Odkrycie canneńskiego Tygodnia Krytyki, filmowe non-fiction najwyższej próby, którego autor niezmordowanie i z wytrwałością dorównującą determinacji bohatera wyprowadza nas poza opłotki kina społecznego czy slow cinema ku niezwykle rzadkiemu doświadczeniu współuczestnictwa. Od Kabwity Kasongi, rolnika z Demokratycznej Republiki Konga, dzieli nas przepaść, ale Emmanuel Gras z każdą minutą seansu zasypuje ją empatią, skupieniem, podziwem. W języku suahili makala oznacza węgiel. Kasongo karczuje las, by go wypalić, a później prowadzi wyładowany workami zdezelowany rower do odległego o dziesiątki kilometrów miasteczka, gdzie ma sprzedać towar. Cały ten nieludzki wysiłek wydaje się niemal absurdalny, gdy zestawimy go z nędznymi zarobkami. A jednak Syzyf-Kasongo brnie przez piach i wierzy w poprawę losu. A my z całej siły zaciskając kciuki, kibicujemy mu niczym bijącemu właśnie na naszych oczach rekord świata olimpijczykowi. opis dystrybutora
Murzyn rąbie drewno, zamykasz oczy, drzemiesz pięć minut, otwierasz oczy… I murzyn dalej rąbie to samo drewno.
@Garret_Reza_fdb Przyznaję się – ja pchałem rower. :-) Zwykle nie cierpię takich festiwalowych snujów w których nic-się-urwa-nie-dzieje, ale ten mnie urzekł.
Ogólne
Czy wiesz, że?
Pozostałe
Obrazki z egzotycznej Afryki [7/10] |||
Baaardzo powoli toczący się film obyczajowy. Pewien wieśniak ścina drzewa, wypala węgiel drzewny, wiezie go na sprzedaż do miasta, sprzedaje. Koniec filmu. Nie zwykłem streszczać filmów w swoich recenzjach, ale w tym prawie nic się nie dzieje, więc chcę ostrzec tych, dla których film musi mieć ciekawą fabułę. Trudno to zresztą chyba nazwać spojlerem.
Czemu więc oceniłem ten film aż na 7/10? Bo ten wieśniak mieszka w Demokratycznej Republice Kongo i te obrazki z jego życia ogląda się niczym dokument z egzotycznej Afryki. W sumie zresztą do końca nie wiadomo ile w tej historii jest rejestracji autentycznych wydarzeń z życia grającego samego siebie handlarza węglem, a ile fabularnej inscenizacji. Jego perypetie są ciekawe z powodu owej niesamowitej paradokumentalnej egzotyki. Dodatkowo na plus doliczyć można niezłe zdjęcia i kapitalną klimatyczną muzykę. Jeśli komuś nie przeszkadza ślimacze tempo i nic-się-nie-dzianie i lubi podglądać życie ludzi w innych stronach świata – polecam.