Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Winni 0

Jedność czasu, miejsca i akcji, czyli podstawa w klasycznym dramacie lub tragedii wymaga ogromnej wirtuozerii i wyobraźni, by wciągnąć i oddziaływać na widza w filmie, który nie bez powodu określa się ruchomymi obrazami. Winnym nie wychodząc z pokoju udaje się sprawić, że my chwilami wychodzimy z siebie z powodu doskonałego konceptu i poprowadzonej wokół niego narracji. Nic nie widzimy, a czujemy i śledzimy każdy krok, każdy ruch, dzieląc puls bohatera. Niepozorna sytuacja i z czasem doskonale rozegrana wielka eskalacja!

Kolejny dzień pracowników linii 112. Przyglądamy się zmianie jednego z dyspozytorów – Asgera Holma. Wśród telefonów od naćpanych nastolatków, dzieciaków z rozbitymi kolanami na rowerze, pojawia się jeden, który będzie się różnił od pozostałych. Dzwoni Iben – kobieta wydaje się być porwana, w półsłówkach to próbuje przekazać pracownikowi. Ten próbuje uzyskać, jak najwięcej informacji i wysyła patrol, by zatrzymał samochód. Wiemy tyle co bohater, to znamienne dla akcji i dla odbioru widza. Informacje, które zdobywa są urwane, rozmawia również z porywaczem, jej mężem Michaelem. Sytuacja ewoluuje, jak kula śnieżna przybiera na ciężarze. Asger musi podejmować w błyskawicznym tempie kolejne decyzje, chociaż mógłby po zakończeniu swojej zmiany po prostu wyjść. Powoli jednak historia, a właściwie to wychodzi gdzieś na uboczu w jej trakcie, odsłania nam bohatera, jego charakter, więc zaczynamy rozumieć dlaczego nie zajada się niewzruszony kanapką, jak kolega obok.

Gustav Moller zaserwował nam doskonały dramat, a wręcz thriller w piekielnie trudnym formacie. Wywołać tak wiele emocji, przy tak niewielu sztuczkach na ekranie, minimalizmie, oszczędności, to sztuka. Jesteśmy cały czas zamknięci w jednym pomieszczeniu, razem z Asgerem, niemalże w jednej scenie filmowej. Chwilami chcemy się stąd wydostać od kumulujących się emocji i nosi nas, jak i jego – niemoc bezpośredniego działania. Nie musi się dziać fizycznie, by było temperamentnie. Jesteśmy niebezpośrednio w samym centrum wydarzeń, ale jednak jak i bohater odcięci. Czekamy aż zadzwoni telefon, nie wiemy co usłyszmy po drugiej stronie linii. Niedzianie się na ekranie idzie w parze z hurtem wydarzeń oraz uczuć, ze świetnym plot twistem w trakcie tej przewrotnej opowieści. To wszystko nie mogło by być tak przekonujące, gdyby nie Jakob Cedergren, na którym spoczywa odpowiedzialność skutecznego referowania różnych emocji, tak wielka jak na jego bohaterze w rozwiązaniu dramatycznej sytuacji. Reżyser rozprawia też interesująco o odpowiedzialności człowieka, jak pozorne "call center", niespecjalnie będące najważniejszym trybikiem w tej maszynie, wymaga również chirurgicznej precyzji w działaniach – dlatego ten film ma też spory ładunek psychologiczny.

Winni to kino, podczas którego ani przez chwilę nie nudzi nas brak zmian scenerii, bohaterów, miejsc, bo jest wybitnie dynamiczne dzięki temu, co niewidoczne. I udaje się widza do tego dziania poza kadrem bardzo skutecznie przekonać. Ten film prowokuje w nas maksymalną koncentrację i za to owacje!

Ocena: 8/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…