Czyżby Polański się przerzucał na kino familijne? Jednak słabo mu to wychodzi. 6
Oliver Twist (Barney Clark) przebywa w zakładzie dla sierot prowadzonym przez bezwzględnego pana Bumble'a. Sprzedany właścicielowi zakładu pogrzebowego Sowerberry'emu, po bójce z jego zawistnym pomocnikiem, chłopiec ucieka do Londynu. Wpada tam w środowisko nieletnich złodziei kieszonkowych, mieszkający w melinie Fagina (Ben Kingsley) i pracujących dla niego…
Szczerze mówiąc, po Polańskim spodziewałem się czegoś więcej. Choć scenografia, jakość zdjęć i gra aktorska stała na dość dobrym poziomie, to zawiódł scenariusz – podstawa dobrego filmu. Zwłaszcza złe wrażenie wywierają mętne dialogi (wina okropnego! polskiego dubbingu) i brak wyraźnych powodów działań bohaterów. Trzeba jednak podkreślić, że książka Dikens’a wcale dobrym materiałem jak na naiwne produkcje familijne nie jest, ponieważ rozgrywa się w dość brutalnej rzeczywistości XIX-wiecznej Anglii. Na papierze jest bardzo ciekawa, jednak na ekranie wypada znacznie gorzej.
Wracając jednak do gry aktorskiej…Poprawna w wielu przypadkach, ale nieoszałamiająca. Na uwagę zasługuje jedynie odtwórca roli Fagina - Ben Kingsley. Dość ciekawie ukazał postać złodzieja – po wyjściu z kina ciężko zakwalifikować starca jako dobrego czy złego, co uważam za atut „Oliver’a Twist’a”. Pozostali nie wyróżniali się, tworząc odpowiednie, choć dość blade tło dla złego charakteru londyńskiego kieszonkowca. Podobnie zresztą było z muzyką do filmu – prawidłowe dopełnienie do wspaniałej scenografii, ale na tym koniec. Mimo wielu niedociągnięć uważam, że warto zobaczyć ten film. Choć trochę nuży, niesie przecież ze sobą wiele ponadczasowych wartości, które warto przekazywać młodszym widzom – z pozoru zły człowiek może okazać się „tym dobrym” i że zawsze można znaleźć wyjście z trudnej sytuacji. I to przede wszystkim dla nich polecam „Oliver’a Twist’a” Romana Polańskiego.
To jest kino, jakie oczekuję, oczywiście europejskie, bo po hamerykańskim niestety za wiele nie oczekuję. To jest to !!!