Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

RECENZJA: Utoya, 22 lipca 0

Historie oparte na faktach, wręcz bezpośrednio je „relacjonujące” mają dużo wyzwań przed sobą. Jeżeli dochodzi do tego jeszcze ciężar emocjonalny skrajnej sytuacji i zobowiązanie wobec postaci, które pamiętają dane wydarzenie i nigdy go nie zapomną, to jest jak skakanie przez ognistą poręcz. Dlatego opowiedzenie historii w filmowej narracji, której scenariusz napisało życie, czyli o masakrze na wyspie Utoya dokonanej przez prawicowego ekstremistę, jest prawdziwym egzaminem. Utoya, 22 lipca zdaje go całkowicie, ponieważ ma odwagę, nie obawia się tego tematu i bez roztrzęsienia eksperymentalnie, ale skutecznie wrzuca nas w sam środek ekstremum. Poświęca całą swoją uwagę i koncentruje się na emocjach, bardzo skutecznie nam je przeszczepiając. Robi kino intymnego przeżycia, co jest biorąc pod uwagę okoliczności wydarzeń dużym osiągnięciem i sporym ryzykiem.

12 minut przed odwiedzeniem wyspy Utoya dowiadujemy się o bombie zdetonowanej przed budynkiem rządowym w centrum Oslo. Informacja dociera do bohaterów znajdujących się na wyspie. To grupa zaangażowanej młodzieży z Partii Pracy. Poznajemy młodą Kaję, która w pierwszych sekundach filmu mówi niby rozmawiając z kimś przez telefon do kamery, burząc czwartą ścianę: I tak nie zrozumiesz. Wysłuchaj mojej historii. Parafrazując. Ten wstęp już zapowiada, jak blisko znajdzie się autor filmu naszych bohaterów i z pokorą stwierdza, że nie nikt z nas nie ma prawa i na tyle wiedzy, by wyjaśnić meandry psychiki ludzi, którzy tam byli. Będziemy podążać za Kają. Poznamy jej przyjaciół, siostrę i za chwilę usłyszmy pierwszy strzał. Potem przez 72 minuty, czyli tyle ile trwała naprawdę krwawa „eliminacja” niczego nieprzewidujących bohaterów, będziemy podążać za bohaterką.

Reżyser podszedł do historii przedstawiając ją bardzo odważną, trochę paradokumentalną metodą prowadzenia kamery. Rekonstruuje tak tragedię, by nas zbliżyć i wciągnąć w piekło bardzo wąską i osobistą perspektywą jednej bohaterki. Na czym nie cierpi rozumienie przez nas zasięgu tego niemalże polowania. Anonimowy człowiek, jak myśliwy strzela nieustannie, jak gdyby w zwierzynę umykającą w popłochu po lesie. Brak tutaj eksponowania ofiar dla podbicia prosto przerażenia, czy używania do budowy sztucznego tworzywa heroicznego bohaterstwa. Pokazanie bezpośrednio mordercy dla udowodnienia skali sytuacji nie jest potrzebne. Brak jego jasnego kształtu i efemeryczność doskonale zwielokrotnia strach, bo najbardziej boimy się czegoś, czego nie znamy, o czym nic nie wiemy oraz po prostu nie widzimy. Chodzą słuchy, że jest ich wielu, że to policja (Breivik był przebrany za policjanta). Jest mnóstwo dezinformacji, pojawia się helikopter mediów szybciej od służb ratowniczych, które tylko potęgują bezradność bohaterów. Jednak też zostawiają drobną, ale pijącą kogo trzeba sugestie o nieudolności policji. Podzielamy te wszystkie uczucia oraz świdruje nam w głowie każdy kolejny strzał. To doświadczenie filmowe nie tylko na poziomie emocjonalnym, ale również fizycznym. Współodczuwamy tę duszność, klaustrofobię, nieprzewidywalność. Mimo że reżyser opowiada znaną wszystkim historię, nie wiemy czy naszą „przewodniczką” jest osoba, która przeżyje, czy nie. Mamy dane na ten temat, znamy liczby i skalę przed seansem, ale ten film próbuje skutecznie oddać stan wewnętrzny bohaterów.

To trudna sztuka opowiedzieć artystycznie i z fantazją taką historię, bez nadużyć. To temat dla niektórych nigdy niezagojony. Jednak intencje Erika Poppe nie zatrzymują się na satysfakcjonującym obrazie artystycznym, a na empatycznym i zaangażowanym kinie próby zintegrowania się z bohaterami. Chociaż wie, co udowadnia pierwsze zdanie Kai, że dla kogoś, kto tego nie przeżył będzie to kompletna abstrakcja. Co nie jest porażką, a imponującym połączeniem inteligentnej sztuki filmowej z głębokim humanizmem. To jest naturalistyczny horror.

Ocena: 8/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…