Pierwszy sezon wymęczyłam, 1szy odcinek 2ego też i porzucam. Liczyłam na coś bardziej z "jajem", czyli mniej uczłowieczania od 1×02 głównego bohatera i znacznie więcej strzelania i widoków z pierwszej osoby. Wątek romantyczny do kosza.
Wszystko spoko, chyba nawet przekonałam się do aktora grającego Blackthorne’a, z początków serialu jakoś mi nie pasował do tej roli. Sanada i Sawai genialni. Nie rozumiem tylko ludków narzekających na brak "finałowej" bitwy, to chyba Ci, którzy nie znają książki i wcześniejszego serialu.
Wszystko fajnie poza lektorem Jina – porażka totalna, co to za zombie podkładało pod niego głos?
Proszę czekać…