Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

RECENZJA: Patti Cake$ 0

Kino o sztuce, artyzmie, które ma większą wartość, niż zaspokajanie naszych zmysłów i pean w jej stronę, a chce przemycać temat trudnego środowiska, angażować się społecznie i traktować o muzyce jako ucieczce, kole ratunkowym. To właśnie robi Patti Cake$, a ten dolar na końcu jest dosyć wymowny – dystans i zabawa. Ta produkcja chwilami scenariuszowo jest na poziomie produkcji młodzieżowej, niewymagająca, ale przede wszystkim nie jest to dumna refleksja o tworzeniu muzyki, a szczera historia o ratowaniu nią siebie i swojego świata, a właściwie ucieczki od obecnego. A początkowe użyte słowo – artyzm – sama Patti pięknym limerykiem by wyśmiała.

To kino drogi – ekscentrycznej, pyskatej, gdzie buzia się nie zamyka, a cenzura nie obowiązuje. Patti Cake$ ciężko pracuje na przeżycie dla siebie i matki, która dalej nie może się otrząsnąć po nieudanej karierze wokalnej i odejściu męża. W wolnych chwilach siada na masce swojej fury, wraz z kumplem i z jej ust same wylatują słowa. Wymyśliła siebie jako Killa P. chociaż oczywiście od liceum nosi o wiele mniej przyjemne przezwisko, ze względu na swoją wagę i zachowania swojej matki, która nie stroni od alkoholu i korzysta z każdej okazji, by się upokorzyć i nie być matką dla Patti. Obie nie godzą się ze światem, w którym funkcjonują, obu brakuje wiele razy energii, to nie jest szybki skok na szczyt, a raczej marzenie o nim. Matka mówi siostry o sobie i Patti, bo nie zgadza się na niebycie młodą, gwiazdą sceny. Patti też nie zgadza się na niebycie. Jednak rzeczywistość i spotkania z różnymi ludźmi będą prowadzić Patti przez inicjację z porażką, odwagą, strachem, bólem, miłością, a wszystko z dyszącym na kark pragmatyzmem i codziennością.

W filmie Patti Cake$, teksty jakie wypluwa nasza bohaterka ostrzej i celniej punktują rzeczywistość, niż scenariusz filmu, który wydaje się być nieproporcjonalnie delikatny i infantylizujący historię. Film to słodko-gorzkie opowiadanie o poszukiwaniach w lekko ekscentrycznej formie, która umie zbudować porządną warstwę humorystyczną. Tak samo jest tutaj z charyzmą – więcej jej w bohaterach, niż w samej historii. Fabuła próbuje nas nabrać na początku dosyć przewidywalnymi metodami, że to nie będzie prosta droga.

Jednak ten film sprawdza się na poziomie energii – to petarda. To widoczna z kosmosu miłość do śpiewania, wyciąganie z prostej historii iskier i potrafimy dzięki szczerości opowiadania, nawet jeżeli nie ma w nim tego trzeciego oka, które ma Killa P., biec do pierwszego rzędu na jej koncert.

To nie będzie ostry film zaangażowany w stylu kina Kena Loacha, ani Fish tank, bo nie ma takich penetrujących środowisko intencji i posiada trochę charakter teledysku, ale za to z jakim prawdziwym Girl Power wybuchem, co zmiecie nie tylko muchę, ale spowoduje że każdy z was będzie musiał wytrzeć spod nosa juchę – tak by zrecenzowała film Killa P.

Ocena: 7/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…