Bree każdy zarobiony grosz przeznacza na ostatni z serii zabiegów chirurgicznych, które pozwoliły mu stać się kobietą. Pewnego dnia Bree otrzymuje dziwny telefon. Dzwoni do niego Toby, najprawdopodobniej jej syn, który urodził się wiele lat wcześniej, kiedy Bree była jeszcze mężczyzną. Toby odsiaduje wyrok w nowojorskim więzieniu. Bree za namową swojej terapeutki, postanawia lecieć do Nowego Jorku, aby stanąć oko w oko ze swoją przeszłością i przy okazji wydostać Toby′ego z więzienia.

Scenopisowa wystawność w odcieniach różu. 7

Nie ukrywam, że czekałam na ten film z wielkimi nadziejami - w końcu jakiś film w pełni koncentrujący się na temacie transseksualizmu i to w pełnym wymiarze. To nie jest już jakiś małoznaczący półepizod, czy temat potraktowany z przymrużeniem oka, jak np. komedia „Connie & Carla” z drag queens, które tak naprawdę są kobietami. Fakt, była jak do tej pory jedna offowa produkcja z transseksualistą w roli głównej, ale kto słyszał o takim filmie jak „Hedwig and the Angry Inch”? Maksymalnie 0,01 procent społeczeństwa polskiego. Większym zainteresowaniem cieszy się już „Breakfast on Pluto”, które kilka tygodni temu miało swoją premierę, ale ten wynik może zawdzięczać komercyjnemu sukcesowi omawianego filmu.

Transamerica (2005) -

A czemu „Transamerica” zawdzięcza swój sukces? Między innymi dużej promocji (bo temu zaprzeczyć się nie da), ale głównie dzieje się tak za sprawą szerokiej gamy nagród, którą otrzymała ta produkcja. Bo nic tak nie przyciąga mas łaknących „wysokiej kultury” jak długa lista wyróżnień. Na pozór „Transamerica” ma się czym pochwalić, chociaż w moim mniemaniu nie wszystkie były zasłużone. Jurorzy w wielu międzynarodowych konkursach zachwycali się scenariuszem, ścieżką dźwiękową oraz grą aktorską Felicity Huffman. Moim zdaniem z wyżej wymienionych na uwagę zasługuje jedynie aktorka znana z serialu ”Desperate Housewives”, od której domniemane „hollywoodzkie gwiazdki” mogłyby się niejednego nauczyć. Wszystko tu zachwyca – począwszy od mimiki, sposobu wyrażania się po wyczuwalne w każdym geście pytanie „być czy nie być?”. Bo właśnie tym jest dla głównego bohatera - Stanleya, stanie się pełnowartościową pod każdym względem kobietą – Bree. I właśnie w tym widziałam mocny punkt filmu – w ukazaniu psychologicznych zależności związanych ze zjawiskiem transseksualizmu. I tu się zawiodłam.

„Transamerica” to film, w którym nie można doszukać się pierwszoplanowego tematu. O ile promocja tego obrazu wskazywała na transseksualizm, tak z każdą minutą trwania filmu byłam coraz mniej o tym przekonana. Po skończonej projekcji miałam wrażenie, że scenarzysta, a zarazem i reżyser – Duncan Tucker sam się pogubił w fabule. Bo film ten jest opowieścią o wszystkim: potrzebie akceptacji, zarówno przez siebie samego jak i przez otoczenie i strachu przed odrzuceniem, trudnych relacjach rodzicielskich, odmienności i samotności z niej wynikającej, problemie alkoholizmu, narkotyków, adopcji. I to wszystko zostało zamknięte w ramach tzw. kina drogi (co akurat wyszło filmowi na dobre). Ta historia o wszystkim stała się dla mnie pogadanką o niczym. Bo kiedy już zaczynałam wnikać w jakiś problem pojawiał się następny, który nie pozwalał wniknąć w istotę poprzedniego. Po zakończeniu filmu miałam wrażenie, że gdyby podzielono scenariusz na kilka części powstałoby kilka dobrych, samoegzystujących produkcji.

Transamerica (2005) -

Innymi, rażącymi w oczy (w sensie dosłownym również) sprawami jest scenografia, kostiumy i cała otoczka upiększająca Bree i wszystkich innych ludzi przewijających się przed kamerą. Począwszy od makijażystów, stylistów na fryzjerach kończąc. Odnoszę wrażenie, ze nigdy nie mieli do czynienia z osobami transseksualnymi, czy choćby transgenderowymi myląc je znacząco z wspomnianymi na początku drag queens. A to różnica diametralna. Bo tu nie chodzi o wyeksponowanie i przejaskrawienie różnic (a tak zostało to ukazane w filmie), ale o to by wmieszać się w tłum, stać się wręcz niewidzialnym.

Nie da się jednak ukryć, że pomimo tych wszystkich mankamentów dzieło Duncana Tuckera jest niesamowicie ciepłą i nastawiającą optymistycznie opowieścią.

4 z 7 osób uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 4
Trophy 8

Bardzo dobry – Świetna rola Huffman, bardzo się postarała!! i nawet nieźle grał Kevin Zegers, który moim zdaniem idzie do przodu ze swoją karierą. Cała historia ciekawa. Początkowo myślałam, że będzie się to bardziej zbliżało do komedii, a nie dramatu, ale ogólnie mogę polecić. Oprócz tego muzyka fajna…

majron Trophy 8

zgadzam sie ze bardzo dobry :) popisowa rola Felicity Huffman i tylko szkoda ze nie bylo filmu w polskich kinach tylko odrazu na dvd no ale mowi sie trudno :)

justangel Trophy 7

@Trophy i majron: podzielam opinię, film wart jest zobaczenia. Rola Bree zagrana rewelacyjnie, zarówno charakteryzacja jak i gra aktorska idealnie oddały naturę głównej bohaterki. Sam temat przedstawiony bardzo ciekawie, nie przerysowany, ale też nie przesadnie dramatycznie.

Czechu 7

Pierwszy raz oglądałem tego typu film – i jestem troche zaskoczony, nie wiem co napisać, jakoś szczególnie film nie robi szału, kilka momentów jest dobrych. Można się w sumie pośmiać z niektórych sytuacji. Średni film 6/10

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Pozostałe

Proszę czekać…