Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Piekło 0

Stosowanie campu w kinie to zabawa naprawdę dla prawdziwych wirtuozów. Metoda wymagająca smaku doskonałego i precyzji chirurga. Jedno zatrzęsienie się ręki i powstaje po prostu zakalec zamiast świadomie wypieczonego kiczu. Bo kino to też zabawa, ale robiona na poważnie. To się połowicznie udaje w Piekle. Ten seans to żaden piekło, a raczej doskonały film do sekcji „Nocne szaleństwo” na Nowe Horyzonty, ale filmowo z wieloma nierównościami.

Mamy seryjnego zabójcę, który działa w imię liter swojej religii, a jego ofiarami padają kobiety lekkich obyczajów. Daje im przedsmak tego, co zapowiada Koran. Podczas jednego z makabrycznych morderstw, świadkiem przypadkowo staje się Ozge. Od tego czasu sens tytułu filmu będzie odnosił się do jej życia. Nasza bohaterka również wcześniej nie żyła w raju. Przekonana, że morderca będzie chciał ją znaleźć, próbuje się schować u znajomych, jednak wszędzie czuję się niechcianym gościem. W międzyczasie reżyser trochę pozwala nam ją obwąchać. Użycie tego słowa jest zasadne, bo dzika z niej zwierzyna, która z pewnością nie ufa mężczyznom i mamy sugestię dlaczego (przeszłość związana z wykorzystywaniem jej przej ojca). Mało mówi, raczej wybiera język ciała – łatwo się wścieka, nie panuje nad emocjami, jest agresywna. Trenuje boks, więc obronić się potrafi. Taka właśnie jest Ozge – czuje że na każdym kroku może spotkać ją niebezpieczeństwo i nikomu nie ufa.

Morderca oczywiście jej poszukuje, co kończy się tragiczną pomyłką. Krwista ruletka się kręci, a nasza bohaterka w nastrojach i barwach bardzo genderowych, sama chce by sprawiedliwości stało się zadość. Tutaj jest ciekawie – jej agresja i siłowe rozwiązywanie spraw negowane przez wszystkich, ostatecznie przynosi korzyść i ratunek. To feminizm w smolistej i bezwzględnej rzeczywistości. Mamy sytuację polującego i ofiary, jednak to Ozge zamienia role.

To wszystko brzmi naprawdę ciekawie i wierci z ambicją, gdyby nie pełna nieporadności narracja, która zwielokrotnia ten gęsty i pełen przemocy, niczym u Refna, utwór o całkowicie niepotrzebne „bonusy” fabularne. Przez to jest niespójnie, przerażenie szybko ustępuje miejsca salwie śmiechu. Nasz zły bohater zawsze stoi tam, gdzie jest cień, a policjant niechcący zaczyna coś do niej czuć. Ograne motywy są nieznośne i nie jest to świadomiw wyliczony brak powagi, a raczej wypadkowa.

Nie można odmówić pomysłów, temperamentu i charyzmy tej historii, jednak film po drodze zapomina albo nie umie być thrillerem, a podoba nam się za coś zupełnie innego – co stało się zupełnie przypadkowo. Piekłu brakuje rozsądku i samodyscypliny.

Ocena: 5/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…