Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

RECENZJA: STADO 1

Stado to grupa, której nazwą najczęściej określa się kilka zwierząt z tego samego gatunku. Nie bez powodu taki tytuł nosi najnowszy film Beaty Gardeler, który opowada bolesną i okrutną historię o presji tłumu i staje się to wstępem do rozprawy o ludzkich antagonizmach. Nie człowiek człowiekowi wilkiem, a raczej człowiek człowekowi człowiekiem wyczerpująco określa, jak łatwo być oprawcą.

W surowy i oszczędny sposób poznajemy Jennifer w strasznym momencie jej życia. Padła ofiarą gwałtu, ma 14 lat, a jej oprawca 15. Nikt z widzów nie poddaje pod wątpliwość, czy Alexander tego nie zrobił. Ostrze w zamiast winnego zostaje wymierzone w stronę ofiary. Niezależnie od wyroku sądu, stado wydało własny i wyzywa dziewczynę, wymierza jej karę, za to że została skrzywdzona. Akt gwałtu to dopiero początek cierpienia jakie ją spotka.

Stado w bezkompromisowy, gęsty i nie poszukujący nadziei oraz panaceum sposób, pokazuje nam i prześwietla, niczym w Polowaniu jak ludzie łatwo płyną z prądem w małej społeczności, unosząc się z pewnością na powierzchni. Nie ma tutaj słów sprzeciwu, nasza bohaterka też nadmiernie się nie egzaltuje. Wiemy od początku kto jest winien, a kto nie, więc nie o tę stawkę film gra. Dla społeczeństwa winna jest dziewczyna, przed wydaniem wyroku przez sąd, chociaż na jej korzyść. Po wyroku również nic nie ulega zmianie, ostracyzm nabiera na sile, karawana idzie dalej. Jak u Czesława Miłosza: ty który skrzywidzłeś człowieka prostego, śmiechem nad krzywdą jego wybuchając. Wszyscy się martwią o kondycję pokrzywdzonego i postawionego w złym świetle Alexandra, bo jest ulubieńcem z nadopokieńuczą matką. Jennifer nie jest pupilkiem i nie ma w zwyczaju się mizdrzyć, a jej rodzina nie piecze najlepszych ciast w mieście, więc po co by ją wspierać.

Prawda? Nie ma takiej. Jak to mówili bohaterowie Smarzowskiego. To społeczeństwo o tym decyduje. Te które ma przewagę liczebną, ma rację. Do tego dostajemy ponure przypomnienie, że by czynić okrutnie nie trzeba wcześniej okazywać dowodu osobistego, jak w Intruzie.

Moralne węzły w tej historii nie są łatwe do rozsznurowania. Sam bohater ani razu nie mówi, że to nie on. Tak naprawdę nikt nie słucha ani ofiary, ani kata. Wszyscy naokoło są demiurgami. Stado to utwór trudny, ale zrobiony kosenkwentnie w cichej konwencji, bez gładkiej powierzchni, opowiadający o egoizmie oraz społecznym problemie – niezmieniającej się nierówności w sytuacjach gwałconych i gwałcicieli.

Ocena: 7,5

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…