Life During Wartime stanowi bezpośrednią kontynuację wątków podjętych przez reżysera przy okazji Happiness. Wracają ci sami bohaterowie, bogatsi o ponad 10 lat doświadczeń. Pomimo tego, najnowszy film Solondza trudno Solondzaokreślić mianem sequelu. Podobnie jak w przypadku Palindromów, w których rolę Avivy odgrywało… zobacz więcej
Life During Wartime stanowi bezpośrednią kontynuację wątków podjętych przez reżysera przy okazji Happiness. Wracają ci sami bohaterowie, bogatsi o ponad 10 lat doświadczeń. Pomimo tego, najnowszy film Solondza trudno Solondzaokreślić mianem sequelu. Podobnie jak w przypadku Palindromów, w których rolę Avivy odgrywało kilka aktorek o całkowicie odmiennej fizjonomii, w Life During Wartime w znane z Happiness postaci wcielają się inni aktorzy. Dzięki takiemu zabiegowi, film traktować można zarówno jako bezpośrednią kontynuację, jak i historię równoległą – zachęcającą raczej do syntezy wątków niż ich chronologicznego pozycjonowania. Life During Wartime jest w pewnym sensie Happiness po drugiej stronie lustra – nieustannie przegląda się w swoim młodszym, pogodniejszym ja, nakręconym jeszcze przed wydarzeniami 11 września 2001 roku. Nowy film Solondza jest bardziej lepki, grząski, rozpięty pomiędzy bohaterami, ale i czymś zewnętrznym – rzeczywistością polityczną. Właściwy Solondzowi gorzki humor przyprawiony tu został dużą dozą melancholii. opis dystrybutora
Ta strona powstała dzięki ludziom takim jak Ty. Każdy zarejestrowany użytkownik ma możliwość uzupełniania informacji
o filmie.
Poniżej przedstawiamy listę autorów dla tego filmu:
Ogólne
Czy wiesz, że?
Pozostałe
Proszę czekać…
Z "Życiem z wojną w tle" mam taki problem, że nie potrafi funkcjonować jako samodzielny film, mimo, że nie jest sequelem w pełnym tego słowa znaczeniu. Emocje wywołuje tylko w kontekście tego co działo się w Happiness. Średnio mi się podoba, że Solondz postanowił ciągnąć tę historię, zamiast stworzyć coś odrębnego. Ale nawet wybrnął z tego, są tu wszystkie charakterystyczne cechy jego filmów – na szczęście obejrzałem "Życie…" w sporym odstępie od reszty, dlatego Solondzowy klimat znowu do mnie trafił.
Nastrój filmu jest bardzo podobny do "Palindromów", znowu jest ten przygnębiający ton, "genetyczne zaprogramowanie" bohaterów i brak nadziei.