowniejszy. Kulminacją będzie dramatyczna scena w kaplicy cmentarnej, kiedy bohaterka, oglądając zwłoki Brunona w trumnie, uświadamia sobie, że jej dotychczasowe życie legło w gruzach.

W scenach narad polityków, którzy podejmowali decyzje o krwawym stłumieniu robotniczego buntu na Wybrzeżu, będą towarzyszyły dyskretne jazdy kamery przyglądającej się bacznie ludziom znajdującym się wówczas na szczytach władzy. Paradoksem historii jest to, że zapadające wtedy decyzje stały się końcem politycznej kariery większości z nich.

Film CZARNY CZWARTEK zrealizujemy w kolorze. Będą to różne odcienie szarości, z dominującą niebieską poświatą krótkiego grudniowego dnia. Na ich tle pojawi się chwilami akcent kolorystyczny: żółte kaski stoczniowców, w czarnych roboczych ubraniach, podczas manifestacji przed Radą Narodową, przez rdzawe elementy kładki i torów kolejowych na przystanku Gdynia Stocznia, po czerwień krwi na ciele osiemnastoletniego Zbyszka Godlewskiego niesionego na białych drzwiach ulicami Gdyni, za którym maszerował ciemny milczący tłum. Bo naboje, którymi wtedy strzelano, były ostre, a krew prawdziwa.

Ballada o Janku Wiśniewskim

„Ballada o Janku Wiśniewskim” jest dla mnie istotną, ważną i piękną piosenką. To była, obok „Murów” Kaczmarskiego, żelazna pozycja - w mroku stanu wojennego niosła swego rodzaju nadzieję, mimo że wtedy tej nadziei nie sposób było dostrzec.”

/Kazik Staszewski o „Balladzie o Janku Wiśniewskim”/

Pierwowzorem bohatera słynnej "Ballady o Janku Wiśniewskim" wykonywanej przez Kazika do filmu „Czarny czwartek” jest Zbyszek Godlewski - 18-letni pracownik Stoczni Gdyńskiej im. Komuny Paryskiej, zastrzelony 17 grudnia 1970 przez wojsko, które otworzyło ogień w kierunku zmierzających do pracy stoczniowców. Protestujący stoczniowcy podnieśli zwłoki i położyli na zdjętych z zawiasów drzwiach. Następnie przemaszerowali ulicami Gdyni z ciałem zamordowanego. To wydarzenie zainspirowało w 1980 roku opozycyjnego działacza Krzysztofa Dowgiałłę do napisania piosenki do muzyki Mieczysława Cholewy. Ponieważ nie znał on nazwiska ofiary, zastąpił je Jankiem Wiśniewskim. Utwór szybko stał się popularny w kręgach Solidarności.

W 1981 roku "Balladę o Janku Wiśniewskim" wykorzystał w filmie "Człowiek z żelaza" Andrzej Wajda. Piosenkę w aranżacji Michała Korzyńskiego wykonała Krystyna Janda, a wspomogli ją Przemysław Gintrowski, Jacek Kaczmarski i Zbigniew Łapiński. W 2005 roku Janda ponownie wykonała ten utwór

- podczas uroczystego koncertu w Stoczni Gdańskiej celebrującego 25. rocznicę powstania Solidarności. "Balladę" wykonywała także Renata Przemyk. Kontrowersje wzbudził fakt wykorzystania ballady przez Władysława Pasikowskiego w filmie "Psy". W jednej ze scen reżyser pokazał śpiewających ten utwór pijanych policjantów, którzy transportują zamroczonego alkoholem towarzysza.

W latach 90. jedna z ulic Elbląga, rodzinnego miasta Zbyszka Godlewskiego, została nazwana jego imieniem. Postanowieniem Prezydenta RP z dnia 17 grudnia 2008 (w 38. rocznicę Grudnia 70), za zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce, został on pośmiertnie odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.

Po upadku komunizmu biegnącą wokół portu gdyńską ulicę Juliana Marchlewskiego przemianowano na ulicę Janka Wiśniewskiego. Również w Gdańsku jedna z ulic nosi imię tej postaci.

Dlaczego "Czarny czwartek"?

Autorzy scenariusza „Czarnego czwartku” zaczęli rozmawiać o pomyśle filmowej rekonstrukcji grudniowej tragedii w Gdyni, wiosną 2009 roku. Obaj wywodzą się z pokolenia, które pamięta tamte wydarzenia. Mirek Piepka, jako 17-letni uczeń sopockiego liceum uciekł z lekcji i pojechał do Gdańska, gdzie we wtorek, 15 grudnia, był świadkiem rozgrywającego się na ulicach dramatu. Podobnie Michał Pruski, wówczas 16-latek, uczeń tego samego II LO w Sopocie, także – tyle, że w czwartek, 17 grudnia - opuścił lekcje i pojechał w inną stronę, do Gdyni, cudem unikając śmierci od kuli w trakcie pacyfikacji miasta przez wojsko i milicję. - Grudzień 1970 roku tkwił w nas od tamtych pamiętnych dni – mówią autorzy scenariusza. – Gdy po latach los zetknął nas w zupełnie innych rolach i w trakcie pracy nad scenariuszem innego filmu – zaczęły się rozmowy o Grudniu.

Najważniejszym okazał się argument, że dotąd jedynym filmem o Grudniu 1970 roku był - dotyczący wydarzeń szczecińskich - obraz „SkargaJerzego Wójcika z 1991 roku. Natomiast ani o Gdańsku, ani o Gdyni nie nakręcono żadnego filmu fabularnego, a szczegóły gdyńskiego dramatu są mało znane. Zapewne najlepiej wiedzą o nich mieszkańcy Gdyni oraz ci, którzy interesując się historią, sięgają po opracowania książkowe.

Czwartek 17 grudnia 1970 roku w Gdyni był na pewno najczarniejszym dniem w czasach PRL-u – mówi Michał Pruski. – Całe zło i okrucieństwo ówczesnej władzy, jej perfidia i nieliczenie się z obywatelami własnego kraju zogniskowały się w tym jednym dniu, kiedy niczego niespodziewających się ludzi zwabiono w pułapkę, by strzelać do nich jak do tarcz strzelniczych.

Mniejsza o definicje – dodaje Mirosław Piepka – ale grudniowy dramat w Gdyni był zbrodnią ludobójstwa w całym złowrogim znaczeniu tego słowa. O ile w Gdańsku i Szczecinie wystąpienia robotników przybierały gwałtowny obrót, płonęły partyjne komitety, o tyle Gdynia była spokojna i wyważona. Władze miasta podpisały porozumienie z komitetem strajkowym, nie wypadła choćby jedna szyba z okna.

Wprawdzie we wtorek i w środę 15 i 16 grudnia Gdynia była miastem, w którym napięcie sięgało zenitu, zwłaszcza po brutalnej pacyfikacji komitetu strajkowego i protestach w obronie aresztowanych, jednak wciąż na ulicach panował spokój. W tej atmosferze, po słynnym apelu Stanisława Kociołka o powrót do pracy, zwyczajni ludzie uwierzyli w słowa partyjnego dygnitarza i pojechali do swoich zakładów pracy. Zamordowano osiemnastu spośród nich, setki odniosły ciężkie rany. Nie było w powojennej historii Polski zbrodni równie cynicznej, w istocie egzekucji przeprowadzonej na zimno, bez cienia skrupułów. Właśnie dlatego „czarny czwartek” trzeba pokazać takim, jakim był naprawdę, odtworzyć szczegóły tego dnia poprzez losy tych samych zwyczajnych ludzi, których dotknęły dramaty o skali trudnej do wyobrażenia. Dlatego napisaliśmy scenariusz filmu „Czarny czwartek”.

Grudzień '70 - geneza protestów i kalendarium wydarzeń

Bezpośrednią przyczyną strajków i demonstracji była wprowadzona 13 grudnia podwyżka cen detalicznych mięsa, przetworów mięsnych oraz innych artykułów spożywczych. Od 8 grudnia w Ministerstwie Obrony Narodowej i Ministerstwie Spraw Wewnętrznych rozpoczęto przygotowania w ramach "ochrony porządku i bezpieczeństwa publicznego" a 11 grudnia jednostki MSW zostały postawione w stan pełnej gotowości. 12 grudnia (sobota) na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR zapadła ostateczna decyzja o wprowadzeniu podwyżek. W niedzielę 13 grudnia poinformowano społeczeństwo o podwyżkach cen żywności głównych artykułów. Ceny mięsa i przetworów mięsnych wzrosły średnio o 17,6%, tłuszcze zwierzęce o 11-33,4%, ceny mąki o 16,6%, przetworów mlecznych o 3,8%, ryb i przetworów rybnych średnio o 11,7%, dżemu, marmolady i powideł o 36%. 13 grudnia komunikaty o podwyżkach cen podała prasa.

14 grudnia

W poniedziałek robotnicy ze Stoczni Gdańskiej im. Lenina odmówili podjęcia pracy i wielotysięczny tłum przed południem udał się pod siedzibę KW PZPR. Zażądali spotkania z pierwszym sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku, a od dyrektora stoczni Stanisława Zaczka podjęcia negocjacji w sprawie cofnięcia podwyżek, ich postulaty nie zostały jednak spełnione. Tego dnia doszło też do pierwszych starć ulicznych.

15 grudnia

W Stoczni Gdańskiej ogłoszono strajk powszechny; przyłączyły się do niego inne gdańskie przedsiębiorstwa, robotnicy ze Stoczni im. Komuny Paryskiej oraz pracownicy elbląskiego Zamechu.

Wśród postulatów robotniczych znalazły się: dostosowanie płac robotników do ostatniej podwyżki cen, podwyższenie minimalnego wynagrodzenia (w szczególności najmniej zarabiających kobiet), zredukowanie rozpiętości zarobków robotników z zarobkami pracowników umysłowych, ustalenie wysokości zasiłku chorobowego w pełni odpowiadającego utraconemu w czasie choroby zarobkowi.

Pod budynkiem KW PZPR w Gdańsku doszło do starć z oddziałami Milicji Obywatelskiej, a późnym wieczorem do podpalenia budynku. W stoczni ogłoszono strajk okupacyjny. Wojsko i milicja zablokowały porty i stocznie. Nocą aresztowano członków komitetu strajkowego w Gdyni. W całym Trójmieście wprowadzono godzinę milicyjną obowiązującą od 6 po południu do 5 rano.

16 grudnia

Strajk rozszerzył się na kolejne zakłady na Wybrzeżu. Stocznia Gdańska została otoczona przez wojsko. Wieczorem w radiowym i telewizyjnym apelu wicepremier Stanisław Kociołek wezwał obywateli Trójmiasta do powrotu do pracy.

17 grudnia

W czwartkowy poranek wojsko otworzyło ogień do udających się do pracy robotników gdyńskiej stoczni. Po porannej masakrze na przystanku Gdynia-Stocznia w centrum Gdyni uformowano pochód z okrwawionymi biało-czerwonymi flagami, który ruszył ulicami niosąc na drzwiach ciało zabitego młodego mężczyzny (Zbyszka Godlewskiego). Pochód ten doszedł do urzędu miejskiego przy ul. Świętojańskiej, gdzie ponownie został ostrzelany.

Tego dnia do protestujących na Wybrzeżu dołączyli pracownicy Stoczni Szczecińskiej.

18 grudnia

Podobnie jak wcześniej Stocznia Gdańska, została także otoczona przez wojsko stocznia w Szczecinie. W Elblągu zdecydowano się na użycie siły, co zaowocowało starciami z demonstrantami. Do miast północnej Polski przyłączyły się Białystok, Nysa, Oświęcim, Warszawa i Wrocław, gdzie zorganizowano nowe strajki. Miały one mniejszą skalę i były krótkotrwałe w przeciwieństwie do tych na Wybrzeżu.

19 grudnia

W sobotę trwał już tylko strajk w Szczecinie, który dobiegł końca 22 grudnia.

Bilans wystąpień

W wyniku wydarzeń grudniowych na Wybrzeżu zginęły 44 osoby, w tym 18 w Gdyni. Ranne zostały 1 164 osoby. Zatrzymano przeszło 3 tysiące osób. W wyniku starć oraz wypadków zginęło też kilku funkcjonariuszy MO oraz żołnierzy LWP, a kilkudziesięciu zostało rannych. Zniszczeniu uległo kilkanaście pojazdów wojskowych, w tym transportery BTR i czołgi. Podpalono 17 gmachów (w tym budynki Komitetów Wojewódzkich PZPR w Gdańsku i Szczecinie), rozbito 220 sklepów, podpalono kilkadziesiąt samochodów. 20 grudnia na stanowisku pierwszego sekretarza KC PZPR Władysława Gomułkę zastąpił Edward Gierek. Z Biura Politycznego KC poza Gomułką usunięto m.in. Zenona Kliszkę i Mariana Spychalskiego. 23 grudnia na posiedzeniu Sejmu Spychalski przestał być przewodniczącym Rady Państwa. Zastąpił go Józef Cyrankiewicz, który złożył tekę premiera. Premierem został Piotr Jaroszewicz, który pełnił tę funkcję do roku 1980.

Grudzień '70 – lista zabitych w Trójmieście

15 grudnia 1970 r. w Gdańsku

Andrzej Perzyński

Waldemar Rebinin

Józef Widerlik

Kazimierz Zastawny

16 grudnia 1970 r. przy bramie nr 2 Stoczni Gdańskiej

Jerzy Matelski

Stefan Mosiewicz

17 grudnia 1970 r. w rejonie przystanku kolejki elektrycznej Gdynia Stocznia

Brunon Drywa

Zbigniew Godlewski

Jan Kłużny

Jerzy Kuchcik

Stanisław Lewandowski

Zbigniew Nastały

Józef Pawłowski

Ludwik Piernicki

Jan Polechoński

Zygmunt Polito

Stanisław Sieradzan

Zygmunt Gliniecki

Marian Wójcik

17 grudnia 1970 r. w rejonie budynku Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Gdyni

Apolinary Formela

Jerzy Skonieczka

Zbigniew Wycichowski

Waldemar Zajczonko

Janusz Żebrowski

O filmie

Jedna z największych i najbardziej oczekiwanych polskich produkcji od czasu filmu „Popiełuszko. Wolność jest w nas”. W przejmującym obrazie, porównywanym do nagrodzonej Złotym Niedźwiedziem „Krwawej niedzieliPaula Greengrassa, Antoni Krauze przypomina jedną z najmroczniejszych kart z historii PRL-u.

Widowiskową rekonstrukcję dramatycznych wydarzeń w Gdyni, zakończonych brutalną pacyfikacją manifestantów przez oddziały wojska i milicji w 1970 roku, wyróżniają nie tylko rozmach inscenizacyjny i trzymająca w napięciu akcja. Warto zwrócić uwagę na wybitne kreacje Piotra Fronczewskiego jako Zenona Kliszki oraz Wojciecha Pszoniaka jako Władysława Gomułki, a także wzruszające role debiutującej na ekranie Marty Honzatko i znanego z „U Pana Boga za miedząMichała Kowalskiego.

Muzykę do filmu skomponował Michał Lorenc („Śluby panieńskie”). „Balladę o Janku Wiśniewskim” - porywający motyw przewodni do „Czarnego czwartku” - zaśpiewał Kazik Staszewski.

O procesie w sprawie Grudnia '70

W 1995 roku ówczesna Prokuratura Wojewódzka w Gdańsku wniosła do Sądu Wojewódzkiego akt oskarżenia przeciwko Jaruzelskiemu, Kociołkowi, Tuczapskiemu, Świtale oraz dowódcom jednostek wojska i milicji odpowiedzialnych za masakrę. W akcie oskarżenia podkreślono, że rozkaz użycia broni był sprzeczny z Konstytucją. Żaden z oskarżonych nie przyznał się do winy. Pierwsze zebranie sądu odbyło się w marcu 1996 roku. 3 lata później proces przeniesiono do Warszawy, gdzie w 2001 roku z powodów proceduralnych zaczął się on do nowa. W kolejnych latach z powodów zdrowotnych z udziału w nim wyłączano kolejnych oskarżonych. Wyrok w sprawie wydarzeń grudniowych nie zapadł do dziś.

Oskarżeni w procesie Grudnia '70

generał armii Wojciech Jaruzelski – szef MON

Kazimierz Świtała – szef MSW

Stanisław Kociołek – wicepremier rządu PRL

generał broni Tadeusz Tuczapski – wiceszef MON

generał broni Józef Kamiński – dowódca Pomorskiego Okręgu Wojskowego

generał brygady Stanisław Kruczek – dowódca 8. Dywizji Zmechanizowanej

generał brygady Edward Łańcucki – dowódca 16. Dywizji Pancernej

podpułkownik Mirosław Wiekierka – dowódca 3. Batalionu 55. Pułku Zmechanizowanego

major Wiesław Gop – dowódca plutonu 10 Pułku Wojsk Obrony Terytorialnej

pułkownik Władysław Łomot – dowódca 32. Pułku Zmechanizowanego

podpułkownik Bolesław Fałdasz – zastępca Łomota ds. politycznych

pułkownik MO Karol Kubalica – komendant Szkoły Podoficerskiej MO w Słupsku.

O produkcji

Na realizację „Czarnego czwartku” przewidziano 31 dni zdjęciowych. Większość z nich realizowano w plenerze, wykorzystując miejsca autentycznych wydarzeń z grudnia 1970 roku m.in. okolice stacji SKM Gdynia-Stocznia, dworzec PKP Gdynia Główna, Kościół NMP - Kolegiata Gdyńska, Urząd Miasta Gdyni, Cmentarz Komunalny na Witominie; Szpital Morski im. PCK, gmach Dowództwa Marynarki Wojennej, a także wnętrza byłego gmachu KC PZPR w Warszawie. Ponieważ od tamtych tragicznych wydarzeń minęło 40 lat, kierowana przez Zbigniewa Daleckiego ekipa scenograficzna musiała włożyć ogromną ilość pracy w odtworzenie realiów PRL-u z początku lat 70. Od początku twórcom przyświecała idea, by ówczesną rzeczywistość oddać w jak najbardziej wiarygodny sposób. - W filmie dominują różne odcienie szarości: od rdzawych elementów kładki nad stacją Gdynia Stocznia i prowadzących na nią drewnianych schodów, po srebrzyste nawierzchnie ulic wybrukowanych kostką, którymi niesiono na drzwiach zakrwawione ciało osiemnastoletniego Zbyszka Godlewskiego – mówi reżyser filmu Antoni Krauze.

Zadania ekipie nie ułatwiła pogoda. Zdjęcia realizowano w okresie od 16 lutego do 31 marca 2010, kiedy Gdynię pokryła obfita warstwa śniegu. Ponieważ w połowie grudnia 1970 roku na trójmiejskich ulicach widać było jedynie poranny szron, wiele godzin poświęcono na odśnieżanie miejsc, w których realizowano zdjęcia do „Czarnego czwartku”.

Niełatwym okazało się także znalezienie kostiumów dla kilkusetosobowej grupy statystów. Problemem nie były ubrania cywilne – wiele z nich kupiono po prostu w lumpeksach, a część przynieśli sami gdynianie odpowiadając na ogłoszenie producentów filmu, lecz polowe mundury milicyjne, które w latach 60. wykonane były z materiału moro, dziś już nieprodukowanego. Na potrzeby filmu zamówiono więc specjalną partię materiału, a następnie pod okiem odpowiedzialnej za kostiumy Anny Grabowskiej uszyto ubrania na miarę dla ekranowych funkcjonariuszy MO.

Filmowców na planie kilkakrotnie odwiedziła Stefania Drywa razem z synem Romanem. Chwaliła pracę scenografów, którzy drobiazgowo odtworzyli w hali ówczesne mieszkanie Drywów.

- Naszą naczelną zasadą było uniknięcie fałszu. Wszystko musiało być naturalne. Nie mogło być żadnej kreacji artystycznej, ekspresji, która spowodowałaby pociągnięcie widza w jakąś stronę. Staraliśmy się, by wszystko było "jeden do jednego" - wspomina autor zdjęć Jacek Petrycki. - Bardzo nie chcieliśmy szokować. Ale gdy zaczęliśmy tworzyć plan filmowy, który musiał być „dotknięty” tą krwią ściekającą po schodach, to się okazało, że ta rzeczywistość jest bardzo brutalna – dodaje.

Już na etapie przygotowań postanowiono, że główny wątek, dramat Brunona i Stefanii Drywów, opowiedziany zostanie w sposób statyczny. Kamera śledziła twarze bohaterów, ich drobne gesty, czułości i rutynowe, codzienne zachowania. Sposób opowiadania zmienia się wraz z rodzącym się w Stefanii niepokojem o los męża. Rytm ujęć staje się pospieszny, coraz gwałtowniejszy.

Z opowieścią o losie Drywów od początku kontrastować miały wydarzenia na ulicach Gdyni. Kamera rejestrowała akcję z bliska, w ruchu, stając się współuczestnikiem zajść. Krótkie, dynamicznie montowane ujęcia, szczególnie, gdy jesteśmy świadkami drastycznych obrazów ran i śmierci, przebijane są szerokimi planami, aby pokazać skalę rekonstruowanych wydarzeń.

Jeszcze inny rodzaj narracji zastosowano w scenach narad Gomułki i jego gabinetu politycznego. Statycznym, opartym na dialogu sytuacjom towarzyszą dyskretne jazdy kamery przyglądającej się ludziom znajdującym się na szczytach władzy, którzy nie zdawali sobie jeszcze sprawy, że kończą się dni ich politycznej kariery.

Twórcy filmu podkreślają, że "Czarny czwartek" nie jest tylko filmem o wydarzeniach Grudnia '70, lecz mówi o czymś, co dotyka nas codziennie. To film o kryzysie zaufania i kryzysie wiary.

Produkcja „Czarnego czwartku” kosztowała blisko 7 mln. złotych. Film otrzymał dofinansowanie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w kwocie 4 mln złotych. Premierę i dystrybucję „Czarnego czwartku”, jako wielkiej opowieści o polskim losie czasów komunizmu wsparł Instytut Pamięci Narodowej. Honorowy Patronat nad filmem objął Prezydent RP Bronisław Komorowski.

Więcej informacji

Proszę czekać…