RECENZJA: Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć 3

Dzieci epoki Harry’ego Pottera dorosły. Jednak świat magii nigdy się nie starzej. Zmienia się tylko perspektywa, oczekiwania i wymagania. David Yates poszedł z duchem czasu i zgotował film naszpikowany efektami specjalnymi, któremu brakuje naiwności pierwowzoru. Znane motywy, które przynoszą zyski, będą na nowo eksploatowane. Zło początkowo zostanie ukryte, a całość stanie się turystycznym wypadem Newta Skamandera (Eddie Redmayne) do Nowego Jorku. Dorosły świat nie jest już taki magiczny, ale wciąż bawi.

Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć przenoszą się z Londynu do Ameryki i od razu tracą atmosferę podniosłej tajemnicy. I choć całość rozgrywa się w niezwykle klimatycznych scenografiach, na uliczkach przypominających brytyjskie miasto, bliżej tu nastrojem do Ghostbusters, którzy muszą złapać duchy siejące zniszczenie w okolicy. Skamander przybywa z Europy z tajemniczą walizką w poszukiwaniu sprzedawcy zwierząt na wymarciu. Niestety rozpuszczona zawartość bagażu szybko znajduje drogę ucieczki, a smutny i zamknięty w sobie czarodziej wraz z przypadkowo napotkanym mugolem, Jacobem Kowalskim (Dan Fogler), wyrusza na poszukiwania. W międzyczasie zostaje aresztowany, będzie musiał dowieść swoich dobrych intencji i ocalić magiczny świat przed zdemaskowaniem przez niemagów.

Opowieść o czarodziejach dojrzała. Trochę mniej w niej naiwności i radości wspólnego działania. Skamander jest mężczyzną o delikatnej urodzie, który patrzy gdzieś w przestrzeń, rzadko zagląda w oczy i najlepiej dogaduje się ze swoimi zwierzętami. Niestety Redmayne ogrywa wszystkie dobrze znam znane gesty. Prezentuje mieszankę Dziewczyny z portretu i Teorii wszystkiego, które zupełnie nie pasują do przedstawionego świata. Irytuje, sprawiając wrażenie autystycznego chłopca zamkniętego w swojej samotni. Powiew świeżości przychodzi ze strony mugola – Dan Fogler jest pociesznym grubaskiem, którego fascynuje odkrywanie nowej rzeczywistości.

Fabularnie film Yatesa się broni. Dobrze wiemy, że to tylko rozgrzewka przed całą nową serią o przygodach czarodziei, dlatego poznajemy nowych bohaterów, powoli osadzamy się w nowej rzeczywistości i odkrywamy nowe źródło zła, które trzeba będzie opanować. Mimo wszystko obraz reżysera Harry’ego Pottera jest stonowany. Dużo w nim ekspozycji, a mało napięcia. Po Nowym Jorku biegają magiczne zwierzęta, ale nie one stanowią zagrożenie. To bliżej nieokreślona postać, która dopiero rośnie w siłę.

Fantastyczne zwierzęta… są rozrywką dla dorosłych, ale nie ze względu na obrazoburcze treści, których tutaj brak, lecz w związku ze ciemną i raczej mało urozmaiconą fabułą. Powolne tempo opowiadania może nużyć, a na docenienie zasługują zdjęcia i sekwencje pojedynków magicznych. Finałowe starcie na stacji metra w końcu daje długo oczekiwany dreszcz emocji i ciekawe rozwiązania na przyszłe odsłony fabuły.

Newt Skamander jest nowym rodzajem czarodzieja. Na pewno daleko mu do superbohatera, który ochoczo stawia czoła przeciwnościom, ale ma w zanadrzu kilka atutów – chłopięcy urok, dobre serce i opiekuńczą dłoń. Samemu filmowi brakuje magnetyzmu. Więcej w nim mroku i zawiedzionych oczekiwań, choć broni się w spójnej wizji balansowania na granicy dwóch światów.

Moja ocena: 6/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 1

Ja na pewno wybiorę się do kina :) Twoje 6 to pewnie w granicach 8 u mnie :D

Proszę czekać…