Berlin lat 20. XX wieku. Dr Jakob Fabian (Tom Schilling), który za dnia pracuje w reklamie firmy tytoniowej, a nocami błąka się po ulicach miasta, zakochuje się w aktorce Cornelii Battenberg (Saskia Rosendahl). Gdy jej kariera zaczyna się rozwijać, ma coraz bardziej u niej mniej szans.

Dominik Graf chciałby snuć intrygującą opowieść o ciekawych czasach, ale przydługi film ponad miarę eksploatuje powtarzalne motywy. 5

„Miłość to hobby, w którym główna rolę gra podbrzusze”- skomentuje ktoś radosne peregrynacje Fabiana mrocznymi zaułkami Berlina roku 1931. Republika Weimarska chwieje się w swych posadach. Niebawem Adolf Hitler przejmie władzę. Fabian Jackob tymczasem wiedzie żywot dandysa oddającego się uciechom należnym swojemu wiekowi. Mężczyzna włóczy się po klubach nocnych, ogląda ociekające dekadencją kabarety, które już wkrótce zostaną zlikwidowane. W jednym z takich przybytków mężczyzna poznaje 25 - letnią Cornelię. Dziewczyna dorabia tam jako barmanka, ale na co dzień jest aplikantką prawa międzynarodowego w sporym koncernie filmowym, mając także aspiracje aktorskie. Para zakochuje się w sobie. Lecz to tylko pomyślny początek pasma porażek Fabiana. Literacko uzdolniony chłopak zostaje zwolniony z pracy. Dotąd był zatrudniony w wydawnictwie o profilu tytoniowym, gdzie pisywał slogany reklamowe. Kryzys oraz inne okoliczności zredukowały 32- letniego mężczyznę do rangi bezrobotnego. Najbliższy przyjaciel Fabiana- Labude - znudzony odziedziczonym wraz z majątkiem powodzeniem życiowym odnajduje się jako aktywista komunistyczny. Cornelia tymczasem otrzymuje intratną propozycję aktorską. Drogi rówieśników się rozchodzą.

Fabian albo świat schodzi na psy (2021) - Tom Schilling (I), Meret Becker

Film Dominika Grafa to kolaż dwóch światów: upadającej liberalnej demokracji oraz podnoszącej głowę dyktatury. Reżyser postanowił te dwa kadry zmieścić w jednym: dezynwolturze pierwszej z epok przeciwstawiając porządek drugiej. Otrzymujemy zatem obraz sklejony dość nonszalancko, bez zachowania wyrazu jednolitej formy. Opowieść jest strukturą usłaną ujęciami nieoczywistymi, dowolnie uzasadniającymi przesłanie autorskie. „Fabian albo świat schodzi na psy” zaczyna się przebitką współczesnego berlińskiego metra, w międzyczasie migną nam archiwalne kroniki filmowe, a tu i owdzie udaje się autorom upchnąć motywy rodem z dzieł Andy Warhola. Niejako w ostentacyjnej kontrze do tak dowolnych zabaw celuloidem uznał reżyser za celowe wprowadzenie narratora do roli dyscyplinującej przekaz. Dyskusyjny ten zabieg wprawdzie wprowadza element porządkujący opowiadanie, ale chwilami brzmi groteskowo, gdy zza kadru komentowane są i tak widoczne na ekranie poczynania głównych bohaterów.

„Fabian albo świat schodzi na psy” to adaptacja książki Ericha Kästnera pod nieco zmienionym tytułem. Epoka dogorywającej Republiki Weimarskiej doczekała się szerokiego opisu w literaturze światowej. Ekranizacja ręki Dominika Grafa nie wniesie wiele do przedmiotu sprawy. I chyba nawet nie ma takiego zamiaru. Tło historyczne pozostaje w dalekim tyle dramatu rozgrywającego się między wiodącą parą. Brunatne koszule wprawdzie krążą gdzieś wokół zakochanych, ale jest to obecność niezbyt natarczywa, można wręcz powiedzieć- dyskretna. Płonące finalnie na stosie książki niby zapowiadają epilog, jaki niebawem nastąpi, ale niezorientowani merytorycznie widzowie mogą wziąć to tylko za artystyczną alegorię.

Fabian albo świat schodzi na psy (2021) - Saskia Rosendahl, Tom Schilling (I)

Sam romans Fabiana z Cornelią razi nazbyt udramatyzowanym przekazem. Reżyser ucieka się do form przesadnie melodramatycznych, gdy w jednej z kluczowych sekwencji łzy dziewczyny spadają prosto do filiżanki z kawą. Uwiera także proces kreacji aktorskiej. Filmowy Fabian sprawia wrażenie postaci zblazowanej, a wigor odzyskuje dopiero w końcowym etapie historii, jakby chciał nadrobić stracony jałowym wyrazem czas. Co nie znaczy, paradoksalnie, iż zauważalna jest metamorfoza osobowości mężczyzny. Działalność pisarska, jaka rzekomo pozostaje pasją Fabiana, nie jest w filmie wbrew pozorom wiarygodnie wyeksponowana. Cornelia nie potrafi zaś spoza naturalnego uroku osobistego, jakim autentycznie emanuje, uzasadnić dramatu rozstania z ukochanym na poczet własnej kariery. Wątek Labude, którego losy mogłyby uprawdopodabniać historyczny kontekst filmu, zdaje się być niejako doklejony do opowieści na siłę.

Fabian i Cornelią w chwilach niedoli usiłują wyobrazić sobie jak smakuje sznycel holsztyński z kaparami, jedząc zwykły salceson. „Fabian albo świat schodzi na psy” sprawia podobne wrażenie. Dominik Graf chciałby snuć intrygującą opowieść o ciekawych czasach. Momentami mu się to udaje, ale przydługi film, któremu ewidentnie brakuje tempa i dynamiki, ponad miarę eksploatuje powtarzalne motywy. I tak zamiast filmowej uczty z kaparów przyjdzie nam pozostać przy zwykłym salcesonie

Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 0
Skomentuj jako pierwszy.
Więcej informacji

Proszę czekać…