Film Kinga jest rozśpiewaną rewią barw, która rozbawi i wzruszy niejednego widza. 6
Najnowsza propozycja od Paula Kinga - człowieka odpowiedzialnego za sukces filmów o przygodach sympatycznego misia Paddingtona - to dosyć nieoczywista próba stworzenia historii opowiadającej o początkach Willy'ego Wonki, legendarnego z punktu widzenia popkultury producenta czekolady i innych słodkości. Tym razem tytułowy bohater otrzymał twarz jednego z najbardziej rozchwytywanych hollywoodzkich aktorów - Timothée Chalameta.
Film rozpoczyna się od śpiewanej sekwencji, w której poznajemy młodego chłopaka o imieniu Willy Wonka podróżującego do miasta, w którym znajduje się znana i ceniona Galeria Smakoszy, w której swoją czekoladę sprzedają najlepsi producenci słodkości na całym świecie. Wonka po przybyciu na miejsce traci swoje ostatnie oszczędności, przez co trafia do motelu, w którym pada ofiarą złowrogiego duetu oszustów. Po podpisaniu umowy WIlly staje się ich zakładnikiem i pracownikiem pralni. Oczywiście chłopak nie ma zamiaru porzucać swoich marzeń o zostaniu najlepszym producentem czekolady na świecie i przy pomocy nowo poznanych przyjaciół obmyśla plan, który ma mu pomóc osiągnąć cel i uciec z hotelowego więzienia.
Generalnie projekt będący genezą narodzin Willy'ego Wonki nie brzmi na coś, co szczególnie mocno działałoby na podświadomość widza, jako historia, którą trzeba zobaczyć. Na szczęście producenci znaleźli człowieka, którego wizja i talent do tworzenia filmów familijnych wzięły górę nad pozór nieciekawym projektem. Wonka w reżyserii Paula Kinga to baśniowa opowieść pełna kolorowych kadrów, sympatycznych postaci, humoru najczęściej trafianego w punkt oraz szczerych emocji powodujących u widza wzruszenie.
Należy pamiętać, że Wonka to kino iście familijne, które niesie ze sobą spore pokłady ciepła i dobrej energii. Nie ma sensu doszukiwać się w postaci tytułowej szaleństwa, które można dostrzec w dwóch poprzednich interpretacjach Wonki. Filmy z Wilderem oraz Deppem były pod tym względem zdecydowanie bardziej dosadne i pokazywały nam bohatera dużo bardziej nieodgadnionego i ciężkiego do skatalogowania. Czuć, że Wonka grany przez Chalameta to jeszcze młoda osóbka, która jest dopiero na początku przygody budowania swojego czekoladowego imperium. Nieco bardziej wymagający widzowie mogą odebrać to jako spory minus, ponieważ świat kreowany przez Kinga jest trochę jak nasz bohater. Mamy albo tych bardzo dobrych, albo tych całkowicie złych - świat w omawianej produkcji jest dosyć czarno-biały, nie ma miejsca na odcienie szarości i jakieś niedopowiedzenia. Od początku do końca wiemy komu kibicować, a kogo spisać na straty.
Nie do końca jestem także fanem wizualnego aspektu filmu, gdzie z ekranu bije komputerowe wygenerowane miasto. Brakuje tutaj nieco namacalnego efektu scenografii, co bardzo fajnie komponowało się w poprzednich filmach z opowiadaną historią. W przypadku "Wonki" od pierwszych scen bije do nas CGI. Na szczęście wydarzenia, które mają miejsce na ekranie oraz bohaterowie nadają filmowi odpowiedniego magicznego klimatu.
Wonka wydawał się pierwotnie kinem całkowicie zbędnym, jednak po seansie mogę uznać, że jest to film, który co prawda w żaden sposób nie zmieni kinematografii, czy nawet gatunku, ale będzie bardzo sympatyczną propozycją na kinowy wypad czy seans w domowym zacisku, kiedy za oknem ziąb i śnieg. To kino traktujące o marzeniach i ich wadze, a także o przyjaźni oraz tym, co wspólnymi siłami można zdziałać. Film Kinga jest rozśpiewaną rewią barw, która rozbawi i wzruszy niejednego widza.
Ten film ma jakąś zerową reklamę, na śmierć zapomniałem o jego premierze.