Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Ponad wszystko 1

Filmy o młodych ludziach, pierwszych inicjacjach, nie muszą być prowadzone narracją infantylną, a przede wszystkim – niedojrzałą. Kino o dojrzewaniu żeby być udane, musi być tworzone dojrzale. A w Ponad wszystko mamy całkowicie zmarnowany potencjał historii o zaborczej miłości, która prowadzi do odseparowania dziecka od reszty społeczeństwa. Tkwiące w tym soki analityczne i psychologiczne zostały wyssane przez ckliwą i infantylną historię miłosną.

Opowieść ta dotyczy osiemnastoletniej Maddy, która z powodu choroby osłabiającej jej układ odpornościowy, według mamy lekarki nie może wychodzić z domu. Jej organizm nie jest odporny na bakterie i wirusy, więc dziewczyna nie widziała świata zewnętrznego od narodzin. Posiada pokój, który imituje świat przyrody, książki, uczy się online, a jedynymi osobami z którymi ma kontakt poza matką to pielęgniarka i jej córka.

Do sąsiedztwa wprowadza się rodzina, a wśród nich jest Olly, na którego nasza bohaterka od razu zwróci uwagę i codzienne patrzenie w okno, zmieni swój wymiar. Zacznie się od kartek na oknie, wiadomości na telefonie, ale spragnionej życia i kontaktu z drugim człowiekiem, Maddy, to nie wystarczy.

I tu niestety zaczynają się okruchy życia i seryjne kino romantyzmu z brokatem i wpisami do pamiętnika. Twórcy poprzez wątek miłosny, chcą coś ważnego opowiedzieć, zapominają jednak o jakiejkolwiek dramaturgii. A historia dziewczyny, która po 18 latach wychodzi z domu, przekracza próg, wielkie progi życiowe, zasługuje na coś więcej, niż narrację o charakterze wypadu na piknik i jakąś jedną z wielu nieistotnych ucieczek z domu nastolatków. Historia nie posiada ciężaru adekwatnego do swojej zawartości.

Łącza z ambicją zostają też zerwane na poziomie chęci przyjrzenia się relacji naszej bohaterki z matką. Ich rozmowy to urywki, wtrącenia, jakieś lekkie przepychanki i niewinne kłótnie, które wyglądają jakby dotyczyły prośby o powrót do domu po 22, a nie toksycznej relacji, gdzie matka zawłaszcza sobie córkę, z powodu strachu przed utratą jedynej bliskiej osoby. Buduje własne poczucie bezpieczeństwa kosztem Maddy. Historia mogła pójść w tony Pokój, kiedy cały świat budowany konsekwentnie wokół dziewczyny, okazuje się być iluzją, a jej wejście w prawdziwy, to ciężkie, powtórne narodziny – ale jednak początek czegoś nowego. Tutaj jednak w języku opowiadania, jak i estetyce przeważają barwy ciepłe, ochronne, bezpieczne. Nie ma żadnej brawury, aż w kółko ciśnie się na gardło pretensja, jak wielki temat jest tutaj podejmowany małymi literkami. I to nie chodzi o subtelność opowiadania, a unieważnianie historii przez babranie się nieskutecznie w gatunku teen love i soft dramy.

Ponad wszystko boli takie umniejszenie tematu w Ponad wszystko i stworzenie niemającej na siebie pomysłu, wstydliwej i prostolinijnej historii, wyglądającej jak odcinek jakiegoś serialu dla nastolatków. Energii tu tyle co w rozładowanym telefonie, a dramaturgii co w czytaniu piąty raz lektury obowiązkowej. Trywialne podejście do tematu nie pozwala podejść widzowi poważnie do tego filmu. Za to szybko zechce się od niego odejść i zapomnieć.

Ocena: 5/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 1

Anonimowy

Mnie film do siebie uprzedził na poziomie opisu. Po takich sformułowaniach (od dystrybutora) jak "nastolatka uczulona na cały świat", wiem czego się spodziewać. Dopiero poznany chłopak zakochany na zabój, dostrzega urok zamkniętej w wieży księżniczki, której nikt nie może podziwiać. I jeszcze gdzieś mi się przewinął tytuł "Zanim się pojawiłeś" (chyba w zwiastunie), co już przeważyło szalę. Tamten film był tak mało wiarygodny, tandetnie ckliwy, niewyważony, że nie ma co podchodzić do tematu drugi raz. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Myślę, że nawet część zdjęć z tej recenzji to odzwierciedla. Wystrojeni, bo pierwsza miłość, dalej z tępymi wyrazami twarzy, siedzą objęci i pewnie oglądają zachód słońca niczym emeryci, żeby pokazać jakie to już dojrzałe i odpowiedzialne uczucie.
Sama recenzja niczego sobie, dobrze się czytało i dzięki za podrzucony tytuł. "Pokoju" nie oglądałam, teraz dodaję do listy.

Proszę czekać…