Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Kochając Pablo, nienawidząc Escobara 0

Ekranizacje powieści mogą zdecydować się na różną skalę czerpania z bazy (w tym przypadku książki), podpierania się nią lub tylko zaglądania i przekartkowania, mocno filtrując język historii na swój indywidualny, filmowy. Kochając Pablo, nienawidząc Escobara wybrało dosyć linearne podejście i jest zbyt zachowawcze, jak na temperaturę historii takiej postaci – brakuje trochę wigoru. Jednocześnie jednak udolnie i bardzo skutecznie buduje w widzu te ambiwalentne podejście do Pablo Escobara – tytułowe kochając/nienawidząc, sprzeczności. Jednak biografia nie rozgląda się na boki, przez swoją koncentrację na głównym bohaterze, tło spraw wartych pogłębienia – mediów, polityki, sytuacji ekonomicznej kraju – jest dosyć rozmazane i potraktowane pobocznie. Film na tym zapatrzeniu się na Pablo Escobara nie buduje wielu warstw filmu i nie prowokuje do dłuższej dyskusji o nim.

Historia skupia się na głównym bohaterze Palbo Escobarze, który w swoim życiu przede wszystkim wsławił się tym, że był królem przemycania kokainy na skalę światową. Jeżeli ktoś wciągał coś w XX wieku, to prawdopodobnie od niego. W międzyczasie bohater startuje do wyborów, zakochuje się z fascynacją i wzajemnością w kolumbijskiej gwieździe prowadzącej wiadomości – Virgini Vallejo. Historia jest opowiadana właśnie z jej perspektywy, głosem z offu, przyszłej biografki "narkotykowego barona". Dlatego też wszystkie wszelkie demaskacje działania Pablo są nam pokazywane z jej perspektywy. Charakter głównego bohatera doprowadza z czasem do sytuacji ekstremalnych – nie potrafi się wycofać, nie szuka uników, jest egocentryczny i radzi się przede wszystkim sam siebie, a wrogów ma coraz więcej z czasem, niż przyjaciół. Wtedy z kochającego Pablo, którego poznała Virginia wraz z jego sekretami, zamienia się, a raczej to kobieta w końcu zrozumie, z jak niebezpiecznym człowiekiem ma do czynienia. To facet, który bez mrugnięcia wysyła młodych chłopaków, nazywanych sicario, by zabijali policjantów i z człowieka budującego domy najbiedniejszym (oficjalnie), staje się potworem żądającym bezwzględnymi metodami posłuszeństwa wszystkich wobec niego. Pablo Escobar był taką postacią od początku, to miłość Virginii zaburzała jej przez długi czas ostrość widzenia.

Film doskonale oddaje dwubiegunowość bohatera. Z jednej strony fascynują nas losy człowiek bezdyskusyjnie amoralnego, ale dbającego o najbliższych, mający honor, jakiś kodeks zasad, z drugiej czar pryska w pewnym momencie i zauroczenie jego postacią, jak u naszej dziennikarki. Jednak nie ma w tym wielkiej witalności, a doskonale zbudowana i zagrana postać Palbo Escobara nie idzie w parze z metodą obraną w opowiadaniu jego losów. Jest to proste jak rozsypane kreski kokainy, ale wcale nie wywołuje takiego efektu jak jej spożycie. To film, który wybiera na bohatera postać, która winna mieć historię z ogromnym temperamentem, jednak naprawdę jest dosyć bezpieczna.

Produkcja nie byłaby też taka jednokierunkowa i o wiele więcej przysporzyłaby rumieńców, gdyby zainteresowała się bardziej skalą manipulacji w mediach, opinią publiczną i społeczeństwem. To doskonały materiał na chociażby więcej, niż wtrącenie tez o sytuacji ekonomicznej i politycznej w Kolumbii, która doprowadziła do tego, że najwięcej dla obywateli mógł dać człowiek łamiący prawo. Ludzie, którzy dla niego pracowali, często wysyłani na misje samobójcze robili to z powodu ekstremalnej biedy. W tym momencie aż prosi się o pokazanie absurdu niewydolności politycznej i resuscytacji poziomu życia części obywateli przez człowieka ściganego listem gończym i poszukiwanego w pewnym momencie przez cały świat. Do tego dochodzi dosyć przypuszczalny i standardowy podział ról: mężczyzna, który chce rządzić światem, jego główny antagonista nieskutecznie działający i pokazujący dziury w systemie, czyli anemiczny agent Neymar i kobieta, która potwierdza wytartą tezę, wtórną, że pieniądze są seksowne, bogactwo atrakcyjne, a wszystko prawie na świecie ma swoją walutę i cenę. Postacie nie ewoluują w zaskakującą stronę – on okazuje się nie być niewinnym sprzedawcą narkotyków, ona zaczyna rozumieć skalę niebezpieczeństwa tej relacji.

Kochając Pabla, nienawidząc Escobara jest porządnie zrobione, z ciągłością fabularną i bardzo realistycznie haftowane z dbałością o detale. Jednak prócz intensywnego aktorstwa, zachwycającego Javiera Bardema jako Palbo Escobara, który hipnotyzuje swoją postacią i zagarnia całą uwagę, co doskonale zazębia się z charakterem jego bohatera, film jest zbudowany z barw podstawowych. Nie podejmuje zbyt wiele ryzyka, gra już melodią znaną na pamięć w kinie. To film, którego się ani nie kocha, ani nie nienawidzi, stoi się pomiędzy – kino solidnego środka.

Ocena: 5/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…