Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Madame 0

Niezobowiązujące komedie, które wydają się być prysznicem w refleksji i intrygowaniu, niż długą kąpielą, potrafią być za to bardzo orzeźwiające. Tak jest w przypadku Madame. Francuzi po raz kolejny udowadniają, że film wyglądający na taki „pomiędzy” wielkimi produkcjami, może być świetnie napisany, wsadzić niejedną szpileczkę klasie wyższej, umiejętnie oraz czarująco opowiedzieć swoją historię. Tyle uroku w Madame i szczerości, że wszystkie postaci przestają zasługiwać na określenie madame.

Anne żyje w związku z bogatym mężczyzną Bobem, który ostatnio musi trochę „pokombinować”, by utrzymać ich status. Szampan leje się z kranu, wypowiedzi są tylko przemyślane i inteligentne, symulujące zaangażowanie w sytuacje na świecie, mimo że wszyscy siedzą na brzegu nowego basenu, który pewnie zaraz i tak im się znudzi. Jedną z ukochanych czynności i „obowiązków” Anne jest wystawianie przyjęć. W związku z małym zamieszaniem, którego goście nie mogą oczywiście zauważyć, bo szczerość w tym towarzystwie jest towarem zbędnym (a najbardziej kosztownym – o ironio), prosi o pomoc swoją pokojówkę Marię, by ta udawała jednego z gości na imprezie. Usiądzie ze swoją panią do stołu, dostanie od niej na chwilę najpiękniejsze ubrania oraz kilka zasad, których nie będzie przestrzegać: mało mówić, mało jeść, mało pić. Wszyscy zasiadają przy stole i prowadzą pseudointelektualny bełkot, w którym tylko szczerze zachowują się dwie osoby – Maria i syn gospodarzy Steven – pisarz, ale dla większości niedojrzały alkoholik w krótkich spodenkach. Pierwsze z nich oczarowuje siedzącego obok Davida, który jest brytyjskim marszandem. Maria korzysta z chwil, w których ma tożsamość tajemniczej, hiszpańskiej arystokratki i zabawia wszystkich oraz niechcący zawróci w głowie zachwyconemu nią marszandowi.

Maria po kolacji grzecznie wraca do rzeczywistości przygotowywania posiłków i stołu, a nie ich spożywania i zasiadania przy nim. Jednak David jej utrudnia zakończenie tej bajki nie z tysiąca, a jednej nocy. Pragnie się spotkać z Marią, nie może zapomnieć jej z poprzedniego wieczoru. O całej sytuacji, kiedy ona zgadza się na randkę, a wszystko idzie jak lawina i pomiędzy nimi wybucha płomienny romans (a nawet coś poważniejszego) dowiaduje się jej „pani”. Anne jest w całkowitym szoku, pełna pretensji do siebie, jak mogła do tego dopuścić i pod płaszczykiem troski o Marię oraz powtarzania, że to nie jej świat, ukrywa nieudolnie wiele zazdrości. Jak bardzo świat potrzebuje prawdy i co jest cenniejsze – rozpoznawanie kilkunastu rodzajów śmiechu na przyjęciu, czy świńskie żarty i bezpośredniość.

Madame to historia o współczesnym kopciuszku, który zdejmuje buty o północy i wraca w swoje robocze. Bezsensowne jest, jak społeczeństwo tworzy fosy. To ich świat – mówi koleżanka z pracy Marii. Ta jednak nic sobie z tego nie robi, z czasem zauważa nie tylko swoją równość, a nawet wyższość nad zmyślonym towarzystwem, sterylnym od emocji i szczerego zachwytu. To w jej żyłach płynie naprawdę krew, reszta zjadła już wszystko, widziała już wszystko, przeżyła już wszystko.

Ciekawe jest, jak film odsłania kulisy klasowości środowisk i prawa do nieuzasadnionej dominacji panów nad służbą, nie tylko z tytułu ekonomicznego. Ci wielcy mówią tak wiele bzdur, tak wiele problemów niezdrowo tłumią i chowają w sypialni. Nie cieszą się życiem, tylko męczą się wręcz chwilami wypełnianiem listy obowiązków swojego statusu. A jest ich więcej nawet i są trudniejsze, niż w przypadku pokojówek – bo pełne kłamstwa, hipokryzji.

Madame w bardzo przyjemnej tonacji opowiada słodko-gorzką historię trochę miłosną, o braku uroku burżuazji, wkładając im szpikulec w spięte plecy. Przecież finalnie Anne nie przeżyła przez całe życie prawdopodobnie tylu prawdziwych i wielkich emocji co jej pokojówka spotykająca się z „człowiekiem z innego świata”.

Ten film udowadnia, że żadna forma ani kategoria wagowa nie uniemożliwia wszczepienia refleksji, nawet jeżeli Madame to bardziej historyjka, niż historia. Bajka ze świetnym poczuciem humoru i ostrym dialogiem, która niestety zostaje spłoszona i wypędzona przez absurdalne realia świata.

Ocena: 7/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…