Bert

@Bert

Aktywność

Potop (1974)

Zerwałem się na chwilę z pracy, do której zaraz wracam. Odpowiadam Markowi – stwierdziłem jedynie,że dla mnie film dotyczący mojego państwa i narodu, jest mi uczuciowo bliższy i stawiam go niejako automatycznie wyżej od obrazu,który porusza sprawy zupełnie oderwane od mojej mentalności, dziedzictwa, historii i tradycji. Poza tym artystycznie i aktorsko, cienię sobie bardziej "Potop". Tak po prostu myślę ja, nikomu nie zabraniam myśleć inaczej. Sprawa statystyki popularności i ocen – rzeczą oczywistą jest, iż "Powrót króla" – film nowszy, bardziej rozreklamowany i znany w świecie, zawsze pobije w popularności film z lat 70-tych, dużo mniej znany, z dalekiej Polski. Zresztą procentowo filmy zostały ocenione prawie równo, co o czymś świadczy. Za 10 dla "Pasji", sam masz u mnie 10. Ciekawe uwagi Czudiego, z większością się zgadzam, z pewnymi nie, jeszcze pogadamy. Pozdrawiam.

Potop (1974)

Marku – pojęcie świata oraz wartości ująłem w szerszym kontekście i chyba jasno to wyjaśniłem. W skrócie, stawiam wyżej świetny film,który jest bliski historii mojego narodu i znakomicie ją przedstawia, od efektownej bajki, lecz tylko bajki. Podtrzymuję także twierdzenie, że polscy aktorzy grali lepiej, wyjątek wymieniłem. Popieram również zdanie Koleżanki Jany; dyskutować o czymś bez przeczytania i oglądania, to przysłowiowa konwersacja ze ślepym o kolorach. Pozdrawiam i kończę na dzisiaj swoją obecność na forum.

PROPONUJĘ TEMAT - NAJLEPSZA ADAPTACJA FILMOWA DZIEŁA LITERACKIEGO(KINO,TELEWIZJA) - LUDZIE KINA

Oczywiście, powieść Bułhakowa miała w tym fragmencie wykpić religię, ja po prostu uwielbiam tą całą resztę "Mistrza i Małgorzaty" ( wkręty magiczne przeplatają się tam z typowym dla rosyjskiej literatury ironicznym i dobrodusznym jednocześnie przedstawieniem ludzi i ich wad, wątkiem miłosnym itd.) Długo by pisać. Tego mi u Wajdy zabrakło, ponieważ jego koncepcja filmu była inna. Ale podkreślam,że film sobie cenię.

PROPONUJĘ TEMAT - NAJLEPSZA ADAPTACJA FILMOWA DZIEŁA LITERACKIEGO(KINO,TELEWIZJA) - LUDZIE KINA

Dobre przykłady(wpadł mi jeszcze do głowy film "Los człowieka" Bondarczuka , według opowiadania Szołochowa – rzecz po prostu fenomenalna) Tak, z pewnością – temat wymaga czasu i namysłu, na pewno go nie "odpuszczę", no i może ktoś do nas dołączy. Bardzo miło i fachowo się z Tobą konwersuje, ale na dziś zostało mi niestety trochę innych, nie cierpiących zwłoki obowiązków. Pozdrawiam!

PROPONUJĘ TEMAT - NAJLEPSZA ADAPTACJA FILMOWA DZIEŁA LITERACKIEGO(KINO,TELEWIZJA) - LUDZIE KINA

Cóż mogę dodać? Zgadzam się z Tobą całkowicie. Literaturę powinni ekranizować rodacy autora we własnym kraju, dodałbym jeszcze do twoich przykładów totalne porażki amerykańskich i angielskich wersji "Wojny i pokoju" albo " Braci Karamazow". Dla mnie – wielbiciela literatury rosyjskiej – było to przysłowiowe skrzypienie nożem po szkle,depresja widza,który ma o oryginale większe pojęcie od przeciętniaka, który wyobraża sobie,że owe ekranizacje oddają wymiar,sens i treść dzieła. Szok! Co do wyjątków, "Mistrza i Małgorzatę"(nasza adaptacja w TV) też sobie cenię, obraz Wajdy może mniej, chyba z powodu wyeksponowania tylko jednego wątku powieści( Jeszua-Jezus kontra Piłat, napiszę w skrócie), co trochę zubożyło wydźwięk całej książki Bułhakowa. Lecz próba była ambitna z ciekawymi eksperymentami formalnymi. Ja osobiście b. dobrze przyjąłem polską ekranizację opowiadania Dostojewskiego "Łagodna" Mariusza Trelińskiego, ze świetnymi kreacjami Janusza Gajosa(szczególnie) i Dominiki Ostałowskiej. Czuło się pióro autora. Cóż, może to duch słowiański powoduje, iż lepiej rozumiemy rosyjską literaturę?

PROPONUJĘ TEMAT - NAJLEPSZA ADAPTACJA FILMOWA DZIEŁA LITERACKIEGO(KINO,TELEWIZJA) - LUDZIE KINA

Z kolei ja – ceniąc ogólnie obrazy Hasa za jego widmowy, jakby pochodzący ze snu sposób prowadzenia narracji filmowej – bardziej utożsamiałem się z koncepcją serialu Bera, widząc w niej odbicie osobistych przemyśleń. które wyniosłem z książki("Lakę" czytałem wielokrotnie). Również najpierw czytam jakieś dzieło, a dopiero później oglądam adaptację filmową. Oczywiście przemawia do mnie nowatorstwo obrazów kinowych w przedstawianiu literatury, choć – może nie preferuję – lecz jestem jakby bardziej przywiązany do adaptacji wiernych przesłaniu pisarza. Nie ma to nic wspólnego z niedopuszczalnym traktowaniem filmowej adaptacji literatury, jako swoistej "protezy"," kopii" żywej książki, co jest niestety typowe dla wielu ludzi, szczególnie młodych.Ot, zaliczę film i mam z głowy lekturę. Takie myślenie było i jest mi zupełnie obce. Preferują je zresztą i starsi, kierując się wygodnictwem, bo o wiele łatwiej "przelecieć" sfilmowaną książkę w TV albo na DVD, niż poświęcić czas na jej przeczytanie. przemyślenie i ewentualne wyciągnięcie wniosków dla siebie samego.

Potop (1974)

Nie, dyskusja nie ma sensu. Kolega żyje w innym świecie i wyznaje inne wartości, mnie "Powrót króla" też się podobał, ale to była sprawnie nakręcona bajka(zresztą, jak najbardziej kostiumowa!) o krainach,które nie istnieją, "Potop"(książka i film) opisuje historię mojego państwa i narodu, z czym jestem związany uczuciowo, czarodzieje i różne inne stwory tam nie występują, ludzie muszą radzić sobie sami – wróżki ich nie uratują. Lepszy? Chyba jeśli chodzi o efekty specjalne, bo fabułka i gra aktorów – taka sobie, oczywiście Ian McKellen – "Gandalf Biały" zawsze jest świetny, choć ja go wolę w oryginalnej, stylizowanej na "faszystowską", adaptacji filmowej "Ryszarda III" z 1995 r. i innych rolach szekspirowskich. "Potop" zgromadził kwiat aktorstwa, a z kolei ja śmiem twierdzić, że w tych czasach aktorzy polscy reprezentowali światową klasę. I tak dalej,i tak dalej. Kolega będzie oglądał i czytał, co chce, ja też – i pozostańmy przy tym.

Potop (1974)

Z mojego punktu widzenia, zawsze lepiej w pierwszej kolejności zapoznać się z dziełem, na podstawie którego powstał film, nawet bez wymogu – czy jest to lektura,czy nie. Ja np. lubię porównywać książkę i ekranizację, bo różnie to z tym bywa, niekiedy film przerasta literaturę. Hoffman trzymając się "kanonicznej"(wiernej) wersji "Potopu" – oczywiście z wymuszonymi skrótami – nadał mu swoistej drapieżności, nawet okrucieństwa(przysłowiowe bebechy są realistycznie wypruwane, krew leje się gęsto, ale to nie razi – jest obrazem tamtych, a nawet bardziej nam współczesnych czasów), wydobył poza tym wszelkie wartości epickie dzieła Sienkiewicza, jego rozmach. Dla mnie niesamowitą ekspresję posiada scena modłów szlachty i ludu na Jasnej Górze przed obrazem Czarnej Madonny; tłum na kolanach, w ruchu, miga płacząca kobieta, twarze niby pospolite,acz niebanalne, w skrajnym wzruszeniu, pompatyczna muzyka na odsłonięcie obrazu i ta masa z głowami przy posadzce, a w górze las świec, jakiś potężny symbol głębokiej wiary, polskości – stającej się jednością(zawsze mróz wzruszenia chodzi mi po krzyżu, kiedy to oglądam, chociaż wielkim katolikiem nie jestem, Polakiem, no staram się. Żaden zagraniczny obraz – z oczywistych powodów – tego nie odtworzy. Zaś film był kręcony "za komuny" i proszę – taka olbrzymia eksplozja szacunku do katolicyzmu i patriotyzmu. Zresztą ten okres w polskiej kinematografii i szerzej w kulturze, znamionował powolne zwycięstwo pierwiastków narodowych nad gnijącym socjalizmem. Byłem małolatem, ale mocno zainteresowanym kulturą i historią, pamiętam to dokładnie. Zaryzykuję twierdzenie, iż dzisiaj jest z tymi pierwiastkami narodowymi znacznie gorzej, niż za "gierkowszczyzny". A pisze to człowiek zaangażowany później w działalność opozycyjną(nieco).

Sara Müldner

CZUJĘ SIĘ MOCNO SKOŁOWANY, ALBOWIEM NADAL WYPATRUJĘ SARY W "NA DOBRE I NA ZŁE", – a tymczasem mija chyba czwarty odcinek, zaś światła dla moich oczu – czyli oczywiście Sary – zupełnie w nim nie widać. Portal FILMWEB we fragmencie o Sarze Muldner, informuje o datach i godzinach emisji "Nemocnicy na skraju mesta", utrzymując z uporem, że Sara w nim gra. Katuję się oglądaniem produkcji, która bez Sary jest dla mnie obserwacją równie zajmującą, co np. śledzenie na ekranie pracy tokarki lub betoniarki. I jeszcze nabawiam się stresu, ponieważ takie intensywne wypatrywanie bez skutku, szarpie nerwy. Ciągle ktoś miga na wizji(kręci się tam sporo osób płci żeńskiej), a ja przeżywam permanentny zawód w typie – o, ktoś podobny, pewnie ona, niestety, znowu pudło. I tak na okrągło. A jak ją przegapię? Niech kierownictwo serialu poda wreszcie w komunikacie po emisji jakiegoś odcinka, czy Sara występuje w "Nemocnicy", czy nie. Na tyle chyba TV stać, a nie lekceważyć widza i narażać go na straty estetyczne(brak widoku Sary) i zdrowotne(rozwijanie się mojej wady wzroku). Nikogo to nie obchodzi?

Największa gwiazda światowego kina ;) LUDZIE KINA

Faktycznie,nie przeczytałem, wziąłem temat na poważnie. Jestem tu u Was Jeszcze dość nowy.

Proszę czekać…