Opowieść o antybohaterach ze świata DC Comics. Silna organizacja tworzy oddział złożony z najgroźniejszych przestępców, którym zostanie skrócony wymiar kary po wykonaniu misji niemożliwej zagrażającej życiu. Uzbrojony po zęby Legion Samobójców trafia na odludną wyspę w sam środek akcji i krwawej jatki.
Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Film tylko z tytułu się powtarza. Wyczuwalne DNA i mocny puls szaleństwa, bez pauperyzacji kina rozrywkowego. W tym szaleństwie jest metoda! 7

Antybohaterowie, postaci zdecydowanie niewpisujące się w kanon godnych do naśladowaniu, śmiejących się w głos słowu szlachetność, są jak gdyby przydzielani do prac społecznych — z powodu swoich bogatych, więziennych życiorysów będą zmuszeni zrobić coś dobrego. Brzmi znajomo? Na szczęście tylko brzmi, bo Legionem Samobójców: The Suicide Squad zaopiekował się James Gunn, który potrafi skonstruować sycącą rozrywkę i rozczochrać historię i dać nam szansę na odreagowanie po poprzedniej próbie zapoznania nas z postaciami bardzo niereformowalnymi. Zabójcza misja i zabójcze tempo, ale chce się dla niego zaryzykować życie, bo mimo kilku potknięć, film prowadzi się znakomicie i nie kłania się eufemizmom, czy zdrobnieniom. Bohaterowie żywotni, jak cała historia!

Legion Samobójców: The Suicide Squad (2021) - Michael Rooker (I), Joel Kinnaman, Jai Courtney, Flula Borg, Margot Robbie, Mayling Ng

Wy, którzy tu wchodzicie, porzućcie wszelką nadzieję — mowa o najbardziej amoralnym więzieniu, zdecydowanie nieskutecznym w resocjalizacji, czyli Belle Reve. To tu poznamy grupę, która za cenę wolności podejmie się misji niemożliwej. Bloodsport, Kapitan Boomerang, Ratchater Druga, King Sharka, jeszcze kilka innych nieukrywających swojego charakterku postaci z Harley Quinn, z najbardziej wybuchowym DNA. Ta misja ma polegać na odebraniu niebezpiecznej broni i takim o to sposobem trafiają na usłaną przeszkodami wyspę Corto Maltese. Decydująca o tym składzie Amanda Waller wie, że tym ludziom nie trzeba rozkazów, czy oraz powtarzać, że wszystkie chwyty dozwolone. To płynie w ich krwi, której nie zabraknie.

Legion Samobójców: The Suicide Squad swoją narracją bardzo szybko nam udowadnia, że zostawi poprzedni film (gdyż nadużyciem jest mówienie, że to reebot — to zupełnie inne kino) w tyle. Poprzeczka nie była wysoko postawiona, ale reżyser naprawdę spędził czas z komiksami i nie tylko specami od efektów specjalnych. Przyklejamy się do tej banalnej, ale pełnej naładowanego arsenału historii nie tylko z powodu dynamiki, a wręcz obsesyjnego tempa, ale niesprawiającego, że wszystko nam się rozmazuje, jednak również przez mniej anemicznie i po macoszemu napisanych bohaterów, nie odbierając dominacji, słusznie, Harley Quinn - dostaje ogromną przestrzeń. Jednak reszta nie snuje się w tyle. Między gęstą ilością trupów i równie dużą słowa "fuck" jest dobrze zbalansowane poczucie humoru, które jest kpiarskie i z dystansem — wobec bohaterów, jak i kina superbohaterskiego, o ratowaniu świata. Nie napotkamy tu nadęcia, a naprawdę dużo przywiązania i dbania reżysera o bohaterów, tak jak robił to w przypadku "Strażników Galaktyki". Kompletnie twórca się nam nie stępił ani nie ostygł i nie odcina się jakoś na pokaz od DC, ale wie, jakich błędów nie powtarzać.

Legion Samobójców: The Suicide Squad (2021) - David Dastmalchian, John Cena (I), Idris Elba, Daniela Melchior

Filmowi służy również przebudowanie hierarchii postaci. Na czele jest Rick Flag, ale jako zawodnik na przetarcie śladów i udowodnienia, jak samobójcza jest to misja. Natomiast lideruje Idris Elba, doskonale kreujący swoją niepohamowaną i gotową na wszystko postać i jeszcze tylko temperatura się podnosi w jego duecie z Johnem Cena'eom. Warto przy bohaterach zatrzymać się na dłużej, bo tak też i zrobił twórca, nie tworząc wielce wywrotowego scenariusza, bardziej jako pretekstu do krwawej rzezi i układów choreograficznych przemocy, ale dużo uwagi poświęcił postaciom. Nie są tylko złymi maszynami do zabijania bez chwili refleksji, a wymiar ludzki im dopisany, nie rozrzedza filmu, czy sprawia, że prędkość na tym ucierpi albo staną się nagle nawróconymi.

Legion Samobójców: The Suicide Squad, tylko z tytułu się powtarza, na szczęście. Można odetchnąć z ulgą, ale tak naprawdę to w trakcie filmu ciężko pamiętać o regularnym oddychaniu, bo jest się naprawdę zapatrzonym i zabranym w niezłą rozróbę, która nie myśli za dużo, ale też nie dokonuje pauperyzacji kina rozrywkowego. W tym szaleństwie jest metoda.

1 z 3 osoby uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 9
dareczek50 7

Bardzo fajny film, pełen humoru i akcji. Kilka ostatnich filmów DC mnie nie zachwyciło, lecz ten Legion Samobójców jest o wiele wiele lepszy od wcześniejszych filmów. Nawet śmiem powiedzieć że lepszy od Marvelowskich filmów które jak wiadomo skierowane są także dla dzieciaków a Legion skierowany jest nieco starszych widzów.

Elizabeth_Linton 5

Zbyt głupkowaty jak dla mnie. Pierwsza część lepsza.

EpicKama_14 5

I fajne i nie fajne … nie wiem. Według mnie cześć 1 lepsza troszkę. Ale idzie obejrzeć więc polecam 😉

Asmodeusz 7

jedyny film, w jakim drewniany John Cena zagrał dobrze (chyba grał samego siebie), co do samego filmu fajny choć potworek na końcu zalatuje tandetą i filmami z lat 50

Bejtmen 7

Gra to wreszcie jak należy. Odpowiednio brutalne, śmieszne i emocjonujące, choć oczywiście czasami wpada w gatunkowe pułapki. Wygrywa za to świetnymi postaciami

Więcej informacji

Proszę czekać…