Film tylko z tytułu się powtarza. Wyczuwalne DNA i mocny puls szaleństwa, bez pauperyzacji kina rozrywkowego. W tym szaleństwie jest metoda! 7
Antybohaterowie, postaci zdecydowanie niewpisujące się w kanon godnych do naśladowaniu, śmiejących się w głos słowu szlachetność, są jak gdyby przydzielani do prac społecznych — z powodu swoich bogatych, więziennych życiorysów będą zmuszeni zrobić coś dobrego. Brzmi znajomo? Na szczęście tylko brzmi, bo Legionem Samobójców: The Suicide Squad zaopiekował się James Gunn, który potrafi skonstruować sycącą rozrywkę i rozczochrać historię i dać nam szansę na odreagowanie po poprzedniej próbie zapoznania nas z postaciami bardzo niereformowalnymi. Zabójcza misja i zabójcze tempo, ale chce się dla niego zaryzykować życie, bo mimo kilku potknięć, film prowadzi się znakomicie i nie kłania się eufemizmom, czy zdrobnieniom. Bohaterowie żywotni, jak cała historia!
Wy, którzy tu wchodzicie, porzućcie wszelką nadzieję — mowa o najbardziej amoralnym więzieniu, zdecydowanie nieskutecznym w resocjalizacji, czyli Belle Reve. To tu poznamy grupę, która za cenę wolności podejmie się misji niemożliwej. Bloodsport, Kapitan Boomerang, Ratchater Druga, King Sharka, jeszcze kilka innych nieukrywających swojego charakterku postaci z Harley Quinn, z najbardziej wybuchowym DNA. Ta misja ma polegać na odebraniu niebezpiecznej broni i takim o to sposobem trafiają na usłaną przeszkodami wyspę Corto Maltese. Decydująca o tym składzie Amanda Waller wie, że tym ludziom nie trzeba rozkazów, czy oraz powtarzać, że wszystkie chwyty dozwolone. To płynie w ich krwi, której nie zabraknie.
Legion Samobójców: The Suicide Squad swoją narracją bardzo szybko nam udowadnia, że zostawi poprzedni film (gdyż nadużyciem jest mówienie, że to reebot — to zupełnie inne kino) w tyle. Poprzeczka nie była wysoko postawiona, ale reżyser naprawdę spędził czas z komiksami i nie tylko specami od efektów specjalnych. Przyklejamy się do tej banalnej, ale pełnej naładowanego arsenału historii nie tylko z powodu dynamiki, a wręcz obsesyjnego tempa, ale niesprawiającego, że wszystko nam się rozmazuje, jednak również przez mniej anemicznie i po macoszemu napisanych bohaterów, nie odbierając dominacji, słusznie, Harley Quinn - dostaje ogromną przestrzeń. Jednak reszta nie snuje się w tyle. Między gęstą ilością trupów i równie dużą słowa "fuck" jest dobrze zbalansowane poczucie humoru, które jest kpiarskie i z dystansem — wobec bohaterów, jak i kina superbohaterskiego, o ratowaniu świata. Nie napotkamy tu nadęcia, a naprawdę dużo przywiązania i dbania reżysera o bohaterów, tak jak robił to w przypadku "Strażników Galaktyki". Kompletnie twórca się nam nie stępił ani nie ostygł i nie odcina się jakoś na pokaz od DC, ale wie, jakich błędów nie powtarzać.
Filmowi służy również przebudowanie hierarchii postaci. Na czele jest Rick Flag, ale jako zawodnik na przetarcie śladów i udowodnienia, jak samobójcza jest to misja. Natomiast lideruje Idris Elba, doskonale kreujący swoją niepohamowaną i gotową na wszystko postać i jeszcze tylko temperatura się podnosi w jego duecie z Johnem Cena'eom. Warto przy bohaterach zatrzymać się na dłużej, bo tak też i zrobił twórca, nie tworząc wielce wywrotowego scenariusza, bardziej jako pretekstu do krwawej rzezi i układów choreograficznych przemocy, ale dużo uwagi poświęcił postaciom. Nie są tylko złymi maszynami do zabijania bez chwili refleksji, a wymiar ludzki im dopisany, nie rozrzedza filmu, czy sprawia, że prędkość na tym ucierpi albo staną się nagle nawróconymi.
Legion Samobójców: The Suicide Squad, tylko z tytułu się powtarza, na szczęście. Można odetchnąć z ulgą, ale tak naprawdę to w trakcie filmu ciężko pamiętać o regularnym oddychaniu, bo jest się naprawdę zapatrzonym i zabranym w niezłą rozróbę, która nie myśli za dużo, ale też nie dokonuje pauperyzacji kina rozrywkowego. W tym szaleństwie jest metoda.
Bardzo fajny film, pełen humoru i akcji. Kilka ostatnich filmów DC mnie nie zachwyciło, lecz ten Legion Samobójców jest o wiele wiele lepszy od wcześniejszych filmów. Nawet śmiem powiedzieć że lepszy od Marvelowskich filmów które jak wiadomo skierowane są także dla dzieciaków a Legion skierowany jest nieco starszych widzów.