Opowieść o jednym z samolotów porwanych pamiętnego 11 września 2001, który rozbił się w Pensylwanii dzięki odwadze pasażerów udaremniających terrorystom realizację planu.

Czy łatwo jest być bohateram, gdy człowiek spodziewa się śmierci? 7

11 września minie 5 lat od znaczącego w historii momentu, w którym na terenie USA doszło do tragedii narodowej. W tym dniu zostały uprowadzone 4 samoloty pasażerskie przez terrorystów, których zamiarem była misja samobójcza. Trzy z nich osiągają cel: dwa rozbijają się o World Trade Center w Nowym Yorku na dolnym Manhattanie, trafiając kolejno najpierw w północną a potem w południową wieżę, a trzeci uderza w Waszyngtonie w budynek Pentagonu. W Polsce była godzina 15:00, gdy włączyłam TVN, zupełnie przypadkowo natrafiając na relację na żywo z tych dramatycznych wydarzeń, początkowo niezbyt przytomnie sądząc, że oglądam jakiś film dokumentalny albo fabularny, gdy moim oczom ukazał się widok niewiarygodny – samolot uderzający w budynek, który natychmiast ogarniają płomienie. W kilka chwil potem na własne, telewizyjne oczy widziałam, jak zawalają się obie nowojorskie wieże. Nie znamy przebiegu wydarzeń, które miały miejsce na pokładach tych trzech transporterów, natomiast w przypadku czwartego lotu zachowały się strzępki rozmów telefonicznych prowadzonych między pasażerami i ich bliskimi. Na ich postawie można się było domyślić, iż zdesperowani pasażerowie, porzuciwszy nadzieję na bezkolizyjny i bezpieczny powrót na lotnisko i na ocalenie, zachęceni do działania przez rodziny, nie czekają biernie na rozwój wypadków, lecz decydują się zaatakować porywaczy i… nie dopuścić do rozbicia się maszyny w terenie o znaczeniu strategicznym dla kraju. Czy tak się rzeczywiście odbyło?

Weźmy dla porównania równie dramatyczną scenę z filmu „Pianista”, gdy na Umschlag Platzu zgromadzeni zostają Żydzi z warszawskiego ghetta, świadomi tego, iż przeznaczeniem ich oraz celem ostatniej podróży jest komora gazowa w Treblince. Pilnuje ich zaledwie kilku czy kilkunastu może wartowników. Między ojcem Władysława Szpilmana a doktorem oczekującym wspólnie z nimi na załadowanie do transportu wywiązuje się dialog o tym, jak niepojęta jest siła ludzkiej nadziei. Przeszkadza ona racjonalnie myśleć, przyjmować optymalne rozwiązania i podejmować sensowne działania. Gdyby bowiem cały ten żydowski tłum rzucił się na obecną na placu garstkę SS-manów, wspólnie roznieśliby ich w pył, ale wielu zginęłoby przy tej okazji, tak więc lepiej nic nie zmieniać i zachować nikłą nadzieję na przetrwanie, niż ryzykować utratę życia. Do jakiej desperacji musi być, zatem doprowadzony człowiek, aby posunął się do bohaterstwa? A może łatwiej być bohaterem w USA, niż w okupowanej Polsce, zwłaszcza, gdy jest się Żydem? Czy też może siłą napędową pasażerów porwanego samolotu była świadomość, że gdzieś tam ktoś na nich czeka, wierząc, iż ocaleją? Takiej świadomości nie mieli ludzie zgromadzeni na Placu Przeładunkowym w Warszawie.

W zasadzie jest to nieistotne, czy pasażerowie „Lotu 93” kierowali się patriotyzmem, pragnąc raczej unicestwienia samolotu gdzieś w szczerym polu, niż nad Białym Domem, czy też przeczuwając, jaki będzie kres podróży, pokierowała nimi silna chęć przeżycia oraz instynkt samozachowawczy. Tak czy inaczej okazali się bohaterami, co nie jest wcale takie łatwe, jak wydawać się może widzowi, siedzącemu bezpiecznie w fotelu, z kawą w ręku. W takiej sytuacji nie mam zastrzeżeń do scenariusza, uznając go za realistyczny i bliski prawdopodobnym zdarzeniom. Komu może przeszkadzać fakt, że taka wersja wydarzeń, w której uwięzieni na pokładzie ludzie, opanowując strach przed śmiercią solidarnie podejmują sprawną i skuteczną akcję, ładniej się prezentuje na ekranie, nawet gdyby rzeczywistość przedstawiała się nieco mniej gładko? Nie widzę w tym ani niczego złego, ani żadnego patosu, czy też przerysowania, zazwyczaj towarzyszącego amerykańskim produkcjom tego typu. Cześć ich pamięci.

Nie mam zastrzeżeń odnośnie gry aktorskiej i reżyserii, przekonują mnie stonowane i rozsądne reakcje pasażerów uprowadzonego samolotu oraz ich rodzin obserwujących rozwój wypadków w domach, w chwili, gdy są konfrontowani z wydarzeniami na bieżąco; są one przedstawione wystarczająco, jak mnie wiarygodnie, bez zbędnych histerii i szlochów, gdy człowiek jest zbyt zaskoczony w zderzeniu z rzeczywistością, aby być zdolnym do okazywania emocji czy rozpaczy. Na uwagę zasługuje także zaprezentowanie uderzająco rasowego zorganizowania pracowników amerykańskich linii lotniczych oraz służb pomocniczych; ich opanowanie i dystans emocjonalny jest posunięty niemal do granic absurdu, bo trudno uwierzyć wprawionemu w zdumienie widzowi, że w tak dramatycznych okolicznościach udało się uniknąć bieganiny, zamieszania, krzyków, poganiania, gestów desperacji, ot - zwykłego, ludzkiego chaosu towarzyszącego chwili, gdy przestaje on mieć możliwość kontrolowania wydarzeń.

2 z 3 osoby uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 11
mz415 8

Bardzo dobry film – Jak dla mnie jest o 100% lepszy od united 93. Wspaniale ukazana tragedia ludzi, najbardziej poruszające to rozmowy porwanych osub ze swoimi rodzinami to jest naprawde perfekcyjnie ukazane

Czechu 5

Słabo oddany klimat!!!!!! – niby miał być wzruszający, pokazać bohaterów, ale ogólnie nic wielkiego. Liczyłem na coś więcej 5/10

Anonimowy Czechu

Słabo oddany klimat? A co, byłeś na pokładzie, że wiesz co i jak?

Czechu Czechu 5

yhmmmmmmmmm!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Anonimowy Czechu

Film prezentuje się jak się prezentuje, w końcu to tylko produkcja TV. Więc czego się można po takim czymś spodziewać?? Niczego…

tomaszo 1

Heheh, piekna propaganda buszmenow – I tyle w temacie. Szkoda, ze nie tak zgineli Ci biedni ludzie jak pokazali. Pewnie ich zestrzelili nad Pacyfikiem… Niestety, ale w wieze uderzyly samoloty bez okien, z podwieszonym pod prawym skrzydlem dziwnym czyms, co tuz przed uderzeniem wybuchalo, jednym slowem niecywilne.
Na Pentagon nie mogl spasc 757 bo troszke inaczej wygladalyby zniszczenia… Wyslali rakiete niszczaca bunkry, zrobila kilkumetrowa dziure, troche dymu, dach zawalil sie po dlugimczasie po uderzeniu – i juz maja historyjke.

Film sam w sobie nie jest zly, ale to film fabularny, nawet rzeklbym, ze w obliczu tego co naprawde zaszlo to science fiction jest… No ale propaganda dziala, pojechali po podstawowych uczuciach i biedni mieszkancy Ameryki musieli w to uwierzyc o ile mieli jakiekolwiek watpliwosci…

sobanek tomaszo

gratuluje wyobrazni autorowi tej teorii spiskowej, natomiast Tobie nie gratuluje niczego, trzeba byc kretynem aby wierzyc w to, ze Amerykanie zabijaja kilka tysiecy swoich obywateli w imie interesow panstwowych i i pretekstu do zwalczania Arabow. PLONK

czesieq 3

kiepso – heh szkoda ze tak spartolili robote :/

krewetki

this is so american! – totalne dno w amerykanskim, kiczowatym stylu. kilka minut akcji rozciagniete za pomoca technik znanych z seriali tv typu "maria celeste". wiekszosc filmu to rozmowy telefoniczne durnych amerykanow, w ktorych przewaza "oh, my god!". jest to o tyle razace, ze na codzien sa niewierzacy i maja boga w dupie, a gdy trwoga to do boga. druga sprawa: nieustanne "i love you". w zasadzie mozna powiedziec, ze im wiecej "oh, my god!" i "i love you" i przytulania sie nawzajem, tym wieksza dramaturgia filmu. przynajmniej tak rozumieja to amerykanie i tak tez nakrecony jest ten film. obejrzalem do konca tylko dlatego, ze caly czas wmawialem sobie, ze te nudziarstwa w koncu musza sie skonczyc i dalej bedzie juz normalne kino akcji – nomen omen – jak pan bog przykazal. otoz srodze sie zawiodlem. SZCZERZE NIE POLECAM – typowy "film o facecie w lodce" (ze pozwole sobie zacytowac z filmu "chlopaki nie placza").

Yasha krewetki 7

Skąd ci przyszło do głowy, że to miało być kino akcji? Gatunek= historyczny, dramat

"Rambo" se zobacz.

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…