Eric to idealny zapychasz netfliksowej biblioteczki. 3
Eric miał wszystko, aby stać się flagową produkcją platformy Netflix. Niestety rzeczywistość okazała się brutalna i zamiast tego dostaliśmy fatalnie napisaną miniserię, która nie dosyć, że nie wykorzystuje świetnych aktorów w obsadzie, to jeszcze zalewa nas nachalną polityczną poprawnością.
Zacznijmy jednak od początku. Głównym bohaterem serialu jest Vincent - utalentowany twórca lalkowego programu dla dzieci, który nie dosyć, że nie dogaduje się ze swoją żoną, to jeszcze ma spore problemy z nałogami. Kiedy w tajemniczych okolicznościach dochodzi do zaginięcia jego dziecka, Vincent postanawia stworzyć nową lalkę wymyśloną przez jego syna, która ma w jakiś sposób pomóc w jego odnalezieniu. Sprawa zaginięcia chłopca zostaje przydzielona nieustępliwemu policjantowi, który ma z tyłu głowy inną podobną sprawę.
Generalnie początek serialu zrobił spore nadzieje, że dostaniemy pełnokrwistą historię kryminalną z mocno osadzonym problemem społecznym, który dotknął Nowy Jork. Finalnie jednak Eric nie sprostał oczekiwaniom i z każdą upływającą minutą stawał się coraz większym – nomen omen – fabularnym śmietnikiem. Słabo napisane postacie i ich relacje, niezbyt dobrze rozpisana intryga kryminalna oraz społeczna, związana z brakiem wywozu śmieci oraz bezdomnością. Twórcy byli ambitni, aby połączyć w jedno kilka zagadnień – miałem nawet wrażenie, że w niektórych momentach mocno inspirują się arcydziełem HBO o tytule Prawo ulicy, ale cóż… Na tym się skończyło. Scenarzystom brakło pomysłów na rozminięcie niektórych tematów, co sprawiło, że Eric zdaje się być w wielu momentach dziełem niedokończonym.
Dodatkowo serial boryka się z poważnym problemem jakim jest… nuda. Po prostu. Ten serial nie niesie ze sobą żadnych większych emocji, a teoretycznie właśnie na tym winien być budowany. Zamiast tego mamy masę poprawności politycznej, która jest strasznie nachalna i jedynie co robi, to psuje odbiór tej historii.
Najmocniejszym punktem jest oczywiście wcielający się w rolę Vinenta Benedict Cumberbatch, który stara się, jak może. Ale i tutaj mamy spore rozczarowanie, ponieważ jego relacja z tytułowym Erikiem, czyli stworem wymyślonym przez jego syna, jest w zasadzie żadna. Ani nie angażuje, ani nie bawi, w zasadzie tak jak inne elementy tego serialu - jest nijaka i wydawać by się mogła niepotrzebna. Kolejny ekranowy zapychacz. Zresztą w ten sposób można określić perfekcyjnie ową produkcję - Eric to idealny zapychasz netfliksowej biblioteczki.
Słabo, więcej skupia na wepchaniu nowej ideologii politycznej niż na samej historii.