365 dni: Relacja z premiery! 0
W miniony weekend kina w całej Polsce wypełniły się po brzegi, a powód tego jest jeden… premiera głośnej, kontrowersyjnej i długo wyczekiwanej przez fanów ekranizacji książki Blanki Lipińskiej pt. "365 dni"! Rozgłos, jaki zyskał erotyczny bestseller był zaledwie zapowiedzią tego, co rozpętało się w ostatnim czasie wśród internautów, od wielu miesięcy spekulujących na temat doboru aktorów i oczekiwanych efektów końcowych. Oficjalny seans z udziałem najważniejszych gości odbył się 6 lutego w warszawskich Złotych Tarasach, gdzie udało nam się porozmawiać z częścią twórców i obsady.
Na ściance pojawiło się wiele znanych twarzy ze świata filmu, kultury i show-biznesu oraz przede wszystkim niezwykle medialna autorka książki Blanka Lipińska i reżyserka Barbara Białowąs wraz z obsadą aktorską, w której skład wchodzą: Michele Morrone, Anna Maria Sieklucka, Magdalena Lamparska, Natasza Urbańska, Otar Saralidze, Grażyna Szapołowska, Tomasz Stockinger i Natalia Janoszek.
Blanka Lipińska, której kariera rozwinęła się w zawrotnym tempie, jak sama wielokrotnie wspomina, uwielbia rozpieszczać swoich fanów. Jej pikantna trylogia "365 dni", "Ten dzień" i "Kolejne 365 dni", która trafiła do serc ogromnej rzeszy Polek to według niej odpowiedź na ich potrzeby oraz zaledwie zalążek jej dalekosiężnych planów.
Co do kolejnych dwóch części…Jeśli 365 dni okaże się wielkim hitem, to nie będzie innego wyjścia. Myślę, że wtedy moi fani sami mnie znajdą i wsadzą na plan zdjęciowy. Nie ukrywam zresztą, że to dla nich powstał ten film. Mało im było po książkach i chcieli ekranizacji. Proszę bardzo! Chcieć, to znaczy móc! W przypadku scen erotycznych mocno ograniczało nas polskie prawo, lecz myślę, że mimo wszystko fani nie zawiodą się, a będą wręcz zaskoczeni i zaszokowani, jak udało nam się udźwignąć te najtrudniejsze fragmenty w filmie! W przypadku książki jest o tyle łatwiej, że erotyka łączy się z wyobraźnią, podczas gdy na ekranie zastępuje ją obraz.
Swoją misję dostrzega w otwartym mówieniu o kobiecej seksualności, która wydaje się być w dalszym ciągu społecznym tematem tabu.
Walczę z tym każdego dnia i wydaje powieści, które nie są o głaskaniu piórkiem po tyłku. Chce powiedzieć, że: "Tak, kobiety też mają wymagania. Tak, kobiety lubią różnorodny seks. Tak, nikomu nic do tego, bo jest tylko sprawa ich partnerów". Przemawiam do kobiet, żeby sobie uzmysłowiły, że nie mają się czego wstydzić. Jest to naturalne! Nie bójmy się otwartości w naszych związkach!
Obserwuje sytuację fenomenu książki Blanki i uważam, że tkwi on właśnie w łamaniu społecznego tabu i trafieniu w jakieś konkretne zapotrzebowanie. Zakochały się w niej kobiety w całej Polsce, przez co w krótkim czasie stała się prawdziwym bestsellerem. W tym momencie przydałyby się jakieś socjologiczne badania, aby dowiedzieć się z czego to dokładnie się bierze. Ja osobiście myślę, że Blanka wypełniła swoją powieścią jakiś brak, którego nikt do tej pory nie zauważył.
Jej fenomen tkwi w tym, że kobiety uwielbiają używać wyobraźni, choć myślę, że historia trafia również do męskich serc. W końcu to opowieść o miłości rodzącej się w niecodziennych warunkach.
Nie da się ukryć, że ze swoim usposobieniem, bezpardonowością i charyzmą Lipińska z impetem weszła w filmowy świat i co więcej, poczuła się w nim, jak ryba w wodzie. Zapytana o rolę, jaką odgrywała na planie filmowym opowiedziała:
Wszelką! Byłam obecna dosłownie wszędzie! W makijażu, w kostiumach…Ciągle i wszędzie wtrącałam się we wszystko. Bardzo dziękuje wszystkim za cierpliwość, haha!
Z Blanką współpracowało mi się bardzo dobrze, dlatego że przede wszystkim dogadałyśmy się też jako kobiety. Od pierwszego spotkania zauważyłam, że mamy bardzo zbliżone poglądy na temat funkcjonowania kobiety w społeczeństwie i okazało się, że w tych kwestiach nadajemy, mówiąc kolokwialnie, na tych samych falach. Początek pracy to praca przy scenariuszu i już wtedy, budując główne postaci, dużo sobie wyjaśniłyśmy i przedyskutowałyśmy. Praca na planie natomiast, oprócz tego, że była to walka z czasem, materią i przeciwnościami losu, polegała przede wszystkim na realizacji naszych wspólnych wizji i pomysłów. Wtedy już nasza współpraca nabrała kształtu. Oczywiście były sytuację, kiedy miałyśmy odmienne zdania na jakiś temat, ale udało nam się wybrać rozwiązania korzystne dla filmu.
Współpracę z obiema twórczyniami wspomina również Natasza Urbańska:
To było niezwykle energetyczne spotkanie, bo mój aktorski występ przypadł na pierwszy dzień zdjęciowy i muszę przyznać, że był to bardzo, bardzo długi dzień. Jak tak wspominam, to ta energia u Blanki i Basi się nie kończyła. Ona żyją filmem, one żyły tym momentem i z tą radością i werwą tak naprawdę ogarniały wszystko. Blanka zajmowała się dosłownie wszystkimi aspektami produkcji. Kostiumy, włosy… ona była w swoim żywiole! Podziwiam ją, bo to było bardzo trudne zadanie, w którym pomogła jej świetnie przygotowana ekipa.
Równie ogromnym zainteresowaniem na ściance cieszyła się odtwórczyni głównej roli Anna Maria Sieklucka, której występ w filmie pełnometrażowym okazał się aktorskim debiutem. Do tej pory mogliśmy oglądać ją jedynie w krótkich metrażach oraz na deskach teatru. Sama aktorka nie ukrywa, że udział w projekcie był dla niej ogromnym wyzwaniem, a pełne erotyzmu sceny, całkiem nowym doświadczeniem.
Było to dla mnie spore wyzwanie, ponieważ stanęłam przed zadaniem udźwignięcia roli pierwszoplanowej, więc towarzyszył mi ogromny stres, żeby faktycznie stanąć na wysokości tego zadania! A to już, jak sobie poradziłam… ocenią widzowie.
Anna Maria jest niezwykle utalentowana. Jestem nią zachwycona od pierwszego dnia na planie…jej pracą aktorską, tym jak buduje postać i jaką jest profesjonalistką. Uważam, że ona naprawdę może zagrać jeszcze wiele dobrych ról. Jej repertuar możliwości rozciąga się bardzo szeroko. Czekam na rozwój jej kariery i bardzo dobrze jej życzę, ponieważ jest to prawdziwy talent!
Otwarcie opowiada również o swojej przyjaźni z Michelem Morronem, a zapytana o to, jak układała się ich współpraca na planie zdjęciowym, odpowiada:
Cudownie, naprawdę cudownie! Poznaliśmy się, docieraliśmy się, wytworzyła się między nami przyjaźń i w miarę postępu czasu coraz bardziej umacnialiśmy swoją więź.
Jak się później okazało nowe doświadczenia zdobyła również Natasza Urbańska, która w filmie wciela się w rodowitą włoszkę. Oprócz włoskiego temperamentu aktorka musiała opanować dialogi w obcym dla niej, do tej pory, języku.
Włoskie dialogi bez wątpienia były dla mnie wyzwaniem. Na szczęście Michele, mimo, że był bardzo zajęty, pomagał mi z włoskim akcentem. Było to na pewno stresujące, ale z drugiej strony granie włoszki to bardzo ekscytujące doświadczenie. Wspominam to, jako coś bardzo emocjonującego, ale cholernie przyjemnego!
Fabuła filmu opowiada o Massimo Torricelli (Michele Morrone), młodym i przystojnym szefie sycylijskiej rodziny mafijnej oraz Laurze Biel (Anna Maria Sieklucka), dyrektorce sprzedaży w luksusowym hotelu. Odnosi sukcesy zawodowe, ale w życiu prywatnym brakuje jej namiętności. Podejmuje ostatnią próbę ratowania związku i razem z partnerem i przyjaciółmi leci na Sycylię. Laura nie spodziewa się, że na jej drodze stanie Massimo – najniebezpieczniejszy mężczyzna na wyspie, który porwie ją, uwięzi i da 365 dni na… pokochanie go.
Historia Massimo i Laury już dziś święci triumfy, przyciągając do kin w całej Polsce ponad 450 tysięcy widzów. Na Walentynki film trafi również na ekrany kin w Irlandii i Wielkiej Brytanii. Już po seansie? Dajcie znać, co myślicie o zamieszaniu wokół produkcji!
Źrodło: własne
Przepraszam ale nie dałem rady przeczytać tego lizania się po tyłach do końca, co to za kraj gdzie wielbi się osoby pokroju Jerzego Zieby, który udaje, że wie coś o zdrowiu i grafomanstwo wykonaniu Lipińskiej. Jestem 100% pewny, że za granicą mawiają "Polska to stan umysłu a nie kraj"