Poznajcie przygody Sindbada, jego wiernego (choć trochę śliniącego się psa) Spike'a i ukochanej księżniczki Mariny. Zobaczcie, jak w obronie swego przyjaciela bohaterowie pokonują Boginię Chaosu i jej złośliwe potwory.

Fantastyczne światy

Filmowcy wykorzystali nowe osiągnięcia w animacji w zaprojektowaniu Tartaru, siedziby Eris, która znajdowała się poza granicą świata. Opisywany jako wiecznie przesuwający się Ocean piasku, Tartar jest efektem bezustannej współpracy scenografów i zespołu ds. Efektów. Główny scenograf Raymond Zibach mówi: "Tartar jako ziemia chaosu, siedziba Eris, stanowił dla nas ogromne wyzwanie. Rozważaliśmy przeróżne projekty, aż Tim Johnson wpadł na pomysł piasku, który byłby animowany jak woda – teren chaosu, na którym możesz stanąć, ale nie możesz go kontrolować". Ikeler rozwija wypowiedź Zibacha: "Wykreowaliśmy fale piasku, które poruszają się jak fale oceanu, a kiedy podnoszą się i opadają, odsłaniają ruiny starożytnych miast. Musieliśmy stworzyć mnóstwo efektów cząsteczek, które powstają, kiedy piasek, który dmucha po powierzchni albo sypie się po froncie czegoś, co się odsłania, gdy piasek przesuwa się w dół." Głównym planem filmu była Chimera, statek który przewozi Sindbada, Marinę i załogę od jednej do następnej przygody. Zibach i jego współpracownicy, Seth Engstrom i David James mieli mnóstwo zabawy projektując statek i jego sprytne gadżety. "Chimera to więcej niż statek, to cudowne narzędzie do dyspozycji Sindbada", stwierdza Raymond Zibach. "Głównym naszym celem było uczynienie go prostym, ale śmiałym w kształcie, a potem rozwijanie projektu, ale nie w sposób fantastyczno-naukowy, ale w zgodzie z okresem historycznym, w którym dzieje się historia". Piękne starożytne miasto Syrakuzy było specjalnie zaprojektowane w sposób, który nie miał odzwierciedlać jakiejś poszczególnej kultury. John Logan, scenarzysta filmu, odnotowuje: "legenda Sindbada byłą wiele razy różnie przedstawiana, a zatem przez badanie wątków różnych opowieści, stworzyliśmy całkowicie fantastyczny świat, w którym umieściliśmy naszego bohatera. Chcieliśmy wykreować świat ludzi i potworów – miejsce, gdzie mit mógł stać się rzeczywisty, więc trzymaliśmy się z dala od realnych miejsc i stworzyliśmy wyimaginowane Syrakuzy, nie mające nic wspólnego z Syrakuzami we Włoszech... lub nowojorskimi Syrakuzami, na przykład".

Mireille Soria, producent filmu, dodaje: "Chcieliśmy by nasze Syrakuzy stanowiły kombinację romantyzmu typowego dla Wenecji i egzotyki Damaszku, a zatem Raymond (Zibach), Seth (Engstrom) i David (James) zagłębili się w historię sztuki i architektury. Dodali do projektu zapachy Bliskiego Wschodu, Grecji i Italii a potem nimi potrząsnęli, aby stworzyć coś oryginalnego i nowego". Ilustracja muzyczna filmu, skomponowana przez Harry'ego Gregsona Williamsa, stanowiła inny aspekt produkcji, który inkorporował mieszankę wpływów kulturowych. "Rdzeń tej muzyki jest orkiestrowy, ale jest ona niekoniecznie tradycyjna", zwraca uwagę Gregson Williams. "Sceneria tej historii nie jest zdefiniowana, co pozwoliło mi na zastosowanie różnych instrumentów etnicznych". Patrick Gilmore mówi: "Zwróciliśmy się do Harry’ego, bo stworzyliśmy ten fantastyczny świat Sindbada i potrzebowaliśmy czegoś zupełnie oryginalnego muzycznie. Po skomponowaniu muzyki do takich filmów, jak Shrek, Uciekające kurczaki czy Mrówka Z, przywykł on do tworzenia muzycznych ilustracji do nieistniejących Światów. Harry napisał zdumiewającą muzyczną podróż, która miała towarzyszyć przygodom Sindbada. Stworzył partyturę na orkiestrę, z uwzględnieniem dźwięków etnicznych, aby dodać jej egzotyki i fantastyki, ale będącą jednocześnie współczesną w aranżacji". Takie podejście do pracy kompozytora pasowało doskonale do celów stawianych przez filmowców dla "Sindbada: Legendy Siedmiu Mórz". "Naprawdę pragnęliśmy wydobyć tę baśniową, przygodową postać z przeszłości i zaprezentować ją 21-wiecznej publiczności", mówi reżyser, Tim Johnson. Brad Pitt wierzy, że urok filmu oddziaływać będzie na wszystkie grupy wiekowe. "Uwielbiam ten film, jest niesamowicie zabawny. Początkowo myślałem, że podejmę się tej pracy dla moich siostrzenic i bratanków, ale nawet dla mnie, dorosłego człowieka, jest to mój rodzaj filmu. Jego twórcy chcieli zrobić film, z którego każdy coś wyniesie i to się im naprawdę udało. Ponieważ rodzice zwykle oglądają ten sam film wiele razy z dziećmi, to miłe, ze może im się też podobać".

John Logan zauważa: "Wszystkie stare opowieści i filmy o Sindbadzie cechował zawadiacki humor i staraliśmy się osiągnąć ten sam efekt w naszym filmie. Ale, to co mnie zdziwiło w tym filmie, jest to, jak on jest "dorosły". Cechuje go duch zabawy typowy dla filmu animowanego, ale w jego centrum jest romantyczna historia o człowieku odkrywającym swoje lepsze ja." Katzenberg zgadza się ze scenarzystą filmu: "Poprzez wszystkie swoje przygody, Sindbad dowiaduje się, że od pewnych rzeczy nie można uciec. Kiedy rzecz dotyczy miłości czy wielkiej przyjaźni, możesz uciekać, ale się przed nimi nie ukryjesz. One zostają z tobą, to potężna lekcja życiowa".

Głosy

Brad Pitt daje głos tytułowemu bohaterowi, Sindbadowi lub też, jak żartuje aktor: "jak zwykłem go nazywać, Sin-Bradowi." Pitt opisuje odtwarzaną przez siebie postać, jako "kawał łotra". Prowadzi on życie pełne przygód na wzburzonych morzach. Znajduje mały skarb, pokonuje kilka potworów... I lubi dziewczyny." Reżyser Tim Johnson, stwierdza: "Obsadzenie Brada Pitta w roli Sindbada było jak droga do domu. Jest zabawny, charyzmatyczny, pełen werwy, popularny, z nim na czele postaci, poczuliśmy ożywczy prąd." "Był idealny do roli Sindbada", mówi Gilmore." Jest pełen uroku, dowcipny i praca z nim to znakomita zabawa. Jest typem faceta, z którym chętnie wybrałbyś się w pełną przygód podróż i tego właśnie potrzebowaliśmy w Sindbadzie. Sindbad jest sprytny, pomysłowy i silny fizycznie, może wydostać się z kłopotów. A jednocześnie jest trochę niedojrzały. Brad doskonale pasował do tej charakterystyki." Jakob Hjort Jensen, który był wiodącym animatorem postaci Sindbada, utrzymuje że Brad Pitt wniósł więcej materiału do pracy animatora niż tylko pracę nad głosem Sindbada. "Brad ma bardzo charakterystyczne, typowe dla siebie ruchy ciała, poza tym wiele mówią jego ręce. Było zabawnie obserwować go, gdy nagrywał kwestie słowne granej postaci, a jednocześnie patrzeć na pracę jego rąk, która mogła dla mnie stanowić dodatkową inspirację. Robiłem małe szkice jego kciuków, by zapamiętać jego gesty, tak by cztery, pięć miesięcy później wykorzystać je w czasie animowania danej sceny." Czyniąc swój pierwszy wypad w stronę animacji, Pitt był sam zdziwiony, jak bardzo fizycznie pochłaniała go praca nad nagraniami głosu Sindbada. "Naprawdę wszedłem w tę rolę. Kiedy wracałem do domu po pracy, byłem obolały. Ale nawet gdybym chciał to poczytywać za swoją zasługę, muszę uczciwie przyznać, że postać ta w największej mierze jest efektem pracy Jakoba i pozostałych animatorów. Byłem zdumiony poziomem detalu, jaki osiągali przy pracy nad mimiką twarzy i dynamiką ruchu postaci. To, co dzisiaj się robi w dziedzinie animacji jest naprawdę godne odnotowania." "Animatorzy to rzadko występujący i utalentowany gatunek," zgadza się reżyser filmu, Tim Johnson. "Kiedy animator obserwuje grę aktora, nie tylko słucha jego głosu; szuka tych najbardziej charakterystycznych gestów, które używa aktor wypowiadający daną kwestię, potem powiela je, ale czyni je niejako większymi. To bardzo pracochłonny, ale i magiczny proces. Jakobowi udało się inkorporować, coś co można określić mianem "Bradyzmów", które są kluczowymi cechami Brada i które czynią go rozpoznawalnym, w rezultacie czego jeśli nawet Sindbad nie wygląda jak Brad Pitt, rusza się dokładanie tak jak on."

Sindbad i załoga jego statku plądrowała region siedmiu mórz, ale teraz podążają za obdarzonym największą mocą i najcenniejszym skarbem – Księgą Pokoju. Na nieszczęście dla Sindbada, ktoś jeszcze interesuje się tą samą zdobyczą: Eris, podstępnie zła bogini chaosu, której życiową radość sprawia sianie zamętu na całym świecie. John Logan, scenarzysta "Sindbada" mówi: "Każdy pisarz powie ci, że największą frajdę daje tworzenie postaci łotra. Na pewno w moim przypadku to postać Eris dała mi najwięcej przyjemności tworzenia, w przypadku boga/bogini czy łotra wielkiego formatu możesz sobie na wiele pozwolić, a co dopiero, gdy łotr jest boginią, to dopiero źródło niekończącej się zabawy." Michelle Pfeiffer, która użyczyła głosu Eris, chętnie przyłączyła się do zabawy. "Wystarczyło, że powiedzieli "bogini chaosu" i odpowiedziałam "tak", śmieje się. "Nie starałam się tworzyć czarnego charakteru; chciałam, by Eris była żartobliwa. Po prostu bawiło ją powodowanie kłopotów dla nich samych, by zapobiec nudzie i dobrze się samej bawić...tworzenie własnego reality show. Kiedy panuje spokój, śmiertelnie jej się nudzi. Cała ta historia zaczyna się jak gra z przewidywalnym zakończeniem, bo Eris jest przekonana o słabości człowieka. Po prostu igra z Sindbadem, jak kotka wabiąca mysz". Biorąc pod uwagę obserwacje Michelle Pfeiffer i dodając odniesienie do jednej z najbardziej pamiętnych ról aktorki, Gilmore stwierdza: "Eris to Catwoman z kompleksem boga. To kombinacja uwodzenia i magii, zabawy i gierek i Michelle pięknie poskładała to w jedną całość". Jeffrey Katzenberg, który pracował uprzednio z Pfeiffer nad pierwszym filmem Dreamworks w technice tradycyjnej animacji, Książę Egiptu, odnotowuje: "nie wierzę, by była na świecie druga aktorka, która potrafiłaby połączyć tak przeróżne cechy postaci lepiej niż Michelle. Myślę ponadto, ze postać Eris stanowiła większe wyzwanie aktorskie od pozostałych ról w "Sindbadzie", bo nie jest on zakorzeniona w żadnej postaci cielesnej, do której aktor mógłby się odnosić pracując nad rolą. To był wspólny wysiłek odkrywania postaci w trakcie pracy. Michelle nie weszła po prostu do studia i zaczęła czytać dialogi, ona naprawdę pomogła w tworzeniu postaci Eris."

Gilmore mówi: "Na wczesnym etapie pracy nad filmem, rozmawialiśmy o Eris jako produkcie jej własnych myśli, to znaczy, ze pomyślałaby o czymś i stałaby się tym czymś, albo pomyślałaby o przemieszczeniu się w jakieś miejsce i natychmiast by się tam znajdowała. Eris zmienia kształty, przeistacza się w coś innego, ulega niekończącym się metamorfozom..." Stałe przemiany Eris stanowią wspaniałą prezentację współczesnych możliwości tradycyjnej, dwuwymiarowej animacji. Kierujący zespołem animatorów pracujących nad postacią bogini Chaosu, Dan Wagner, mówi że mimo trudności związanych z kreowaniem tej bohaterki, "jej przemiany stanowiły dal nas najlepszą zabawę. To była animacja w stanie czystym. Nie mieliśmy gotowych wzorów ani granic. To była fantastyczna zabawa." Wagner podchodził do animowania Eris jak do animowania dwu postaci, bo długie, spływające włosy bogini traktował jak oddzielny byt. "Te włosy to była druga postać", twierdzi Wagner. "Najpierw animowałem Eris bez włosów, kiedy osiągałem należyty efekt, dodawałem włosy. Chciałem, by wyglądały jakby były cały czas pod wodą. Niezależnie od tego co robiło ciało Eris, jej włosy żyły własnym, niezależnym życiem. To przydawało tej postaci dodatkowego wymiaru, ale musiał on pozostać drugoplanowy, bo najważniejsza była jednak je twarz." Eris nie tylko prezentuje najlepszą jakość ręcznie tworzonej animacji, ale stanowi też ilustrację gładkiego łączenia dwuwymiarowej czy tradycyjnej animacji z trójwymiarową czy komputerową animacją. Postać jest zdecydowanie eteryczna, wciąż unosi się w przestrzeni i nigdy nie dotyka ziemi tym ,co śmiertelni określają mianem nóg. Aby osiągnąć ten pozaziemski efekt, twarz, ciało i włosy Eris były animowane tradycyjnie, podczas gdy koniec jej ciała "materializuje się" w kłębach dymu, co uzyskano w efekcie zastosowania animacji trójwymiarowej. Odpowiedzialny za efekty specjalne filmu Doug Ikeler, wyjaśnia: "Postać Eris została narysowana ręcznie, ale aby zintegrować ją z otoczeniem zastosowaliśmy pakiet zwany Paint Effects. Nie było to łatwe, bo animacja dwuwymiarowa jest płaska – to rysunek na kawałku papieru – podczas, gdy animacja trójwymiarowa, z definicji, ma głębię, a zatem postać i kończące jej ciało kłęby dymu istnieją niejako w dwu odrębnych przestrzeniach. Zastosowaliśmy jednak pewien trick, by wyglądały one jak występujące w tym samym wymiarze."

Kiedy, z powodu znanych samemu sobie przyczyn, Sindbad decyduje się nie kraść Księgi Pokoju, Eris bierze sprawy we własne ręce. Pokój jest ostatnią rzeczą, której pragnie, a zatem sama zabiera Księgę, czyniąc Sindbada odpowiedzialnym za tę zbrodnię. Zapewnienia Sindbada o własnej niewinności nie znajdują posłuchu i zostaje on skazany na śmierć, ale ku zaskoczeniu wszystkich, książę Proteusz interweniuje na rzecz Sindbada. Pomimo dowodów świadczących o winie przyjaciela, Proteusz zdecyduje się zaryzykować własnym życiem, by Sindbad odnalazł Księgę i zwrócił ją na czas. "Proteusz to człowiek, który poważnie podchodzi do swych obowiązków", mówi reżyser filmu, Tim Johnson. "Jest księciem Syrakuz i kiedy staje w twarz z największą katastrofą w dziejach miasta – kradzieżą Ksiegi Pokoju – czuje, ze jego zadaniem jest rozwiązanie tego problemu. Tylko on wierzy w niewinność Sindbada, ale wie też, że tylko Sindbad może spróbować odzyskać Księgę." Johnson dodaje, że wspaniała szlachetność Proteusza czyniła tę rolę bardzo trudną do zagrania, ale obsadzenie Josepha Fiennesa zapewniło postaci równowagę. "Proteusz jest tak szlachetny i prawomyślny, że w rezultacie mógłby być płaską postacią, ale Joe znakomicie wywiązał się z powierzonego zadania. Wniósł do postaci Proteusza dynamikę i pokazał, jak zmagał się on z każdą decyzją. Rozumiesz, ze nie jest to facet, który szybko i łatwo dokonuje szlachetnych wyborów. To ktoś, kto rozumie, że czasami trzeba coś poświęcić, by zrobić tę właściwą rzecz". Joseph Fiennes zgadza się z opinią, że Proteusz zmaga się z obowiązkami związanymi ze swym stanowiskiem społecznym, które musi brać górę nad żądzą przygody. "Nie mogę uwolnić się od poczucia, że gdyby nie jego książęce obowiązki, Proteusz przyłączyłby się do Sindbada i w raz z nim byłby piratem na siedmiu morzach", mówi Joseph Fiennes. "Prawdopodobnie w Proteuszu spotyka się yin i yang - to pragnienie, by dorównać we wszystkim Sindbadowi, na tym najpewniej opierała się ich chłopięca przyjaźń. Tych dwóch mężczyzn łączy bardzo wiele, wspaniała więź, zbudowana na byciu najlepszymi przyjaciółmi w młodym wieku. Między tymi dwoma bohaterami iskrzy przez cały czas, choć mogą się sprzeczać, jest oczywiste, że jest między nimi olbrzymie zaufanie i wielka przyjaźń."

Królewskie pochodzenie Proteusza miało wpływ na pracę nadzorującego tę postać animatora, Rodolphe’a Guenodena. "Musieliśmy zaznaczyć różnicę pomiędzy tym, jak poruszali się i jaką ekspresję posiadali Sindbad i Proteusz", mówi Guenoden. "Protuesz miał formalne wykształcenie i był rygorystycznie wychowywany, w rezultacie jest powściągliwy i zachowuje się bardzo poprawnie. Musiałem powstrzymać się w jego przypadku od spontanicznych gestów czy manieryzmów i wyposażyć tę postać w bardzo precyzyjne i jasne zachowania. To było trudne zadanie, bo jako animator zawsze chcesz dodać więcej, ale w przypadku Proteusza, mniej oznacza lepiej. Joseph Fiennes bardzo mi w tym pomógł, bo jest bardzo skupionym aktorem i otrzymał klasyczne przygotowanie, więc z punktu widzenia gry aktorskiej, niczego nie trzeba było zmieniać. Musiałem po prostu za nim podążać." Joseph Fiennes oponuje twierdząc, ze inspiracja dla postaci Proteusza działała w obie strony. "Masz wspaniały wgląd w postać poprzez wizję artystów. To była moja pierwsza wyprawa w świat animacji i bardzo mnie ta możliwość ekscytowała. Wystarczy pomyśleć o czystej wyobraźni, której użyto dla wykreowania tego świata, do którego wstąpienia mnie poproszono... Który aktor odmówiłby takiej propozycji ? Poziom szczegółowości rzemiosła animatorów może przyprawić o zawrót głowy, miałem z wrażenia gęsią skórkę. Mam ogromny szacunek dla ludzi pracujących przez kilka lat nad postacią. To niezwykła praca." Jak się okazuje z rozwojem akcji filmu, zaufanie Proteusza do Sindbada mogło być źle ulokowane. Jednakże, narzeczona Proteusza, Marina, ambasador królestwa Tracji, nie ma złudzeń co do Sindbada i okazuje się, że intuicja jej nie zawiodła. Zamiast ustawienia kursu na siedzibę bogini Eris, Tartar, Sindbad kieruje swój statek, Chimerę, w stronę Fidżi, na permanentny wypoczynek nad brzegiem oceanu, nieświadom ,że ma na statku nieproszonego gościa : Marina ukryła się na Chimerze i nie zamierza pozwolić Sindbadowi na opuszczenie w nieszczęściu jej narzeczonego. "Marina odznacza się niezwykłą siłą woli, co stanowi ogromne wyzwanie dla Sindbada", mówi reżyser filmu, Patrick Gilmore. "Sindbad uważa się za władcę siedmiu mórz i przywykł do sprawowania całkowitej kontroli na własnym statku. I nagle, kiedy zostaje skonfrontowany przez tę niezwykle silną kobietę, która nie obawia się stawi mu czoła, jego świat zostaje wywrócony do góry nogami. Zabawne jest obserwować ich potyczki i widzieć, jak lecą iskry."

Catherine Zeta-Jones, która użycza głosu Marinie, zgadza się z reżyserem: "Marina jest silna i uparta, a zatem jest równa Sindbadowi, choć każde z nich pochodzi z innego środowiska. Ich przekomarzanie się jest bardzo zabawne, bo nie jest to typowy dialog typu: księżniczka-spotyka- łotrzyka. Marina nie pozostaje dłużna Sindbadowi. Łączy ich zabawna relacja, bo Sindbad nie przypuszcza, na jak wiele ją stać, a ona robi i mówi dokładnie to, czego Sindbad Się po niej nie spodziewa." Catherine byłą naszym pierwszym wyborem co do obsady głosu bohatera tego filmu i olśniła nas swoim wykonaniem", stwierdza reżyser "Sindbada", Tim Johnson. "Naprawdę mieliśmy szczęście zbudować postać Mariny, dialogi i rysunek bohaterki na roli Catherine". Zeta-Jones mówi, że wychowanie jakie otrzymała pomogło jej zidentyfikować się z graną postacią. "Dorastałam w rodzinie pełnej chłopców i słyszałam wiele razy o tym, czego dziewczęta nie mogą, albo nie powinny robić. Ale zawsze byłam dosyć niezależna i wierzyłam, że dziewczynki mogą robić dokładnie to samo, co chłopcy i w związku z tym od razu poczułam więź z Mariną. Mam nadzieję, że młode dziewczęta i kobiety w każdym wieku polubią Marinę , tak jak ja lubiłam ją grać. Jest bystra, zabawna, uczciwa i silna...posiada cechy, które chciałabym zaszczepić własnej córce." Sympatia i podobieństwo Catherine do jej roli pomogło w pracy Williamowi Salazarowi, animatorowi nadzorującemu postać Mariny. "Głos Catherine naprawdę oddaje ducha i determinację Mariny", mówi Salazar. Jej gra stanowiła dla mnie źródło inspiracji i wykorzystałem niektóre ruchy i pozy Catherine, aby lepiej przedstawić postawę życiową Mariny." Powodując konsternację Sindbada, Marina szybko dowodzi swego temperamentu i podbija Serca załogi statku, zdobywając nawet szacunek najwierniejszego druha Sindbada, Kale'a, któremu głosu użyczył Dennis Haysbert. "Kale jest prawą ręką Sindbada", mówi Haysbert. "To on pilnuje, by załoga wykonywała rozkazy. Gdyby zanosiło się na jakiekolwiek nieposłuszeństwo wśród załogi, jedno spojrzenie Kale'a zmiażdżyłoby je w zarodku. Ale Kale jest odpowiedzialny za wiele rzeczy: jest wspaniałym wojownikiem, z którym nie bałbyś się wyruszyć w bój, przyjacielem, na którym Sindbad zawsze może polegać, jest też rodzajem sumienia Sindbada, które przywołuje go do porządku, kiedy ten pozwala sobie na zbyt wiele".

Brad Pitt przyznaje: "Jest to pewien problem: Sindbad posiada spore ego i czasami stanowi ono przeszkodę w realizacji stojących przed nim celów. Na szczęście, jest przy nim Kale, którego zadaniem jest trzymać ego Sindbada w ryzach." "Brakuje mi słów, by wyrazić, jak cudownie było pozyskać Dennisa Haysberta do roli Kale'a", komentuje Patrick Gilmore. "Kiedy zaczynaliśmy pracą nad tą historią, Kale był rodzajem bohatera, który na wszystko mówi "tak." Robił wszystko, czego życzył sobie Sindbad. Wtedy pojawił się Dennis i zagrał Kale’a jako rodzaj sumienia Sindbada – tego małego, wewnętrznego głosiku, który zmusza Sindbada do robienia właściwych rzeczy. Dennis wyposażył postać Kale'a w tak wiele ducha, szlachetności i pewności siebie, że w rezultacie znacznie ją powiększył. Powstały całe sceny napisane specjalnie z myślą o nim, w oparciu o to, co Dennis wniósł do tej roli." Podczas, gdy postać Kale'a ewoluowała, filmowcy i nadzorujący animator, Bruce Ferriz, modyfikowali projekt bohatera, tak by lepiej odpowiadał portretowi Haysberta. Gilmore wyjaśnia: "Kale był od samego początku dużym , silnym facetem, ale kiedy zaczęliśmy słuchać głosu Dennisa Haysberta, wprowadziliśmy zmiany do tej postaci, szczególnie do sposobu, w jaki się poruszał. Kale nie wskakuje do walki i nie podskakuje naokoło, broniąc się. On po prostu wkracza w sam jej środek i spokojnie i uprzejmie pozbawia walczących broni, zostawiając za sobą ogon nieprzytomnych ciał przeciwników." Innym członkiem załogi Chimery, który natychmiast zapała sympatią do Mariny, jest Rat (Szczur), który, w przeciwieństwie do Kale'a, jest mały i żylasty i któremu łatwiej niż stanie na pokładzie, przychodzi balansowanie na bocianim gnieździe. Ratowi (Szczurowi) głosu użyczył Adriano Giannini, syn legendarnego aktora Giancarlo Gianniniego. Tim Johnson mówi: "Adriano przystąpił do grania swej roli z ogromną energią. Nawet grając do mikrofonu w chłodnym studiu, sprawił, że wyobraziłem go sobie z łatwością: skaczącego z masztu na maszt czy zwisającego głową w dół, gdy odpowiadał Sindbadowi."

Bez względu jednak na wszystko, Sindbad wie, że może ostatecznie zawsze liczyć na lojalność najlepszego przyjaciela człowieka: jego ukochanego psa Spike'a. "No cóż, a może i nie", mówi reżyser, Tim Johnson. "Spike był u boku Sindbada, towarzysząc mu w każdej przygodzie, ale kiedy na statku pojawia się piękna Marina, nic nie może poradzić na to, że ulega jej czarowi. W pewien sposób, Spike pełni w tym filmie rolę swata." "Spike'a i Marinę łączy od początku cudowna więź", uśmiecha się Catherine Zeta-Jones. "Pomysł dzielenia z nim koi nie wydaje się jej najpierw zbyt miły, ale ich przyjaźń potem cały czas się rozwija – podobnie jak rola Spike'a. Spike przejął cały film," żartuje Catherine. "Nam, aktorom, nie bardzo się to podobało. Trudno konkurować z tak charyzmatycznym zwierzęciem. Niedawno spotkałam Brada Pitta i powiedziałam mu, że chciałabym zagrać z nim w jeszcze jednym filmie, w którym nie musielibyśmy konkurować ze Spike'm". Filmowcy poświęcili mnóstwo czasu na wymyślenie, jakiego typu psa powinien posiadać tytułowy bohater filmu. Gilmore opowiada: "Na początku, Spike był dobrze wychowanym psem typu Akita... bardzo ładnym psem. Ale wystarczyło jedno spojrzenie na projekt i powiedzieliśmy: "nie, to nie jest pies Sindbada." Zaczęliśmy od nowa i natrafiliśmy na opis bulla mastiffa według Amerykańskiego Klubu Psa. Są one wielkie i bardzo silne. To w końcu psy, które walczyły ze słoniami. Powiedzieliśmy: "okay, to rodzaj psa, którego miałby Sindbad"". Podczas, gdy w przypadku ludzkich postaci, dla każdej z nich wystarczył jeden aktor, rolę Spike'a wykonało nie mniej niż osiem psów. Obaj reżyserzy filmu, Tim Johnson i Patrick Gilmore zgadzają się, że "psie dni" były najzabawniejszym okresem w czasie sesji nagraniowych. Johnson wspomina; "To były najdziksze i nie dające się przewidzieć dni przed mikrofonem, mieliśmy w studiu psy wszystkich kształtów i rozmiarów, by nagrać odgłosy wydawane przez Spike'a. Na swój sposób, Spike ma więcej linijek "dialogów" niż niektóre ludzkie postaci filmu. A zatem potrzebowaliśmy ośmiu psów, czterech godzin i wielu misek z wodą, by otrzymać to, czego wymagaliśmy od naszego jednego psa, Spike'a, głownie dlatego, że niektóre z najlepszych nagrań zniszczyliśmy własnym śmiechem."

"Każdy wytresowany pies potrafi szczekać na komendę", mówi Patrick Gilmore, "Ale to pomrukiwania, skowyty, wszystkie te dźwięki sprawiają, ze postać filmowa jest jak żywa. Szkoda, że nie możecie zobaczyć, jakich sztuczek używaliśmy, by przywołać Spike'a do życia. Wykładaliśmy majonez na talerze, by uzyskać te "wilgotne, obślinione, mlaskające"dźwięki; pokazywaliśmy psom zabawkę, by następnie schować ją za siebie by nagrać te zawiedzione skomlenia... Po prostu siedzieliśmy godzinami w studio nagraniowym i bawiliśmy się z psami, by otrzymać różnorodne dźwięki Spike'a. Ale było to ważne, bo od momentu, kiedy zdecydowaliśmy, ze Sindbad ma mieć psa, wiedzieliśmy, że musi to być prawdziwy pies – nie pies z filmu rysunkowego, nie pies z głosem nagranym przez człowieka, ale prawdziwy pies. Spike robi różne zabawne rzeczy w filmie, ale wszystko to mogłoby być zrobione przez wytresowanego prawdziwego psa, jeśli należałby on do kogoś takiego, jak Sindbad". Wśród całego zespołu psiego zatrudnionego do roli Spike'a, jeden z psów wyróżniał się zarówno jeśli chodzi o głos, jak i manieryzmy: Harvey, buldog z pyskiem, który może się podobać tylko animatorowi. Weteran takich filmów, jak Batman i Kocham kłopoty, Harvey jest wychowankiem tak znanego i cenionego trenera, jak Boone Narr. Narr wspomina: "Otrzymałem telefon, że szukają psa z niezwykłym "głosem" i od razu wiedziałem, że Harvey będzie odpowiedni. Zabraliśmy go do studia i Harvey od razu zdobył pozycję leadera. Potrafi on szczekać w różnych tonacjach, a kiedy drapiesz go w brzuch, wydaje z siebie te gardłowe prychnięcia. Powiedziałbym, że to typ aktorstwa typowy dla Marlona Brando – mówi zaledwie kilka słów, ale kiedy je mówi, zawsze coś znaczą", śmieje się Narr. Narr mówi ponadto, że widzowie mogą także rozpoznać Harveya w Spike'u, bo animatorzy, nadzorowani przez Sergueia Kouchnerova, wykorzystali wiele środków ekspresji typowych dla buldoga, aby pasowały do jego "głosu". Naprawdę udało się im uchwycić typową dla Harveya ciekawość – sposób, w jaki przechyla łeb... I temu podobne. A zatem, nawet jeśli do wykreowania Spike'a wykorzystano kilka psów, większa jego część, to Harvey".

Stworzenia duże i małe

Sindbad nie jest jedyną postacią filmu, która ma zwierzaka. Eris ma swą własną menażerię, ale jej członków nie można by nazwać oswojonymi. Bogini często wypuszcza je, by siały na świecie chaos. Inspiracją dla stworzenia potworów Eris było niebo nocą. Wiele konstelacji zawdzięcza swe pochodzenie mitologii, filmowcy zaś uczynili je częścią mitologii związanej z Sindbadem. Tim Johnson, reżyser filmu, jak sam siebie określa "maniak astronomii", mówi: "Powołanie do ekranowego życia tych astronomicznych ikon, które bogini chaosu określa mianem swoich "ulubieńców" przysparzało nam dodatkowej zabawy w kreowaniu postaci Eris, ale jednocześnie sugerowało jej ogromną moc." Patrick Gilmore wyjaśnia: "konstelacja Cetus stałą się naszym potworem morskim, Aquila był inspiracją dla wykreowania olbrzymiego drapieżnego ptaka, Roca. Możecie ponadto zobaczyć Scorpiusa czy Draco... Oni wszyscy są częścią kosmicznego świata chaosu Eris". Gigantyczny potwór morski, Cetus, jest pierwszym ze "zwierzątek" Eris, które zostaną skonfrontowane z Sindbadem i to komputerowo wygenerowane stworzenie stanowiło ogromne wyzwanie dla animatorów CGI (Computer Generated Images), którzy mieli wprawić je w ruch. Morski potwór miał całą miriadę ruchomych części – głowę, ogon, macki, uszy, dolne kończyny, język – które musiały być kontrolowane niezależnie od siebie, co czyniło cały ten proces niezmiernie złożonym. Komputerowo animowany ptak śnieżny o imieniu Roc przedstawiał sobą inny rodzaj wyzwań. Nie tylko był on rozmiaru odrzutowca, ale też przy każdym swym ruchu generował burzę śnieżną. Doug Ikeler, nadzorujący efekty 3D (trójwymiarowe), odnotowuje: "Kiedykolwiek fruwa, unosi się za nim burza śnieżna, ale nie mogła ona wyglądać jak padający śnieg; to śnieg, który wygląda jak złapany w wir wywołany przez jego trzepoczące skrzydła. Wygląda to jak ręcznie rysowany, wirujący naturalnie śnieg i było to dla nas poważne wyzwanie". Syreny, które nie wyglądały bynajmniej jak potwory, stanowiły najniebezpieczniejsze stworzenia, z którymi zmierzyć musieli się Sindbad, Marina i załoga statku, a jednocześnie były one bardzo skomplikowane z punktu widzenia animacji. Johnson komentuje: "Syreny to mitologiczne kobiety, które śpiewają pieśni, które pozdrawiają żeglarzy i powodują, że ci rozbijają się o skały i toną. Chcieliśmy, by nasze syreny wyglądały tajemniczo i jakby powstawały wprost z wody. Mnóstwo czasu i wysiłków poświęciliśmy na wykorzystanie animowanych sylwetek kobiet i zamienianiu ich w "żywe fontanny".

Kiedy Syreny powstają z wody, bryzgają do góry wodą, tworząc jakby fale, unoszą się w powietrzu, a potem rozpadają się w miliony kropli wody, kiedy próbują zmieść mężczyzn z pokładu statku". Aby schoreografować pełne gracji ruchy Syren, animatorzy 3D, pod przewodnictwem Michelle Cowart, studiowali ruchy typowe dla gimnastyków oraz tancerzy baletowych i współczesnych. Przyglądali się ponadto fotografiom podwodnym aby przedstawić płynność uwodzicielek. Początkowo wykreowane trójwymiarowe postacie wyglądały bardziej jak nagie, srebrzyste, plastykowe kobiety, do czasu aż kontrolę przejął zespół ds. Efektów specjalnych. Specjaliści ds. Efektów wykorzystali systemy cząsteczek dla wykreowania spływających draperii wodnych, które nadały Syrenom płynny wygląd. Włosy Syren, które wzmacniają ich nieziemski wygląd, zajęły animatorom najwięcej czasu. Każda Syrena miała 16 pasm włosów, a każdemu z nich nadawało kształt siedem niezależnych od siebie zespołów. Problem stanowił fakt, że nawet kiedy każde z poszczególnych pasm pięknie się poruszało, nie zawsze wszystkie pasma poruszały się pięknie razem, w rezultacie Syrena wyglądała raczej jak Meduza. Ponadto, animatorzy nie wiedzieli dokładnie, jaki będzie rezultat końcowy, po zakończeniu pracy przez specjalistów ds. efektów, a zatem trwały nieustające konsultacje między dwoma zespołami, aby uzyskać poprawny efekt. Po uniknięciu Syren, Sindbad i Marina nie znajdują wytchnienia nawet na małej tropikalnej wyspie. Mała wyspa jest w rzeczywistości wielką rybą, przy której nawet największy wieloryb wyglądałby jak mała rybka. Podczas podniecającej sekwencji ucieczki, Rybia Wyspa ciągnie za sobą Chimerę (statek), porywając załogę w szaleńczą jazdę, która stanowi test na hart ducha nawet dla najbardziej doświadczonych podróżników morskich. Doug Ikeler tak to opisuje: "Ta stosunkowo mała łódź jest ciągnięta za rybą, która ma tysiące stóp długości, co powoduje powstanie za nią ogromnej fali. Łódź znajduje się w środku tego toru wodnego, rozbryzgując naokoło wodę. Musieliśmy przedstawić te olbrzymie bryzgi, białą wodę oraz parę. Ta scena miała jakieś różnych pięćdziesiąt warstw, by woda wyglądała jak prawdziwa woda".

Mimo ogromnego postępu technicznego animacji, animowanie wody jest wciąż ogromnym wyzwaniem. Zgodnie z tytułem: "Sindbad: Legenda Siedmiu Mórz", historia ta dzieje się niemal wyłącznie na wodzie, co uczyniło pracę animatorów znacznie trudniejszą. Patrick Gilmore zauważa, że dzięki pomocy stałego dostawcy technologii dla Dreamworks, Firmy Hewlett-Packard, zespół ds. Efektów specjalnych znalazł sposób na przyspieszenie pracy. "Zamiast "składania" oceanu dla poszczególnych ujęć, zdecydowali się na "zbudowanie" całego oceanu i stosowanie go, gdy istniała potrzeba. Mieliśmy do dyspozycji cały ocean i mogliśmy wykonać tyle ujęć, ile potrzebowaliśmy dla filmu". Ikeler wyjaśnia, "Potrzebowaliśmy pokazywać ocean w niemal każdej scenie filmu, więc poświęciliśmy dużo czasu na napisaniu software’u, który pozwoliłby nam "podłączać się do biblioteki oceanu". Kiedy gotowa była symulacja oceanu, pozwalaliśmy grać jej przez około 1000 klatek, co dawało efekt oceanu na wielką skalę. Potem mówiliśmy każdemu: "gotowe, zrobione. Masz swój ocean. Weź kamerę i filmuj go, pod jakimkolwiek chcesz kątem". Innowacje w animacji następują tak gwałtownie, że filmowcy mogli, "zaczynać od końca" w odniesieniu do technologii. Jeffrey Katzenberg twierdzi: "Jak żaden inny film, nad którym pracowałem wcześniej, w przypadku "Sindbada" technologia musiała nadążać za naszą ambicją w stosunku do tego filmu, a nie odwrotnie." Tim Johnson zgadza się z tą opinią: "Sindbad" powstawał przez ponad trzy lata i kiedy planujesz coś na tak długo przed premierą, musisz wierzyć, biorąc pod uwagę postęp w technice robienia filmów, że możesz zrobić coś, co sobie tylko do tej pory wyobrażałeś. Nie wiedzieliśmy, jak zamierzamy to zrobić, ale mieliśmy czas i niewiarygodnie uzdolnionych ludzi wokół siebie, których zadaniem było to wymyślić".

Więcej informacji

Proszę czekać…