Spike Lee o Oscarach, "rasistowkim Green Book" i niesprawiedliwości w Hollywood 0
Spike Lee cały czas ma na pieńku z Akademią Filmową i ponownie zabrał głos na temat niesprawiedliwości, jakich doświadczył z ich strony. W rozmowie z "The Realest Podcast Ever" reżyser poruszył temat nagród i ich znaczenia, a także wspomniał o swoich wcześniejszych filmach, które zostały pominięte w oscarowej rywalizacji.

Spike Lee ponownie powrócił do swojego klasyka z 1989 roku, czyli Rób co należy, który nie otrzymał nominacji do Oscara. Filmowiec do dzisiaj ma o to żal:
Akademia przeoczyła kilka świetnych filmów i występów. Mówiąc za siebie, nikt nie ogląda pierdolonego "Wożąc panią Daisy", a "Rób, co należy" nie było nawet nominowane. Nikt teraz nie ogląda "Green Book". "Czarne Bractwo. BlacKkKlansman" był nominowany, ale nie wygrał.
Podczas rozmowy Spike Lee powrócił także do wydarzeń z 2019 roku, kiedy to jego Czarne Bractwo. BlacKkKlansman przegrał z Green Book. Reżyser nie ukrywał swojej frustracji, nazywając dzieło Petera Farrelly'ego "filmem o białym wybawicielu" i zarzucaał mu rasistowski przekaz.
Viggo Mortensen, czyli odtwórca głównej roli, nazwał oskarżenia "niesprawiedliwymi" i "niebezpiecznymi", tym bardziej, że do krytyki filmu przyłączył się też prezes NAACP (Krajowe Stowarzyszenie na rzecz Popierania Ludności Kolorowej), który poparł Spike’a Lee. Warto odnotować, że w trakcie ceremonii oscarowe, reżyser filmu Czarne Bractwo. BlacKkKlansman zachował się w sposób niezbyt dżentelmeński – po ogłoszeniu zwycięzcy próbował opuścić galę Oscarową, a później demonstracyjnie odwrócił się plecami do sceny, gdy twórcy Green Book odbierali statuetkę.
Źrodło: World of Reel
Komentarze 0