Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Jak dogryźć mafii 0

Jeżeli ktoś się zastanawia co robi John McClane ze Szklanej Pułapki na emeryturze powinien obejrzeć Jak dogryźć mafii. Jest niezobowiązująco, niegłupio, a Bruce Willis wyznaje zasadę dudeismu i w koszulce z wielorybem dalej myśli, że jest nieśmiertelny. Ten film to wczasy z wybuchowymi, czasami dosłownie, atrakcjami.

Kalifornijskie plaże wydają się zapraszać ludzi na niekończące się wakacje. Nasz bohater Steve Ford za dużo nie odpoczywa i prowadzi biuro detektywistyczne, to taki jego urlop wypoczynkowy. Widać, że kiedyś zajmował się czymś o wiele brutalniejszym, a jego życie obfitowało w ekscesy. Piotruś z Pan z niego dalej się nie wydostał, a on w swoich praktykach zawodowych często stosuje niecodzienne, wątpliwe moralnie i hardkorowe metody. Generalnie nie jeden wysłał by go na obdukcje wiele razy i do psychiatry na wizytę. Jego asystent chyba sobie wyobrażał prawdziwą pracę detektywa. Nagrywa swoje tropy, niczym agent David Cooper w Twin Peaks. Jest oczywiście antypodą swojego szefa – ciamajda, bystry, ale flegmatyczny, raczej woli pracę za biurkiem niż w terenie, a nie na pewno nie w takim stylu jak robi to Steve. Tego wszyscy znają, ale oczywiście nie wszyscy kochają. Są tu przeróżne osobowości, pojawiają się najdziwniejsze zlecenia, a nasza agencja raz jest skuteczna, raz nie. Steve jakoś panuje nad swoim temperamentem, jednak zmienia się to i staje ważniejsze od czegokolwiek innego na świecie, kiedy porwany zostaje pies, rodziny której pomaga – jego ukochany Buddy. Zamieszana jest w to lokalna mafia, a ta karuzela nabiera tylko prędkości do prędkości, której nawet nasz lekkoduch Steve by się nie domyślał.

Oczywiście to komedia kryminalna, świadomie wpisująca się w lekki, głupkowaty, ale charakterny nastrój. Mamy istny buddy movie i bromance, kiedy naszemu bohaterowi pomaga jego przyjaciel Dave, zostawiony żonę. Decyduje się odejść od telewizora i trochę zakosztować życia, nosząc przy sobie granat i grożąc spluwą, cudownie kontynuując swoją nieposkromioną i nieprzewidywalną naturę z filmu Big Lebowski. Do tego dochodzi mnóstwo śmiesznych, głupiutkich, ale nie bezczelnie kpiących z inteligencji widza, gagów oraz sytuacji. Ta jazda bez trzymanki wie na jakim poziomie jest i wcale nie rości sobie praw do bycia lepszą i dla tego jest skuteczna w swojej formie i narracji.

Kto nie tęskni za Brucem Willisem i jego nonszalanckim zachowaniem, któremu idealnie sekunduje John Goodman i to jeszcze w słonecznych okolicznościach, gdzie oczywiście wydaje się, że kule nie zabijają, a mafia to mafijka? Bije energia, tak samo jak przeciętność z tego filmu. I nic z tego, bo może nas oczarować kilka momentów, jak główny bohater, o którego rozpętuje się cała granda – pies Buddy. Jak dogryźć mafii jest tak nieszkodliwe, że nie ma potrzeby dogryzać temu filmowi. To naprawdę nic wielkiego, ale film nie udaje ani przez chwile że chce być czymś takim. Niezobowiązujące kino.

4/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…