Belle jest inteligentną i piękną młodą kobietą, która ucieka w świat książek, aby wyrwać się z szarego prowincjonalnego życia. Gdy jej ojciec gubi się w drodze do domu i trafia do zamku straszliwej Bestii, dziewczyna zgadza się zająć jego miejsce. Z pomocą zaczarowanych mieszkańców zamku - wśród których są: imbryk, świecznik i zegar kominkowy - odkrywa, że Bestia skrywa ludzkie serce, jest bowiem księciem, na którego rzucono zły urok...

Barwy jak u mistrzów

Odpowiedzialny za scenografię Brian McEntee był zdania, że film powinien łączyć tradycyjną disnejowską estetykę z inspiracjami klasycznym malarstwem francuskim, z jego śmiałym operowaniem światłem i nasyconymi barwami. Inspiracji szukał zwłaszcza w dziełach mistrza rokoka Jean-Honoré Fragonarda (1732–1806) i Françoisa Bouchera (1703–1770). Był zdania, że można połączyć elementy ich stylu z inteligentnie stylizowanym realizmem rodem z disnejowskiego arcydzieła Bambi. – Kolor miał budować znaczenia. Na przykład intensywny błękit sukni Belli miał ją bardzo wyraziście odróżniać od mieszkańców wioski – tłumaczył artysta. Hahn wyjaśniał koncepcję twórców: – Barwy powiązane były także ze zmieniającymi się porami roku. W sekwencji, gdy Maurice gubi się w lesie, mamy późną jesień, opadające liście. Nadchodzą przymrozki. Gdy Bella przybywa do zamku, panuje już zima. Gdy usiłuje uciec, pada gęsty śnieg. Ale gdy zaczyna zbliżać się do Bestii, widać pierwsze zwiastuny wiosny. Gaston prowadzi tłum do ataku na zamek podczas wiosennej burzy. Wreszcie, w finale, rozkwitają uczucia i panuje już w pełni wiosna. Lisa Keene, która kierowała zespołem czternastu animatorów, przygotowujących tła, wspominała: – Mieliśmy wiele trudnych problemów do rozwiązania. Mnóstwo scen rozgrywało się w nocy, o zmierzchu, lub w ciemnych wnętrzach. Trzeba je było znacząco zróżnicować, w zależności od nastroju poszczególnych fragmentów filmu. Była scena z confetti, wibrująca i głośna. I scena w sali balowej, gdzie zastosowaliśmy ciepłe odcienie złota we wnętrzu i intensywne błękity za oknami. Gretchen Albrecht, odpowiedzialna za efekty malarskie, mówiła: – Mieliśmy, jak na owe czasy, wspaniałe możliwości techniczne, dysponowaliśmy aż siedemnastoma wyjściowymi barwami i wielką ilością odcieni. W rezultacie osiągnęliśmy wyrafinowanie, które mogło równać się tylko z subtelnością dzieł ze złotego wieku animacji, z tym że wtedy wszystko było wykonywane ręcznie. Proszę spojrzeć na rumieńce Belli czy pani Potts. Oto mieszanie składników jak w najlepszym malarstwie.

Bestia na medal

Glen Keane, animator o wielkim doświadczeniu, który pracował między innymi przy filmie The Fox and the Hound i animował postać Ariel w Mała syrenka, dowodził zespołem sześciu animatorów, którzy mieli opracować do najdrobniejszego szczegółu postać Bestii. – To bardzo oryginalny bohater i potężne wyzwanie, chyba największe w mojej karierze. To, co widzimy na zewnątrz, miało oddać wewnętrzne przeżycia Bestii. To po części zwierzę, a po części człowiek. Te dwa pierwiastki przenikają się ze sobą i zmagają. Byłem wiele razy w zoo, studiowałem pilnie zachowania zwierząt i oglądałem wiele filmów nakręconych przez National Geographic. Bestię wyposażono w grzywę lwa, głowę przypominającą bizona, nos i kły dzika, nogi i ogon wilka, tors niedźwiedzia oraz muskuły goryla. I dodano także szczerość spojrzenia. – Oczy to zwierciadło duszy. Gdy Bella patrzy w nie, dostrzega człowieka i widownia dostrzega go razem z nią – wyjaśniał Keane. – W scenie, gdy Bestia biegnie rozzłoszczona po schodach, przypomina zwierzę. Moim zdaniem mieliśmy trzy bestie, które musieliśmy połączyć w jedno. Po pierwsze, groźną Bestię walczącą z wilkami, po drugie zakłopotaną istotę, usiłującą powstrzymać swój temperament. Po trzecie wreszcie – kogoś, kto usilnie, pomimo wielkich przeszkód, pragnie wyrazić swe ludzkie emocje, jak człowiek-słoń. Bardzo pomogła nam interpretacja Robby'ego Bensona. W jego bogatym, głębokim głosie były groźne tony, ale i uwięziony dwudziestolatek, który bardzo chce wyrazić całą swą miłość do Belli.

Długa droga do sukcesu

Pierwsze przymiarki do disnejowskiej ekranizacji Pięknej i Bestii miały miejsce aż czterdzieści lat temu. Jednak prace nad scenariuszem w końcu wstrzymano. Druga część opowieści, rozgrywająca się w zamku Bestii, wydawała się zbyt posępna i klaustrofobiczna. Do pomysłu powrócono w 1989 roku, gdy z kolei wstrzymano prace nad Małą syrenką. Don Hahn zebrał wtedy wąską grupę współpracowników (pracami przygotowawczymi kierowali Glen Keane i Andreas Dreja) w Londynie i zarządził trwającą dziesięć tygodni "burzę mózgów". Pracowano nad różnymi wariantami scenariusza i nad wstępnymi projektami postaci. Odbyła się też podróż do Francji, do doliny Loary, gdzie nagrano wiele materiałów wideo. Hahn wspominał: – Dużą trudnością było przezwyciężenie pewnej statyczności drugiej części tej historii. Z chwilą przybycia do zamku Bella jest w gruncie rzeczy bierna. Bestia zaprasza ją codziennie na obiad i proponuje małżeństwo. Uczyniliśmy naszą bohaterkę bardziej aktywną i waleczną, niż w znanych do tej pory wersjach. Sama przybywa do zamku, by walczyć o uwolnienie ojca. Howard Ashman nie tylko wymyślił, jak "ożywić" Bellę i wpadł na pomysł z piosenkami, ale także wprowadził kapitalny koncept, by niektóre przedmioty znajdujące się w zamku obdarzyć osobowościami.

Rezultat londyńskiej sesji nie był jednak do końca zadowalający. Powstał szkic dość poważnego filmu, z małą jeszcze ilością humoru i muzyki, choć właściwy kierunek został już wyznaczony. W grudniu 1989 roku, po zatrudnieniu reżyserów Wise'a i Trousdale'a, zapadła decyzja o przekształceniu filmu w musical. Woolverton wraz z Ashmanem, w jego rezydencji Cold Spring w stanie Nowy York, przez miesiąc pracowali nad nowym scenariuszem i precyzyjnym umieszczeniem w nim piosenek. – Koncepcja Howarda wprowadzenia przedmiotów obdarzonych indywidualnym charakterem całkowicie zmieniła naszą optykę – wspominała scenarzystka. Hahn zauważył: – Inną istotną różnicą, w porównaniu z poprzednimi wersjami, było to, że Bestia znalazła się w centrum uwagi. Nasz film to w wielkiej mierze film o Bestii. To nie jest historia – jak Mała syrenka – o dziewczynie, która kocha chłopaka i jest zdolna do największych poświęceń w imię uczucia. To rzecz o mężczyźnie, który ma wielki problem. Czas ucieka i musi on znaleźć kogoś, kto go pokocha. Keane dodawał: – Jeszcze jednym oryginalnym elementem był brak klasycznego czarnego charakteru, z którym bohaterowie muszą się zmagać. Nie można za kogoś takiego uznać Gastona. To Bestia stacza wewnętrzną walkę z samym sobą.

Piękna i bestia – Nowa odsłona klasycznego przeboju

Po premierze w 1991 roku film zebrał doskonałe recenzje i cieszył się wielkim powodzeniem wśród publiczności. Do dziś jest najbardziej kasową produkcją Disneya, biorąc pod uwagę wpływy na całym świecie. W 1991 roku zdobył trzecie miejsce w USA pod względem wpływów kasowych. Wyprzedziły go tylko Terminator 2 i Robin Hood: Książę złodziei. Wielkie uznanie wzbudziła nie tylko tradycyjna, malowana ręcznie animacja, ale i nowatorskie wówczas zastosowanie animacji komputerowej. Film zdobył dwa Oscary – za najlepszą oryginalną muzykę (Alan Menken) oraz oryginalną piosenkę (Beauty and the Beast – Menken i Howard Ashman). Wyróżniono go jeszcze dwiema nominacjami: za najlepszy film (był to pierwszy film animowany mający nominację w tej kategorii!) i najlepszy dźwięk. Jeśli chodzi o wykorzystanie technik komputerowych (pracował nad tym specjalnie powołany zespół Disney's Computer Generated Imagery – zwany w skrócie CGI), to najbardziej zwracało uwagę w słynnych scenach rozgrywających się w sali balowej, gdy rozlega się tytułowa piosenka. Wnętrzu nadano niemal trójwymiarową głębię. Dynamiczne ruchy kamery oddawały emocjonalne zaangażowanie postaci i rodzące się uczucie. Jim Hillin, który kierował przed laty pracami CGI, tak to wspominał: – Sekwencja balowa zawiera pierwsze pełnowymiarowe, kolorowe tło w całości wygenerowane w pamięci komputera. W ten sposób udało nam się stworzyć wrażenie ruchu kamery i oświetlenia charakterystyczne dla filmów aktorskich. To był pionierski ruch – zapoczątkowaliśmy proces przenikania tych technik do animacji. Moim zdaniem dodało to emocji całej scenie. Producent Don Hahn mówił: – To był kluczowy, kulminacyjny moment filmu i właśnie o to nam chodziło. O osiągnięcie dramatycznego efektu i pogłębienie go, co moim zdaniem nie byłoby możliwe w sposób tradycyjny. Technologia była środkiem do celu, miała wspomóc naszą wyobraźnię i tak się stało. Potężny zespół animatorów, grafików i specjalistów od komputerów pracował wspólnie nad szczegółowym zaplanowaniem i rozrysowaniem potężnych rozmiarów sali balowej, łącznie z wielkimi 28 oknami i malowidłami na ścianach. Posługując się podobnym pomysłowym łączeniem technik tradycyjnych i komputerowych, zaprojektowano także wóz z sianem, karty i pianino.

Piękna i cała reszta

James Baxter i Mark Henn pracowali wcześniej nad postacią syrenki Ariel. Pod pewnymi względami porównywali ją z Bellą. Henn mówił: – Ma pełniejsze usta, sprawia wrażenie bardziej dojrzałej. Zna lepiej świat – chociaż głównie z książek. Szczególną wagę przywiązywali do sceny walca, chcąc skontrastować i zarazem zharmonizować ruchy dziewczyny i Bestii. Baxter oglądał liczne filmy, wziął też lekcje tańca od profesjonalnych instruktorów. Henn komentował: – Bella była trudniejsza od Ariel, bo wyrażała bardziej skomplikowane emocje. Jest też postacią o wiele bardziej realistyczną. Woolverton potwierdzała: – Jest silna, myśląca, zdecydowana. Siły dodaje jej myśl o uwolnieniu ojca. Andreas Dreja, animator postaci Gastona, mówił: – Chcieliśmy stworzyć postać wielowymiarową, prawdziwą psychologicznie. Obdarzyliśmy Gastona narcyzmem, ale i poczuciem sarkazmu. Wierzcie mi, w Los Angeles pełno jest podobnych facetów – wystarczyło im się uważnie przyjrzeć. Nik Ranieri, animujący postać Płomyka, cieszył się: – Miałem dużą wolność w kształtowaniu sposobu jego poruszania się, co mi bardzo odpowiadało. Pewną trudnością była scena tańca – ruch musiał wyglądać dynamicznie i naturalnie; zabawnie, ale nie przesadnie śmiesznie. Will Finn animował Trybika: – Trochę martwiłem się, jak będzie wyglądał zegar szybko przemieszczający się na małych nóżkach. Interpretacja Davida Ogden Stiersa bardzo mnie zainspirowała, bo była pełna komicznej energii. Dave Pruiksma animował czajniczek, czyli panią Potts: – Uwielbiam Angelę Lansbury. Dyskretnie nasyciłem jej aktorskimi manieryzmami dystyngowaną panią Potts.

Nie sposób przecenić wkładu do filmu duetu MenkenAshman, który stworzył sześć oryginalnych piosenek. Zdaniem scenarzystki, zostały one rozmieszczone perfekcyjnie i świetnie oddawały charakter postaci: – Howard miał genialne wręcz wyczucie, jak rozmieścić utwory, tak by nie zatrzymywały akcji, ale ją wspomagały i dynamizowały. Te utwory odwoływały się przy tym niezwykle inteligentnie do różnych muzycznych tradycji – amerykańskiego musicalu, piosenki francuskiej, walca.

Hahn podsumowywał: – Nie szkoda nam czasu, który spędziliśmy ciężko pracując przy wersji 3D. Myślę, że naprawdę było warto, bo z oryginalnego filmu możemy po prostu być dumni.

Piękno się nie starzeje

Należy przypomnieć, że Piękna... była trzydziestą pełnometrażową animacją produkcji studia Disneya. Akcję filmu osadzono w osiemnastowiecznej Francji. Piękna Bella ma dość natrętnego adoratora, Gastona. Dziewczyna uwielbia czytać i marzy o wyrwaniu się w świat. Gdy jej ojciec – wynalazca, zostaje uwięziony w zamku przez Bestię, Bella podąża mu z pomocą i zgadza się zostać więźniem zamiast ojca. Wkrótce podbije serce Bestii...

Ta opowieść to znana europejska baśń ludowa, wielokrotnie adaptowana na potrzeby literatury, teatru i filmu. W 1550 roku powstała pierwsza spisana jej wersja, autorstwa Włocha, Giovanni Francesco Straparola de Caravaggio. W XVIII wieku popularność zyskały francuskie wersje opublikowane przez Gabrielle-Suzanne Barbot de Villeneuve oraz Jeanne-Marie Leprince de Beaumont. To właśnie wersja tej ostatniej autorki jest najpopularniejsza. W 1946 roku powstał francuski film poetycki podpisany przez Jeana Cocteau z Jeanem Marais i Josette Day. W telewizyjnej wersji z 1958 roku Charlton Heston wystąpił jako Bestia, a Claire Bloom jako Bella. Bestię grali też w animowanej wersji Michael York (1981, Bella – ponownie Bloom), George C. Scott (1976 – nominacja do nagrody Emmy, Bella – Trish Van Devere) czy Klaus Kinski (1984, Bella – Susan Sarandon). Dużą popularność zdobyła uwspółcześniona wersja telewizyjna z lat 1987–1989 – serial z Ronem Perlmanem i Lindą Hamilton, rozgrywający się współcześnie w Nowym Jorku oraz musical (także 1987) z Johnem Savage i Rebeccą De Mornay.

Była to już piąta klasyczna baśń przekształcona w disnejowski film. Pierwszą była Królewna Śnieżka (1937), dwukrotnie sięgano po teksty Charlesa PerraultaKopciuszek (1950) i Śpiąca królewna (1959) oraz Hansa Christiana AndersenaMała syrenka (1989). Przy oryginalnej Pięknej i Bestii pracowało ponad 600 animatorów, a produkcja trwała trzy i pół roku. Namalowano ponad 226 tysięcy klatek. Duet opromieniony sukcesem Małej syrenkiAlan Menken (muzyka) i zmarły w 1991 roku Howard Ashman (tekst) stworzył sześć piosenek. Były one nie tylko atrakcyjne same w sobie, lecz odgrywały niezwykle ważną rolę w rozwoju akcji i charakterystyce postaci. Do roli Belle wybrano znaną z wielu broadwayowskich sukcesów ("Showboat") Paige O'Harę. Pokonała kilkaset konkurentek. – Byłam głęboko przekonana, że to rola dla mnie – wspominała aktorka. – Wiedziałam wszystko o utworach Menkena i Ashmana. Gdy tylko usłyszałam o tym projekcie, natychmiast zadzwoniłam do mojego agenta, by załatwił mi przesłuchanie. Przesłuchiwano mnie wprawdzie aż pięć razy, ale byłam spokojna, że wybiorą właśnie mnie. Jej partnerem jako Bestia został Robby Benson (Ode to Billy Joe, Jeremy, Harry i syn – u boku Paula Newmana), który wniósł do roli niezbędne ciepło. Głosu postaci Gastona użyczył ceniony aktor teatralny Richard White ("Upiór w operze"), jego kumplowi Lefou – Jesse Corti (Odwet, 60 sekund, Hulk), a ojcu Belle, wynalazcy Maurice'owi, którego wynalazki wyprzedzały swoje czasy – Rex Everhart (Piątek, trzynastego, Rodzinny interes). White tak mówił o swej postaci: – Gaston jest absolutnie zachwycony sam sobą. Wzorowałem jego postać na osobach, które dobrze znam, a także na samym sobie. Przyznajmy szczerze, kto nie ma w sobie czegoś z Gastona? Angela Lansbury użyczyła głosu... dziarskiemu czajniczkowi, pani Potts, która uwielbia udzielać rad swemu synowi Bryczkowi oraz Belli. Ta niezwykle ceniona aktorka teatralna (3 nagrody Tony), Angielka przez długie lata pracująca w USA, stworzyła galerię wspaniałych kreacji charakterystycznych. Była trzy razy nominowana do Oscara, wielką popularność przyniósł jej kryminalny serial Napisała: morderstwo ("Murder, She Wrote"). Zmarły w 2004 roku Jerry Orbach (Gliniarz z Beverly Hills, Zbrodnie i wykroczenia, Osaczona) udzielił głosu niezwykle dystyngowanemu kandelabrowi zwanemu Płomykiem. Natomiast David Ogden Stiers (Przypadkowy turysta, seriale M.A.S.H., Północ – Południe) wystąpił jako Trybik (zegar) i jednocześnie narrator.

– W tej baśni zawiera się uniwersalna mądrość. Nie sądź nikogo po zewnętrznym wyglądzie, prawdziwe piękno to piękno wewnętrzne. Dlatego powstało tak wiele filmowych i scenicznych jej wersji. Powyższe prawdy w różnych miejscach i w różnych czasach nabierają różnorakich odcieni – tłumaczył producent Hahn. Scenarzystka Woolverton podkreślała: – Wydaje mi się, że zwłaszcza obecnie przesłanie tej opowieści jest dla dzieciaków i młodych ludzi szczególnie istotne. Bo przecież materialistyczne podejście do życia, ślizganie się po jego powierzchni jest niestety dość powszechne.

Technika i fantazja

Jednak nowa, trójwymiarowa wersja klasycznego filmu, którą możemy właśnie podziwiać na ekranach, nie miała być rzecz jasna tylko mechanicznym przetworzeniem dawnego materiału za pomocą technik animacji z XXI wieku. Tak mówił na ten temat czuwający nad całym procesem stereograf Robert Neuman, doświadczony animator i specjalista od oświetlenia: – Byłem pewien, że nasze działanie ma sens i że pozwoli przybliżyć film nowemu pokoleniu. Nie był to jednak proces łatwy. Zastosowano wprawdzie najnowsze zdobycze techniki (w tym sześć opatentowanych przez Disneya nowatorskich rozwiązań, między innymi najnowszej generacji trójwymiarowe kamery), ale pracować musiała przede wszystkim wyobraźnia. Neuman zauważył: – W filmach aktorskich sprawa jest stosunkowo prosta: dodaje się drugą kamerę i zgrywa się jej działanie z pierwszą. Ale w przypadku animacji musieliśmy się borykać z rozpikselowaniem dotychczasowego materiału. Dlatego byliśmy zmuszeni stworzyć specjalną "mapę głębokości", utrzymaną w różnych odcieniach szarości, która pomogła nam stworzyć odpowiednik drugiej kamery i w rezultacie nadać obrazowi trzeci wymiar. Hahn tak tłumaczył działania Neumana i jego zespołu: – W uproszczeniu wygląda to następująco: na przykład w scenie, gdy Piękna i Bestia siedzą w zamku przy stole, w oryginalnym filmie mamy bohaterów w jednym wymiarze, stół w innym, a ich otoczenie w jeszcze innym. Te trzy odseparowane elementy wprowadzamy osobno do pamięci komputera, po czym obrazy te, jak odrębne wycinanki, łączymy na nowo, dodając im głębi i ściśle trzymając się geometrycznych reguł. Powstaje wrażenie prawdziwej głębi wokół naszych bohaterów. Współczesne programy komputerowe dają filmowcom pełną kontrolę nad optyczną iluzją i możliwościami korygowania jej efektów. Neuman podkreślał: – Nasze zabiegi zawsze służą opowiadanej historii. To nie są popisy dla popisu. Weźmy scenę w sali balowej, tak istotną w oryginale. Pracowaliśmy ciężko, by jeszcze pogłębić wrażenie ogromnej sali i dynamiki ruchu. Stereograf uważał też, że moment, w którym w filmie rozbrzmiewa piosenka "Gościem bądź" jest wprost wymarzony dla trójwymiarowej techniki. – Pojawia się tam mnóstwo detali w najróżniejszych punktach kadru. Zalśnią one naprawdę pełnym blaskiem, gdy dodamy im kolejny wymiar – myśleliśmy. I jestem przekonany, że się nie pomyliliśmy. Neuman ściśle współpracował z Hahnem oraz oryginalnymi reżyserami filmu na każdym etapie produkcji. Odbywały się regularne spotkania, w których uczestniczyła ta czwórka, dyskutując poszczególne rozwiązania, a czasem spierając się. Neuman wspominał: – Omawialiśmy każdą kolejną sekwencję przed i po jej wykonaniu. Myślę, że to było jak najbardziej w porządku, bo to przecież ci ludzie stworzyli oryginalny film i chodziło o to, by zachować jego ducha. Don Hahn mówił, że po raz pierwszy zajmował się tworzeniem nowej wersji 3D pięć lat wcześniej: – Pracowaliśmy wtedy nad Miasteczkiem Halloween (The Nightmare Before Christmas). Było przy tym mnóstwo laboratoryjnej roboty, całe przedsięwzięcie okazało się diabelnie pracochłonne i drogie. Niewiele się zmieniło – nadal jest to diabelnie drogie i pracochłonne – śmiał się. I podkreślał: – Ważny i długotrwały etap pracy to scenariusz. Tak, piszemy specjalny scenariusz do wersji 3D, który ma uwzględnić specyfikę tego środka wyrazu, pamiętając cały czas o tym, jaką historię opowiadamy. Rozpisujemy wszelkie zmiany bardzo szczegółowo – klatka po klatce. Nie zdajemy się na przypadek. Trzeba pamiętać o dynamice tego środka wyrazu. Nie można przesadzić z efektami, zwłaszcza w scenach lirycznych. Ta nowa wersja to nie tylko problem techniczny – to także artystyczne wyzwanie. Trzeba wspomnieć, że Piękna i bestia to pierwszy ręcznie malowany film, dla którego stworzono wersję 3D. Hahn komentował: – Niektórzy naiwnie myślą – ot, naciska się jeden guziczek i mamy wersję 3D. Nic bardziej błędnego. Początkowo w wytwórni Disneya nie myślano o tym, by Króla Lwa i Piękną i Bestię prezentować w kinach w wersji trójwymiarowej. Pracowano jedynie nad wersją trójwymiarową na potrzeby płyt Blu-ray. Gdy ukończono prace nad Piękną..., postanowiono zaryzykować i skierowano Króla Lwa do kin. Decyzję tę bardzo wspierali twórcy oryginalnych filmów, którzy byli przekonani, że trójwymiar nadał ich utworom naprawdę nowy charakter. Był to wielki sukces – film zarobił w nowej wersji ponad 100 milionów dolarów. – W pewnym sensie chodziło nam o to, żeby publiczność zapomniała o 3D i chłonęła te wspaniałe historie – twierdził Hahn. – Sprawdzaliśmy, czy ta technika nie męczy oczu i czy nie utrudnia odbioru. Pamiętajmy, że zanim zapanował obecny szał na trójwymiarowe produkcje, technologia ta przeżyła już kilka niezbyt udanych wejść na rynek. Wiązało się to czasem z pospiesznym przekształcaniem filmów z 2D w 3D. W latach 50. ludzie wychodzili czasem z kina z potężnym bólem głowy. Dziś prawie się to nie zdarza. Neuman mówił: – Daliśmy publiczności okazję, by znów obejrzeć naprawdę świetne filmy. Wtórował mu Hahn: – Publiczność nie płaci za technikę, publiczność płaci za to, by obejrzeć dobry film. I my taką możliwość jej dajemy. Jeszcze raz. A jestem przekonany, że ten film szczególnie na to zasługuje. Nowa wersja budziła wielkie zainteresowanie i sympatię wśród przyszłej widowni, jeszcze zanim ją ukończyliśmy.

Więcej informacji

Proszę czekać…