Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Bliskość 0

Bliskość to przykład filmu, który nieobojętny na otaczającą rzeczywistość potrafi w prywatnym dramacie rodzinnym nie ograniczyć się do indywidualnych rozgrywek i penetracji trudnych tematów domowego ogniska. Klimatycznie pokazuje, wgniatając naszą twarz butem w postsowiecką Rosję, świat wyhaftowany ze smutku i bylejakości przyszłości obecnych tutaj postaci.

Głównym wątkiem historii jest porwanie syna jednej z rodzin przez nieznanych sprawców – z pewnością niesympatyzujących z Żydami – gdyż to ich pochodzenie jest powodem prześladowań ze strony części społeczności. Jednak postacią zwracającą najwięcej uwagi, mimo że to Avi jest w niebezpieczeństwie, będzie Iłana. Charakterna dziewczyna, która nie wyobraża sobie życia w obecnej formie, gdzie jej rodzina chce bez zająknięcia ulec żądaniom szantażystów, a potem uciec z tego miejsca. Dla Iłany to porażka na wielu poziomach. Oddanie pola, obojętność. Tak naprawdę tylko ona potrafi swoją odwagą odbić brata, bez utraty godności. Jej rodzice to spokojni, niewychylający się ludzie. Ich córka jednak szuka na tym pustkowiu czegoś więcej – doświadczenia, przeżyć, ucieka przez okno do swojego chłopaka, chce wypełnić dziurę, którą drąży w niej ten świat. Dla rodziców jest niereformowalną, po prostu zbuntowaną dziewczyną. Dla niej to szukanie chociażby małego prześwitu, by zaczerpnąć powietrza w tej dociskającej ją z obu stron codzienności. W rodzinie jest oczywiście kochana, ale jednocześnie to czarna owca i tylko tyle widzą w niej rodzice.

To bardzo smutna historia, ale nie w prostym formacie dramaturgicznym. Bardzo mocno „infekuje” nam organizm standardami jakie funkcjonują w fizycznie obrzydzającej nas przestrzeni, która otacza bohaterów i wchłania też widza. Mamy tutaj trudne rozgrywki, które nie wykraczają poza mieszkanie, na najwyższych rejestrach emocji i niepewności do czego one doprowadzą. Film jest przekonany o słuszności tezy, że rodzice nie kochają wszystkich swoich dzieci tak samo. Nie idzie na skróty w tym wniosku, a każe nam patrzeć na tego codzienne, pełne niuansów, ale również siły, potwierdzenie. Tym bardziej ucieczki Iłany mają swoje uzasadnienie. W domu nie jest dobrze, poza nim wcale nie lepiej. Kolorowe imprezy, uciekanie w alkohol i narkotyki, zagłuszanie się muzyką, by zrekompensować sobie wszystkie odcienie czerni, jakie występują w jej życiu, są chwilową mrzonką, krótkotrwałą lobotomią i wycieczką daleko od miejsca urodzenia i jednocześnie cierpienia.

Przerażające jest utkwienie bohaterów w tej rzeczywistości, która sobie ich nie życzy. Bliskość mówi mnóstwo o segregacji wynikającej z przeszłości i dokonywania czystek dla „porządku” kraju. Praktyki, które wydawałoby się dawno nie powinny mieć miejsca, tutaj nie bez powodu zestawione są z makabryczną sceną oglądania podczas jednej z imprez na kasecie VHS morderczych działań eliminacji Rosjan przez Czeczenów w Dagestanie. Widzowie zachowują się, jakby grali w grę komputerową albo oglądali fantasy. Ich niewzruszenie pokazuje tylko, jak daleko zabrnęła dehumanizacja człowieka. Istota ludzka rośnie w samoświadomość, ale traci podstawy swojego ludzkiego fundamentu – współczucie, czy empatię i ten film doskonale to pokazuje.

Klaustrofobiczna atmosfera potwierdza tylko, jak ciężko wyjechać z miejsca, w którym się urodziło i wychowało, mimo nienawiści do niego, to przywiązanie jest silniejsze. Determinizm to przekleństwo, które kieruje decyzjami bohaterów.

Bliskość to film trudny, ciężki, gdzie więcej się marzy o tytułowej bliskości i do niej tęskni, niż się ją posiadło. Coś, co jest naturalne i potrzebne w życiu człowieka, jest tak trudne do uzyskania. To dramat, niewybuchowy, który zostawia jednak ślady, jak po niejednej bombie.

Ocena: 8/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 4

befree

"Piszę, bo wszystko inne mniej lubię": To cytat z Pani krótkiego dossier, czy jak tam to nazwać;-) Po kilku miesiącach spędzonych na tym portalu widzę, że nie było to zdanie na wyrost. Dzięki Pani dowiaduję się o filmach i odkrywam filmy, których inaczej nie miałbym szans zauważyć i docenić lub choćby ocenić. Po Pani recenzjach mam trochę niższe mniemanie o samym sobie, bo wydawało mi się, że jestem kinomanem otwartym i poszukującym nowych/innych doznań. A jednak tzw. mainstream trzyma mnie mocno i klapki na oczach się pojawiają. Bardzo dziękuję za poszerzanie horyzontów i nowe doświadczenia z materią filmową . Nie wiem, czy ma to dla Pani znaczenie, ale czytanie Pani tekstów i późniejsze odkrywanie tych filmów to na prawdę wartość dodana dla mnie. I za to pragnę Pani bardzo mocno podziękować. Pozdrawiam najcieplej jak mogę i mam nadzieję, że nie jestem jedynym, który czerpie radość i wiedzę z Pani artykułów.

@befree Jest to dla mnie ogromnym komplement, bo czuję, że nie "gadam do siebie" (co też człowiekowi czasami jest potrzebne). Cieszę się, że osobę, która nie idzie po linii najmniejszego oporu w kinie i nie ścina szykan intelektualnych i tak jeszcze coś zaskakuje pozytywnie i rozwija, na dodatek w moich tekstach. Po to żyję. Pozdrawiam. :)

@Bernadetta_Trusewicz Ps: Niech chcę wpływać negatywnie na czyjekolwiek poczucie własnej wartości, tylko nie to! :)))

@Bernadetta_Trusewicz :-):-):-) Pozdrawiam również i cieszę się, że mój komentarz sprawił Pani tyle przyjemności. Ps. Wszystkiego Cudnego w dniu Twego Święta oraz we wszystkie pozostałe dni:-*

Proszę czekać…