RECENZJA - Dzieciak Rządzi 4

Gdy wybierałem się na LEGO BATMAN FILM z grupką znajomych, przed seansem mogliśmy obejrzeć zwiastun najnowszego dzieła DreamWorks, Dzieciak Rządzi. Dla mnie nie był to pierwszy kontakt z tym filmem, ale moi koledzy kompletnie nie spodziewali się możliwości istnienia czegoś takiego, a werdykt brzmiał "jeśli pójdziemy na ten film, nikt nigdy nie weźmie nas na poważnie".

I w tym momencie jestem w kropce, bo wyszedłem z przedpremierowego seansu rzeczonego filmu, opuściłem kino, udałem się do domu, a teraz siedzę w nim przed ekranem komputera, i zastanawiam się, czy ludzie faktycznie wezmą mnie na poważnie, gdy powiem, że ten film jest naprawdę świetny. Lub rządzi, jak kto woli.

Film opowiada nam historię siedmioletniego Tima. Nasz protagonista wiedzie doprawdy szczęśliwy żywot, ma kochających rodziców, którzy, mimo iż dużo pracują, poświęcają mu także bardzo dużo czasu wolnego. Nie mogłoby być lepiej, prawda? Jednakże pewnego dnia, do domu Tima przybywa tajemniczo wyglądający Bobas w garniaku, z neseserem, którego rodzice przedstawiają mu jako jego młodszego brata. Nasz bohater ma jednak przeczucie, że coś z tajemniczym dzieciakiem jest nie tak. I przeczucie to potwierdza się, Bobas okazuje się bowiem szefem, (albo raczej, menadżerem średniego stopnia), w korporacji zajmującej się rozprowadzaniem dzieciaków na całym świecie. Jednakże owa firma ma poważne kłopoty. Okazuje się bowiem, że konkurencyjna firma zajmująca się rozprowadzaniem szczeniaków, ma zamiar wprowadzić na rynek psiaka, który może mocno zagrozić pozycji bobasów. Brzmi głupio? Owszem. Ale film o tym wie i tylko z tego korzysta.

Opowieść korzysta z setki małych sztamp, celem opowiedzenia spójnej historii. W kwestii rozwoju historii nie ma w tym nic odkrywczego. Ot, nasi bohaterowie zmuszeni są zawrzeć taktyczny sojusz i mimo początkowej niechęci, z czasem dogadują się coraz lepiej, oraz uczą się od siebie nawzajem – Tim jest w stanie pokonać swoje lęki, a nasz Szef w pieluszce odkrywa znaczenie rodziny i miłości. No, a także oboje stają się prawdziwymi braćmi, z krwi i kości.

Sęk w tym, że schematy są tutaj realizowane wręcz koncertowo. To trochę tak jak obiad robiony przez Babcię, która korzysta ze starego przepisu. Owszem, może i jadłeś to już setki razy, ale gdy Babcia robi tego kotleta schabowego, to jednak aż wstyd nie zjeść, bo takie dobre. Wybaczcie słabą metaforę, trochę zgłodniałem.

Postaci mimo bycia zlepkiem archetypów są bardzo sympatyczne. No, może nasz dzieciak szef na początku jest trochę odrzucającą postacią, ale z czasem jest nam tłumaczone, z czego to wynika, a i swoiste 'nawrócenie', choć dość oczywiste, to jednak jest świetnie zrealizowane. Sam Tim, też jest przedstawiony naprawdę ciekawie. Co prawda, sprawia wrażenie jakby miał trochę więcej niż siedem lat, ale konflikty, które przeżywa jego postać, są przedstawione bardzo wiarygodnie.

Jest jednak jeden malutki problem, który sam osobiście mam z warstwą scenariusza – mianowicie, pewne elementy fabuły sprawiają wrażenie, jakby były trochę wymuszone, po to by fabuła mogła potoczyć się tak, a nie inaczej. Jestem nawet w stanie wskazać konkretną scenę, która trochę niszczy rytm filmu, ale nie niszczy go na tyle by się wybić bez możliwości powrotu.

Zresztą, zakończenie filmu wynagradza te mniejsze i większe niedociągnięcia. Jest ono na tyle świetne, że nie potrafię go nie pochwalić. Film nabiera bowiem głębi, nie tylko pod względem samej opowieści, pozwalając na wytłumaczenie nawet najbardziej karkołomnych momentów historii, ale także głębi merytorycznej, stanowiąc naprawdę wspaniały morał. Wiele osób twierdzi, że W głowie się nie mieści to bardzo pouczający film, ale myślę, że Dzieciak Rządzi, ma o wiele więcej oleju w swojej głowie. Bo bądźmy szczerzy – kwestia młodszego rodzeństwa, dla dziecka może być bardzo trudnym orzechem do zgryzienia, a ten film w naprawdę pomysłowy sposób do tematu podchodzi.

A przy tym nadal jest filmem bardzo przyjemnym wizualnie. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że sceneria domku na przedmieściach nie pozwala na zbyt ciekawe widoki, to twórcy nie rozsiedli się na tronie, tylko podeszli do sprawy w bardzo ciekawy sposób. Więc, jako iż naszym bohaterem jest siedmiolatek, obserwujemy całą opowieść z jego strony. I to nie tylko samą warstwę opowieści, ale WSZYSTKO, wliczając w to różne wyimaginowane sekwencje zabaw lub innych czynności toczących się w jego wyobraźni. Film zgrabnie bawi się otoczeniem, skacząc między różnymi perspektywami, dzięki czemu są momenty, gdy naprawdę potrafi zachwycić swoją kreatywnością.

Słówko należy się też o polskim Dubbingu, który jest dość w porządku, choć trochę szkoda, że nie dostaniemy raczej możliwości obejrzenia filmu w oryginalnej wersji dźwiękowej. Chciałbym porównać obie wersje, zważywszy, iż w oryginale pojawiło się mnóstwo naprawdę dobrych aktorów, takich jak Alec Baldwin, Lisa Kudrow czy Tobey Maguire. Z drugiej strony, nie ma tragedii, choć są sceny gdzie czuć, że Szkoła Tłumaczeń im. Bartosza Wierzbięty, żyje i ma się bardzo dobrze.

Podsumowując, Dzieciak Rządzi to naprawdę solidna rozrywka, która ma momenty, gdy potrafi wręcz zachwycić, szczególnie pod koniec seansu. To film pełen kreatywnej animacji, wyciskającej wszystko, co się da z dość sztampowego setupu, bardzo zabawny, a przy tym naprawdę mądry. A niewiele filmów dla dzieci, które można teraz obejrzeć w kinie, można określić takim zwrotem.

Co tu więcej mówić. Ten dzieciak, po prostu rządzi.

8,5/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 2

hejfalubaz

"Wybaczcie słabą metaforę, trochę zgłodniałem" wymiata, gratuluję autorowi i za to serduszko ode mnie :D

Agatonik

Film chciał poruszyć ważny temat, czyli pojawienie się rodzeństwa, konieczność podzielenia się miłością rodziców. Natomiast przedstawienie nowego dziecka jako wyrachowanego korpoludka, usztywnia sposób myślenia o ludziach pracujących w korporacjach. Może w USA to nie jest taki problem, ale w Polsce i tak są w dużej mierze błędne przekonania – po co je potwierdzać i utrwalać? Oprócz tego, to film dla dzieci – po prostu nie zrozumieją, o co chodzi (tak w komentarzach mówiło sporo rodziców), a jak nawet im to ktoś wytłumaczy, to tworzą się już w dziecku stereotypy. Ponadto, poprzez takie zajęcie się tematem, coś co mogłoby być wartościowe, zostało wylane jak dziecko z kąpielą. A oprócz tego, wątek ze szczeniaczkami – to jakieś nawoływanie do wzmożonej prokreacji? Film szkodliwy po prostu.

Proszę czekać…