Aktywność

Noe: Wybrany przez Boga (2014)

2/10 – Jestem więcej niż rozczarowany. Krótko mówiąc – szmira. Jeśli miała to być zekranizowana opowieść biblijna, to chyba coś nie wyszło, bo dla mnie to raczej pomieszanie bajki dla dzieci z fantasy. Jeśli w takie historie mają ponoć wierzyć katolicy, to ja dziękuję… Kamienne potwory mówiące ludzkim głosem, cudowne wybuchające kamyczki, cała masa abstrakcyjnych wydarzeń, nawet pseudo broń palna kilka tysięcy lat temu?? Żenada, zabrakło tylko magów, smoków i transformersów…

Najbardziej oczekiwane filmy 2013

A mnie z tej listy najbardziej poraziło "świeRZe spojrzenie"…

Finalny plakat Sędziego Dredda

Premiera w Polsce będzie już 28 września.

Nietykalni (2011)

Już kilku aktorów bije się o role główne w tym filmie, więc remake jest tylko kwestia czasu…

Nietykalni (2011)

Chyba sobie kpisz teraz…

21 Jump Street (2012)

Żenujący film!! Jeden z najsłabszych, jakie widziałem przez ostatnie kilka lat…

Dorwać Gringo (2012)

Zupełnie się nie zgadzam, bardzo fajny film z ciekawym, oryginalnym pomysłem.

Róża (2011)

Po prostu nie dorosłeś do takiego filmu. Wróć do animacji Disneya…

Igrzyska śmierci (2012)

Dodałem swoją ocenę, w której napisałem kilka słów więcej…

Igrzyska śmierci (2012)

Rozczarowanie roku!! – Recenzję tego filmu zacznę może od tego, że książki nie czytałem (nie moje klimaty) i będę oceniał jedynie film. A ten jest dla mnie jednym wielkim rozczarowaniem. Po wyjściu z kina napisałem od razu na swoim Facebooku krótką notkę, w której stwierdziłem, że to idealny film dla pensjonariuszek internatów przy szkołach katolickich i zdania nie zmieniam. Zapowiadany szumnie obraz jest po prostu nudny, przewidywalny i w swej tematyce wtórny, na dodatek zrobiony kiepsko i zagrany bardzo średnio. Najgorszą opinią, jaką mogę wystawić jakiejkolwiek produkcji jest stwierdzenie, że nie wzbudził we mnie najmniejszych emocji i tak właśnie było tym razem.

Zacznijmy od aktorów. Pomimo zaangażowania kilku znanych nazwisk nie ma się czym zbyt mocno podniecać. Na uwagę zasługują tylko Stanley Tucci (choć jego rola była też mocno niedopracowana i można było z postaci wycisnąć o wiele więcej) i Woody Harrelson (choć lepszy był na początku filmu, a potem też coraz bardziej jego postać gasła). Donald Sutherland miał tu być chyba groźnym prezydentem, ale tej grozy, która miała bić z jego postaci nie czuje się w ogóle nawet przez chwilę. Elizabeth Banks wyróżnia się tylko dziwnym wyglądem, w zasadzie mogłoby jej w filmie nie być i nikt by nawet nie zauważył. Wstawiony do filmu Lenny Kravitz to już jakaś absolutna pomyłka. Jeśli weźmiemy pod uwagę dwójkę głównych bohaterów to załamka będzie kompletna, bo ich gra częściej była po prostu śmieszna niż dramatyczna, co powinno wynikać z treści filmu.

Również scenariusz można śmiało nominować już teraz do przyszłorocznych Malin, bo tylu błędów i dziur nie widziałem już dawno. Tak to jednak bywa przy ekranizacjach, że jak się nie chce nakręcić wszystkiego to potem wiele wątków umyka, a widz jest zdany tylko na swoją wyobraźnię i musi sobie kilka historii dopowiedzieć. Osobiście tematykę „Igrzysk” określam jako wtórną, bo ile to już było filmów czy seriali o telewizyjnym show, w którym uczestnicy walczą o życie i przeżyć ma tylko ten najlepszy? Przypominają się od razu „The Running Man” z Arnoldem Schwarzeneggerem czy „The Condemned” z Vinnie Jonesem. Wiele osób odwołuje się tu też do japońskiego „Battle Royale” i też mają rację. Dla mnie kilka wątków jest po prostu beznadziejnych i od razu widać, że to sama powieść jest słaba (albo fatalnie przełożona na ekran).

Przykład – co roku z dwunastu dystryktów dwójka nastolatków w wieku 12-18 lat ma być wylosowana do walki w igrzyskach. Już nawet o samym wieku tych uczestników to mi się nie chce pisać, bo chyba każdy rozsądny człowiek wie, że różnica w wieku jest nienormalna. Dwunastolatek ma walczyć o życie z osiemnastolatkiem? Zabijać? Śmiech na sali! Ale mnie zaintrygowało co innego. W filmie wyraźnie mowa jest o tym, że w niektórych dystryktach szkoli się specjalnie uczestników do występu w igrzyskach i później zgłaszają się oni do udziału jako ochotnicy. Pytanie więc brzmi – czemu tylko w niektórych, a nie we wszystkich? Jeśli wygrana w igrzyskach jest taka ważna dla każdego dystryktu to czemu nie przygotowują się one do tej corocznej walki w ten sam sposób? Przecież to kompletna bzdura! A takich przykładów jest w tym filmie sporo…

Efekty specjalne też można spokojnie określić jako bardzo mizerne. Nie dość, że jest ich mało, to te, które się już w filmie znalazły stoją na słabym poziomie. W filmie – co by nie mówić – fantasy to chyba jednak zdecydowany minus. Scena wjazdu na rydwanach, gdzie bohaterom „płoną głowy” to chyba najlepszy przykład słabości specjalistów od efektów. Wyglądało to po prostu śmiesznie! Podobnie mordercze psy pod koniec filmu, których nie widać prawie w ogóle (nie wiem czemu, ale akurat w fabule w tym momencie „stała się ciemność”, choć było ponoć południe), żeby nie widać było słabego wykonania. Za to podobały mi się futurystyczne kostiumy mieszkańców Kapitolu.

Nie jest jednak tak, żeby było tragicznie do końca. Film na pewno będzie się podobał fanom trylogii Suzanne Rollins, spodoba się na pewno wszystkim, którzy lubili produkcje o Harrym Potterze czy sagę o wampirach. Jest to bowiem dobra pozycja dla nastolatków, ewentualnie kobiet (mojej żonie film się na przykład podobał), ale bardziej wybredni widzowie zobaczą po prostu w wielu miejscach niedoróbki, spłaszczenia fabuły, naiwność i przewidywalność akcji. I tak dla producentów najważniejsze jest jednak, że „Igrzyska” zarabiają wszędzie kupę kasy, więc o poziom i jakość martwić się nie muszą. Ja jednak filmu drugi raz oglądał raczej nie będę…

Proszę czekać…