W dobie promowania tzw. polityki historycznej izraelski reżyser realizuje rzecz o kulisach takiego właśnie projektu 7
Ahed Timimi – palestyńska aktywistka – policzkuje izraelskiego żołnierza podczas którejś z interwencji zbrojnych. Gest obrasta legendą. Zwolennicy odprężenia na Bliskim Wschodzie klaszczą dziewczynie. Becalel Smotrich, poseł Knesetu i minister w rządzie Benjamina Netanjahu, deklaruje: chcę kulki w jej kolanie. Wtórują mu tłumy obywateli.
Sapir, Dolina Arawy. To tutaj na pokaz swojego filmu o Timimi i panelową dyskusję po jego emisji przyjeżdża Y., uznany reżyser filmowy. Izraelskie ministerstwo kultury organizuje właśnie festiwal. Reżysera przyjmuje młoda Yahalom. Kobieta jest wicedyrektorką miejscowych bibliotek. Przedstawia reżyserowi warunki współpracy. Wśród nich jest zapis o konieczności zastosowania się do specjalnej klauzuli. Zaproszeni twórcy nie mogą wyjść poza obszar arbitralnie określonej tematyki. Y. nie ma zamiaru zastosować się do obostrzeń cenzorskich. Wytyczne resortu uznaje za pogwałcenie wolności słowa.
Nadav Lapid, reżyser produkcji „Kolano Ahed”, nakręcił film kontestatorski. W dobie deklaratywnego promowania na świecie tzw. polityki historycznej, gdy rozmaici decydenci głoszą chęć walki o swoiście pojętą potrzebę rehabilitowania własnych narodów, izraelski reżyser realizuje rzecz o kulisach takiego właśnie projektu. „Powiedz choć ułamek tego, a będziesz skończony” – uprzedza reżysera Yahalom. Y. zdefiniował niniejszym grzechy własnego rządu na drodze pojednania z sąsiadami. Dziewczyna jest młoda, spontaniczna, niedoświadczona. Prywatnie mówi prawdę. Sama jest przeciwna interwencji w swobodę wypowiedzi, ale bakcyl władzy już dokonał spustoszeń w mentalności urzędniczki. Osobiście jest wielbicielką nonkonformistycznych filmów Y., oficjalnie będzie je recenzować.
„Kolano Ahed” to kino ciekawe formalnie, choć opowiada o prawdach trywialnych. Artysta zdany na wikt państwowych grantów potrafi się w tym wypadku wyzwolić spod dobrze płatnej kurateli, nie zrezygnowawszy ze swoich poglądów. Y. był przed laty żołnierzem elitarnej kompanii komandosów izraelskich. Na własnej skórze przekonał się, jak instrumentalnie wygląda stosunek państwa do jego obywateli. Teraz ma szansę tą prawdą podzielić się z widzami swoich filmów. Jednak sponsor choć hojny, stawia warunki: nie o wszystkich tematach możemy mówić głośno. Niezręczne wątki dyskretnie pomijamy.
Film Lapida (nawisem mówiąc przypadkowa koincydencja nazwisk, tożsamego z innym, ministerialnym w rządzie Netanjahu, spore wzbudzi kontrowersje) kręcony „z ręki” wytwarza dodatkową dynamikę przekazu. Nośny temat wzmaga ją po wielokroć. Dać świadectwo prawdzie czy ją pominąć, oto dylemat twórcy zdanego na łaskę mecenasa rządowego. Przez lokalnych patriotów film nie będzie odebrany entuzjastycznie. Ważne jednak, że powstał. Gdyby ktoś kiedyż zarzucił Żydom, iż nie rozliczyli się z własną przeszłością, mogą wskazać na film „Kolano Ahad”. Wykażą niniejszym: przecież nie milczeliśmy.