The Eddy

7,8
The Eddy to serial muzyczny, którego akcja rozgrywa się we współczesnym, wielokulturowym Paryżu, a fabuła rozwija się wokół klubu, jego właścicieli, grającej w nim kapeli i chaotycznego miasta, które ich wszystkich otacza.
filmoznawczyni 🎬

To chyba najbardziej nienetfliksowa produkcja, jaką było mi dane zobaczyć na platformie tego streamingowego giganta - bogata i satysfakcjonująca, nawet jeśli napotyka sporadyczne problemy z fabułą. 7

8-częściowy muzyczny miniserial pt. "The Eddy", który z dniem wczorajszym trafił na Netfliksa był promowany jako duży projekt od Damiena Chazelle’a, uznanego twórcy dzieł, takich jak "Pierwszy człowiek", "La La Land" i "Whiplash". Fizycznie stanął on za kamerą zaledwie dwóch pierwszych odcinków, a opowiadana historia sama w sobie jest bardziej dzieckiem Jacka Thorne'a ("Skins", "Cudowny chłopak"), odpowiadającego za scenariusz do całej ósemki, oraz Glena Ballarda, który skomponował oryginalne utwory wykonywane na ekranie. Bez wątpienia ich nazwiska nie sprzedają się tak jak Chazelle, jednak podczas seansu nie rozstawałam się z myślą, że to on właściwie jest duszą całego przedsięwzięcia. Początkowe sekwencje, których jest autorem, kładą istotne podwaliny pod przyszłe wydarzenia, a całość jest niczym apoteoza jego miłości do jazzu i wiary w marzycieli. Nie boję się napisać, że to coś więcej niż miłość do muzyki przedstawiona w "La La Land" - "The Eddy" to jazz w czystej postaci i najlepszym wydaniu, nawiązujący do pierwszego filmu Chazelle’a, poruszającego "Guy and Madeline on a Park Bench". To chyba najbardziej nienetfliksowa produkcja, jaką było mi dane zobaczyć na platformie tego streamingowego giganta - bogata i satysfakcjonująca, nawet jeśli napotyka sporadyczne problemy z fabułą.

"The Eddy" to kolejna opowieść Chazelle’a, w której to dźwięk tworzy swoistą konkurencję dla filmowego obrazu. Tym razem reżyser bierze za przedmiot swoich obserwacji tytułowy, mały klub jazzowy na przedmieściach Paryża. Nie jest to Miasto Świateł znane z pocztówkowych widoków Wieży Eiffla, czy Luwru, lecz brudny, liminalny świat szarych bloków, małych uliczek, wąskich klatek schodowych i zgiełku imigrantów. Znakomity André Holland ("Moonlight") gra Elliota Udo, właściciela paryskiego klubu jazzowego i słynnego amerykańskiego pianistę, który porzucił swój fach po śmierci swojego syna. Mężczyzna odszedł od żony, która mieszka w Nowym Jorku, a z jego obecną partnerką Mają (wielce utalentowana Joanna Kulig), wokalistką zespołu, łączą go skomplikowane relacje, pełne zarówno miłości, jak i niechęci. Współwłaścicielem klubu jest Farid (Tahar Rahim), który próbuje uratować interes przed finansową ruiną. Pieniądze są niepewne, klub podupada, a artyści są coraz bardziej niespokojni. Wciąż jednak wierzą, że wspólnie przetrwają ten kryzys, choć nieszczęścia, jakie na nich spadają i ich prywatne rozterki, nie wróżą pozytywnych rewolucji w ich życiu. W tę trudną sytuację wkracza nastoletnia córka Elliota, Julie (Amandla Stenberg), która przeprowadza się do Paryża po konflikcie z matką.

Narastające wokół bohaterów napięcie prowadzi do szokującego morderstwa, które stanowić będzie fundament nadrzędnej narracji. Wydarzenie to wpędza Elliota w chaos, gdy stara się zrozumieć, co się właściwie stało. Bohater, aby rozwikłać sprawę, daje się wciągnąć w niebezpieczną grę, która wymyka się spod jego kontroli. Stawka rośnie z odcinka na odcinek, podczas gdy pełna emocji ścieżka dźwiękowa zdaję się być zarówno chwilą odpoczynku od cierpień dnia codziennego, jak i dosadnym komentarzem do zaistniałych wydarzeń. Gorączkowa próba rozwiązania tajemnicy morderstwa komplikuje się, gdy Elliot musi skonfrontować się z Julie, gniewną nastolatką walczącą z nałogiem, która jest bolesną marą jego przeszłego życia. Z drugiej strony pojawia się, gdy ten najbardziej jej potrzebuje, zmuszając go do zastanowienia się, co zyska, jeśli nie da za wygraną. Twórcy rozrywają kryminalny wątek, aby pokazać bardziej ludzkie elementy przedstawionego świata, które wykraczają daleko poza nieszczęścia klubu i okrutne zbrodnie. Gdy fortepian i trąbki szaleją w tętniących życiem scenach, operatorzy Julien Poupard i Eric Gautier rejestrują wszystko - od ulicznych wykonawców po wielkomiejski przestępczy światek - w długich mastershotach. Pojedyncze odcinki kładą w świetle narracji każdego z bohaterów, podobnie jak grupa jazzowa prezentująca różne partie solowe. Każdy imienny "rozdział" podkreśla także powtarzający się wątek przeszłości, która styka się z teraźniejszością. Na przykład spotkanie kontrabasisty Jude'a (Damian Nueva) z dawną miłością powoduje, że budzą się w nim uśpione niegdyś demony, a wizyta mamy Mai sprawia, że zaczyna ona kwestionować swoje życiowe wybory.

"The Eddy" opowiada o często niełatwym, ale zawsze pięknym związku między muzyką i miłością. Podczas seansu zmierzymy się z wieloma ludzkimi traumami, zmorami rodzicielstwa, czy bólem po utracie bliskiej osoby. Klub to miejsce względnego spokoju, gdzie zespół może odpocząć i w jeden wieczór stworzyć coś magicznego. Bywa i tak, że dźwięki jazzu przynoszą im zarówno ukojenie, jak i ból. Poza sceną bohaterowie wydają się zupełnie ze sobą niezsynchronizowani, a ich uczucia wybrzmiewają niczym rozstrojony kontrabas. Muzyka zbiera tu swoje żniwo w postaci rozstań, uzależnień i materialnego ubóstwa. Chazelle wspaniale splata pełną tragedii i nadziei historię nocnych artystów, niewidocznych w świetle dnia. Ci żyjący na marginesie kwitnącego społeczeństwa ludzie tworzą prawdziwą rodzinę, a swoją różnorodnością przypominają Paryż w pigułce. Przez dialogi przewijają się francuskie, angielskie, a nawet polskie słowa i nikomu to nie przeszkadza – to, czego nie da rady wyrazić werbalnie, można oddać za pomocą muzyki.

Serialowi nie brakuje twórczej ekspresji i pomimo trudnej tematyki, odnajdziemy w nim chwile pełne wdzięku i piękna. Chazelle wprowadził do gry aktorskiej dużo improwizacji. Obsada sprawdza się tu znakomicie – ascetyczna gra aktorska André Hollanda równoważy się z ekspresyjnością, która drzemie w Joannie Kulig (jej głos jest prawdziwym balsamem dla duszy). Nie tylko tematyka, ale sposób prowadzenia kamery, trafiający w czułe punkty, oraz jej chwiejny i ziarnisty obraz, sprawiają, że historia jest bardziej namacalna i bliska odbiorcy. Osobiście wolałabym wymienić wszelkie sceny w stylistyce thrillera, aby spędzić więcej czasu na podglądaniu i podsłuchiwaniu głównych bohaterów, odnajdujących się w nowych rozdziałach swojego życia. Nienetfliksowo – bo niełatwo, szorstko, nieśpiesznie. "The Eddy" nie jest formą rozrywki w najczystszej postaci i wciąż sporo mu do dzieła kompletnego, jednak wielokulturowy Paryż, jazz i rozśpiewana Joanna to połączenie, które rozkochało mnie w sobie do szaleństwa.

1 z 1 osoba uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 0
Skomentuj jako pierwszy.
Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Proszę czekać…