Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

RECENZJA: Maiden 1

Punkowy dokument o kobiecej sile, która przez każdą ścianę wody i falę się przebije. Maiden pokazuje feminizm bez nachalnej manifestacji i protestu, a w brawurowych czynach grupy kobiet, które w 1989 roku wzięły udział w bezwzględnym i ryzykownym wyścigu regatowym. Podczas seansu jest intensywnie, wybuchowo, dokument wzburzony jak fale na wodzie będący jednocześnie imponującym, nienachalnym świadectwem samostanowienia kobiet o sobie.

Mamy rok 1989. Grupa kobiet decyduje się na udział w wyścigu całkowicie zdominowanym przez mężczyzn. W świecie i rzeczywistości, której narrację również i męska płeć dyktowała. Whitbread Round the World Race to prawdziwe wyzwanie dla entuzjastów pływania. Jeden z najniebezpieczniejszych i wymagających konkursów. Do startu mobilizuje i zbiera ekipę zawzięta Tracy Edwards. Spędziła niemalże całe życie na morzu, jednak nigdy w takim charakterze, w jakim marzyła. Gotowała na statku, pomagała i nieustannie doświadczała nierówności płciowej. W pewnym momencie stanęła tej stygmatyzacji naprzeciw i zamiast patrzeć nadal na ścigających się mężczyzn trzymających stery, sama za nie chwyciła. Nie mogła znieść myśli, że płeć może odbierać jej marzenia i będzie się wiązać z samymi ograniczeniami. Kapitan może być również rodzaju żeńskiego.

Maiden to doskonale skrojony dokument o temperaturze kina akcji. Nie ma w nim żadnego wykoncypowania, a gadające głowy to żywiołowe kobiety, które po latach, bez żadnej cenzury, z energią opowiadają o tych doświadczeniach. Uzupełniają doskonale najróżniejszymi emocjami, dodają rumieńców, wiarygodności, szczerości i charakterku archiwalnym nagraniom z wyścigu. To coś więcej, niż kronika – barwna opowieść o buntowniczkach z wyboru, nie bez powodu. Zrobiły co chciały. W męskim świecie się rozpychały. Opowiadanie daje też pulsujący dowód na zaistnienie sisterhood. Więź, której żaden sztorm nie mógł zerwać. W tym partyzanckim obrazie jest też potwierdzenie, że kobiety nie muszą naśladować mężczyzn, odbierać sobie poczucia kobiecość, by udowodnić, że sukcesy i osiągnięcia nie są zarezerwowane dla wybranej płci. Wydźwięk dokumentu nie ogranicza się jedynie do tego, jednego wydarzenia, a w ogóle jest refleksją walki o wolność i podmiotowość.

Maiden to spontaniczny, niezmiennie aktualny i potrzebny akt odwagi – przełamując fale dosłownie, ale i pewnego społecznego przyzwyczajenia do segregacji płciowej. Morze nie zna płci.

Ocena: 8/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…