To nie ten Garfield, którego znam... 4
Tego zabawnego kota nie muszę chyba nikomu przedstawiać. Postać Garfielda została stworzona przez rysownika, Jima Davisa. Komiksy zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. Za każdym razem, kiedy je czytam, wywołują u mnie sporą dawkę śmiechu. Niestety, tak jak w przypadku pierwszej części ekranizacji, tak i w drugiej, klimat komiksu poszedł w las, a zostało stworzone średnie kino familijne...
Tym razem akcja filmu toczy się w Wielkiej Brytanii. Pewien kot, różniący się od Garfielda tylko charakterem, otrzymuje w spadku majątek. Na przeszkodzie stoi mu tylko przebiegły Lord Dargis, który pragnie pozbyć się zwierzaka by zgarnąć fortunę. Przez przypadek spadkobierca i Garfield, zamieniają się miejscami...
Najmocniejszą stroną we filmie jest animacja głównej postaci. Tylko co z tego skoro to nie jest ten sam Garfield? Nie chodzi mi tu o wygląd zewnętrzny (mimo, że z niego też nie jest do końca taki podobny), ale o osobowość. Fani komiksu na pewno wiedzą, o czym mówię. Do swoich ról Jona i Liz, powrócili znani z poprzedniej części "Garfielda", Breckin Meyer ("Wyścig szczurów") i Jennifer Love Hewitt ("Koszmar minionego lata"), którzy przez większość filmu szczerzą do siebie zęby, udając miłość. Spodziewałem się lepszej gry po tych dwóch aktorach. Najgorszy jednak z całej obsady wypadł Ian Abercrombie ("Armia ciemności"), który wcielił się w kamerdynera rezydencji. Jego postać była tak nudna, że chciało mi się spać, gdy leciały momenty z jego udziałem. Jak przystało na komedię, mamy tu sporą dawkę humoru, szczególnie sytuacyjnego. Niestety niektóre sceny zamiast śmieszyć, żenują. Należy jednak podchodzić do tego indywidualnie bo każdego śmieszy co innego. Radzę się tylko nie spodziewać humoru, jaki panuje w komiksach.
"Garfield 2" to typowe kino familijne. Kierowane jest głównie do młodszych (wręcz młodziutkich) odbiorców oraz przeciętnych rodzin, rodem z polskich seriali, które niedziele spędzają na wspólnym siedzeniu przed telewizorem.
Słaniutka ta produkcja, o ile jeszcze jedynka była w miarę, no to w przypadku dwójki kiepsko