Twórcom chyba się wydawało, że odkrywają Amerykę kręcąc film psychologiczny w formie horroru. Porównania do Polańskiego to jakieś nieporozumienie.
Jest o Australii i wielkim drzewie. Dla mnie wystarczający powód, żeby zobaczyć film. Bałam się, że będzie "familijnie" ckliwy – ale nawet nie był.
Na jeden niesmaczny dowcip niskich lotów przypadają trzy naprawdę dobre, błyskotliwe i dające do myślenia. Więc chyba jednak warto.
Oglądałam ze 2 tyg. temu, a już nic z niego nie pamiętam. Czyli typowy przeciętniak nie wyróżniający się ani na + ani na -.
Niby wszystko ok, ale jakoś się nie kleił. Polecam "Vildspor" z podobnych w klimacie. I z Nikolajem.
Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć skąd się wziął "Władca much", to z tego filmu się nie dowie. Lepiej więc udać się do biblioteki.
Nadspodziewanie dobra Theron (trochę Cersei Lannister,trochę Erszebet Bathory)i fatalna Stewart-naprawdę w całym królestwie nie znalazłoby się nic ładniejszego?
Że można być sławnym chodząc na imprezy, które się samemu organizuje. Płytkie życie płytkich ludzi…
Nic nowego. Trochę "Egzorcysty", trochę "Dziecka Rosemary", trochę "House of Devil", trochę "Egzorcyzmów kogośtam"…
Domyślam się, że dla kogoś kto nie czytał książki czy mało wie o sprawie film może być trudny do przebrnięcia przez natłok informacji. Ale i tak dobra robota.
Proszę czekać…