Film o bliskości, a właściwie jego deficycie we współczesności na różnych poziomach: człowieka z człowiekiem, społeczności ze społecznością, państwa z obywatelem. Mądre i mocne kino. 8
Bliskość to przykład filmu, który nieobojętny na otaczającą rzeczywistość potrafi w prywatnym dramacie rodzinnym nie ograniczyć się do indywidualnych rozgrywek i penetracji trudnych tematów domowego ogniska. Klimatycznie pokazuje, wgniatając naszą twarz butem w postsowiecką Rosję, świat wyhaftowany ze smutku i bylejakości przyszłości obecnych tutaj postaci.
Głównym wątkiem historii jest porwanie syna jednej z rodzin przez nieznanych sprawców – z pewnością niesympatyzujących z Żydami – gdyż to ich pochodzenie jest powodem prześladowań ze strony części społeczności. Jednak postacią zwracającą najwięcej uwagi, mimo że to Avi jest w niebezpieczeństwie, będzie Iłana. Charakterna dziewczyna, która nie wyobraża sobie życia w obecnej formie, gdzie jej rodzina chce bez zająknięcia ulec żądaniom szantażystów, a potem uciec z tego miejsca. Dla Iłany to porażka na wielu poziomach. Oddanie pola, obojętność. Tak naprawdę tylko ona potrafi swoją odwagą odbić brata, bez utraty godności. Jej rodzice to spokojni, niewychylający się ludzie. Ich córka jednak szuka na tym pustkowiu czegoś więcej – doświadczenia, przeżyć, ucieka przez okno do swojego chłopaka, chce wypełnić dziurę, którą drąży w niej ten świat. Dla rodziców jest niereformowalną, po prostu zbuntowaną dziewczyną. Dla niej to szukanie chociażby małego prześwitu, by zaczerpnąć powietrza w tej dociskającej ją z obu stron codzienności. W rodzinie jest oczywiście kochana, ale jednocześnie to czarna owca i tylko tyle widzą w niej rodzice.
To bardzo smutna historia, ale nie w prostym formacie dramaturgicznym. Bardzo mocno „infekuje” nam organizm standardami jakie funkcjonują w fizycznie obrzydzającej nas przestrzeni, która otacza bohaterów i wchłania też widza. Mamy tutaj trudne rozgrywki, które nie wykraczają poza mieszkanie, na najwyższych rejestrach emocji i niepewności do czego one doprowadzą. Film jest przekonany o słuszności tezy, że rodzice nie kochają wszystkich swoich dzieci tak samo. Nie idzie na skróty w tym wniosku, a każe nam patrzeć na tego codzienne, pełne niuansów, ale również siły, potwierdzenie. Tym bardziej ucieczki Iłany mają swoje uzasadnienie. W domu nie jest dobrze, poza nim wcale nie lepiej. Kolorowe imprezy, uciekanie w alkohol i narkotyki, zagłuszanie się muzyką, by zrekompensować sobie wszystkie odcienie czerni, jakie występują w jej życiu, są chwilową mrzonką, krótkotrwałą lobotomią i wycieczką daleko od miejsca urodzenia i jednocześnie cierpienia.
Przerażające jest utkwienie bohaterów w tej rzeczywistości, która sobie ich nie życzy. Bliskość mówi mnóstwo o segregacji wynikającej z przeszłości i dokonywania czystek dla „porządku” kraju. Praktyki, które wydawałoby się dawno nie powinny mieć miejsca, tutaj nie bez powodu zestawione są z makabryczną sceną oglądania podczas jednej z imprez na kasecie VHS morderczych działań eliminacji Rosjan przez Czeczenów w Degestanie. Widzowie zachowują się, jakby grali w grę komputerową albo oglądali fantasy. Ich niewzruszenie pokazuje tylko, jak daleko zabrnęła dehumanizacja człowieka. Istota ludzka rośnie w samoświadomość, ale traci podstawy swojego ludzkiego fundamentu – współczucie, czy empatię i ten film doskonale to pokazuje.
Klaustrofobiczna atmosfera potwierdza tylko, jak ciężko wyjechać z miejsca, w którym się urodziło i wychowała, mimo nienawiści do niego, to jednak jak silne jest przywiązanie. Determinizm to przekleństwo, które kieruje decyzjami bohaterów.
Bliskość to film trudny, ciężki, gdzie więcej się marzy o tytułowej bliskości i do niej tęskni, niż się ją posiadło. Coś, co jest naturalne i potrzebne w życiu człowieka, jest tak trudne do uzyskania. To dramat, niewybuchowy, który zostawia jednak ślady, jak po niejednej bombie.
Szału nie ma ! Długi i lekko przynudza !Obejrzeć (ewentualnie) i zapomnieć … Samo życie …