To film zbudowany na rytmie przemijania, chwilami pięknie nieskładny, jak improwizacja, w której artysta waha się, czy jeszcze grać, czy już zejść ze sceny. Nie ma tu oczyszczenia ani wielkiego finału, raczej ciche pogodzenie – ze światem, z rolą, z samym sobą.
przeczytaj recenzję